Gdy upał trochę odpuścił, spotkaliśmy się w Głuchowie, skąd wyruszyliśmy w 3 osobowym peletonie (Paweł, Mateusz i Ja) na pętlę po okolicznych miejscowościach. Kręciliśmy przez Chomęcice, Konarzewo, Dopiewo, Więckowice, Zakrzewo i Plewiska. Dzięki za wspólne kilometry, fajnie, że udało się wyskoczyć we trzech :)
Samotny wypad do Borówca najkrótszą drogą przez Starołękę. Wrócić postanowiłem przez Kórnik, Rogalin, Puszczykowo i Wiry. W drodze powrotnej wmordewind niesamowity, aż do samego Poznania.
Po pysznym śniadanku ruszamy w drogę powrotną do domu. Postanawiamy jednak wrócić przez Puszczę Zielonkę. Kręcimy drogą św. Jakuba do Sławna, gdzie wjeżdżamy na DW 197, która prowadzi nas aż do Kiszkowa. Następnie wjeżdżamy do samej Puszczy. Poruszamy się szlakiem pierścienia poznania. Niby jechałem tędy 3 razy to nigdy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara - ciekawa odmiana :) Mijamy Dąbrówkę Kościelną, Zielonkę i dojeżdżamy do Murowanej Gośliny i Biedruska w którym opuszczamy szlak pierścienia na rzecz NSR-a, który prowadzi nas prawie do samego domu na wspaniały obiad.
Po południu pojechałem do Pawła i Mateusza. Chwilę pogrzebaliśmy przy rowerze, trochę pogadaliśmy, przeczekaliśmy deszcz i razem z Mateuszem ruszyliśmy na krótką pętlę: Chomęcice, Konarzewo, Dopiewo, Więckowice, Zakrzewo, Plewiska. Dzięki za wspólne kręcenie :)
Po bardzo miłym spotkaniu i poczęstunku w Głuchowie (wielkie dzięki!) krótko po 15 ruszamy z Mateuszem przez Chomęcice do DK5. W Głuchowie nr 2 porzucamy jazdę krajówką i odbijamy do Czempinia. Jedzie się bardzo dobrze, wiatr w plecy, fajna rozmowa i kilometry szybko uciekają. W Czempiniu skręcamy w stronę Poznania, mijamy Stare Tarnowo, Pecne, Drużyne i Krosno, aż wreszcie wjeżdżamy do Mosiny. Tam obowiązkowo Osowa Góra, krótka przerwa i kręcimy przez Wiry i Komorniki do domów. Wielki dzięki za dzisiejszy wypad ;)
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com