Majówka w Wolsztynie i nowy rekord
Piątek, 1 maja 2009
· Komentarze(2)
Kategoria Powyżej 200km
Godzina 6:15 słysząc dźwięk budzika wstajemy i zaczynamy szykować się wraz z Pawłem do trasy (pierwotnie tylko do Wolsztyna). Z Głuchowa wyjeżdżamy o godzinie 7:04 kierując się na Stęszew. Od rana co było można przewidzieć było dość chłodno.
Wiatr z nami współpracował. Wiejąc nam w plecy bardzo szybko docieramy do drogi krajowej nr 32. Jadąc na zachód zjeżdżamy w miejscowości Stryko, kierując się do wsi Modrze.
A oto i zdjęcia z tejże wsi:
Dalej kierujemy się w stronę Maksymilianowa, wśród łąk i pól dalej pchani przez wiatr. Po krótkim odpoczynku odbijamy w stronę Grodziska Wlkp do miejscowości Kamieniec. Tam skręcamy już prosto na Wolsztyn przez wsie Tarnowa i Gościeszyn.
Około godziny 11:30 docieramy bez problemów cały czas pchani wiatrem ( ze średnią bliską 30km/h) do Wolsztyna. Tam krótki spacer po parowozowni:
A poniżej stacja w całej swojej okazałości:
Po krótkim odpoczynku na stacji w Wolsztynie analizując mapę dochodzimy do wniosku, że zostało nam niewiele aby przekroczyć granice województwa Wielkopolskiego. Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji.
Ruszamy dalej na zachód, wracamy po raz kolejny na drogę krajową numer 32 i kierujemy się nią w stronę Zielonej góry. Po około 15 km docieramy do granicy województwa:
Teraz już niewiele nam zostało aby zaliczyć pierwszą miejscowość w województwie Lubuskim. Po około 3km docieramy do miejscowości Kargowa (woj Lubuskie):
Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną do Poznania. W tym momencie zaczynają się schody, zaczynamy jazdę pod wiatr, w dodatku rozbolało mnie kolano co dodatkowo utrudniało jazdę.
Czując już niemałe zmęczenie docieramy z powrotem do Wolsztyna (ok godz 14:45). Tam postanawiamy się udać na wcześniej zaplanowaną pizze. Korzystając z chwili postanowiłem udać się jeszcze to lokomotywowni (albo raczej parowozowni):
Gdy wróciłem jeszcze długo musieliśmy czekać na zamówioną pizze. Jedna duża pizza dla dwóch głodnych i zmęczonych facetów nie była sytym posiłkiem. Mimo to około godziny 16:00 ruszamy dalej w stronę domu.
W tym momencie dla Mnie zaczyna się prawdziwa mordęga. Nieustający ból kolana i wiatr w twarz były dla Mnie dużym wysiłkiem. Paweł po wypiciu napoju dla sportowców miał zdecydowanie więcej energii. Dlatego jadąc za nim z bardzo markotną miną poruszam się naprzód, tak jak poprzednio przez Gościeszyn, Tarnowa, Wielichowo. Dopiero między Wielichowem, a Kamieniecem zaczynam odzyskiwać powoli siły. Lecz dopiero w Maksymilianowe odzyskuje humor, siły i chęć do dalszej jazdy.
Po przyjemniejszej już części jazdy docieramy do wsi Modrze, gdzie zaplanowaliśmy "kolacje". Niestety nasze plany pokrzyżowały meszki i komary, które nie pozwalały usiedzieć w miejscu. Po dość szybko zjedzonym posiłku ruszamy prosto do drogi krajowej nr 32 i później do Stęszewa.
Poniżej droga krajowa nr 32 w kierunku Stęszewa:
W Stęszewie postanowiliśmy trochę zmodyfikować trasę i skręcamy w stronę Konarzewa.
Słońce powoli zaczyna zachodzić:
Dalej wracamy już prosto do Głuchowa. W tym momencie dla Pawła kończy się już wyprawa, a ja po wypiciu ciepłej herbatki ruszam dalej do domu. W tym momencie brakowało mi jeszcze około 17km aby dobić do 200. Dlatego postanawiam i tak już zmęczony wydłużyć drogę do domu.
A oto i ostatnie zdjęcie, już w Poznaniu. Godzina +\- 21.
Po przekroczeniu 200km docieram do domu. Cel wykonany, zmęczenie bardzo duże, średnia zadowalająca, wyjazd udany.
Wiatr z nami współpracował. Wiejąc nam w plecy bardzo szybko docieramy do drogi krajowej nr 32. Jadąc na zachód zjeżdżamy w miejscowości Stryko, kierując się do wsi Modrze.
A oto i zdjęcia z tejże wsi:
Dalej kierujemy się w stronę Maksymilianowa, wśród łąk i pól dalej pchani przez wiatr. Po krótkim odpoczynku odbijamy w stronę Grodziska Wlkp do miejscowości Kamieniec. Tam skręcamy już prosto na Wolsztyn przez wsie Tarnowa i Gościeszyn.
Około godziny 11:30 docieramy bez problemów cały czas pchani wiatrem ( ze średnią bliską 30km/h) do Wolsztyna. Tam krótki spacer po parowozowni:
A poniżej stacja w całej swojej okazałości:
Po krótkim odpoczynku na stacji w Wolsztynie analizując mapę dochodzimy do wniosku, że zostało nam niewiele aby przekroczyć granice województwa Wielkopolskiego. Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji.
Ruszamy dalej na zachód, wracamy po raz kolejny na drogę krajową numer 32 i kierujemy się nią w stronę Zielonej góry. Po około 15 km docieramy do granicy województwa:
Teraz już niewiele nam zostało aby zaliczyć pierwszą miejscowość w województwie Lubuskim. Po około 3km docieramy do miejscowości Kargowa (woj Lubuskie):
Po krótkim odpoczynku ruszamy w drogę powrotną do Poznania. W tym momencie zaczynają się schody, zaczynamy jazdę pod wiatr, w dodatku rozbolało mnie kolano co dodatkowo utrudniało jazdę.
Czując już niemałe zmęczenie docieramy z powrotem do Wolsztyna (ok godz 14:45). Tam postanawiamy się udać na wcześniej zaplanowaną pizze. Korzystając z chwili postanowiłem udać się jeszcze to lokomotywowni (albo raczej parowozowni):
Gdy wróciłem jeszcze długo musieliśmy czekać na zamówioną pizze. Jedna duża pizza dla dwóch głodnych i zmęczonych facetów nie była sytym posiłkiem. Mimo to około godziny 16:00 ruszamy dalej w stronę domu.
W tym momencie dla Mnie zaczyna się prawdziwa mordęga. Nieustający ból kolana i wiatr w twarz były dla Mnie dużym wysiłkiem. Paweł po wypiciu napoju dla sportowców miał zdecydowanie więcej energii. Dlatego jadąc za nim z bardzo markotną miną poruszam się naprzód, tak jak poprzednio przez Gościeszyn, Tarnowa, Wielichowo. Dopiero między Wielichowem, a Kamieniecem zaczynam odzyskiwać powoli siły. Lecz dopiero w Maksymilianowe odzyskuje humor, siły i chęć do dalszej jazdy.
Po przyjemniejszej już części jazdy docieramy do wsi Modrze, gdzie zaplanowaliśmy "kolacje". Niestety nasze plany pokrzyżowały meszki i komary, które nie pozwalały usiedzieć w miejscu. Po dość szybko zjedzonym posiłku ruszamy prosto do drogi krajowej nr 32 i później do Stęszewa.
Poniżej droga krajowa nr 32 w kierunku Stęszewa:
W Stęszewie postanowiliśmy trochę zmodyfikować trasę i skręcamy w stronę Konarzewa.
Słońce powoli zaczyna zachodzić:
Dalej wracamy już prosto do Głuchowa. W tym momencie dla Pawła kończy się już wyprawa, a ja po wypiciu ciepłej herbatki ruszam dalej do domu. W tym momencie brakowało mi jeszcze około 17km aby dobić do 200. Dlatego postanawiam i tak już zmęczony wydłużyć drogę do domu.
A oto i ostatnie zdjęcie, już w Poznaniu. Godzina +\- 21.
Po przekroczeniu 200km docieram do domu. Cel wykonany, zmęczenie bardzo duże, średnia zadowalająca, wyjazd udany.