Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:796.17 km (w terenie 10.00 km; 1.26%)
Czas w ruchu:38:18
Średnia prędkość:20.79 km/h
Maksymalna prędkość:59.62 km/h
Suma podjazdów:2126 m
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:41.90 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 4

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(0)
W nocy zrobiło się zimno, wiało, a o poranku naszym oczom ukazał się taki widok:

Namiot o poranku © sq3mka


Po trzech dniach ciepła taka zmiana była dla nas małym szokiem, wstawać się nie chciało, wygrzebaliśmy się dopiero o 10:30. Po kilku kilometrach docieramy do bardzo zaniedbanej miejscowości Straz Pod Ralskiem, znajdującej się w bliskim sąsiedztwie fabryki uranu. Takie zestawienie plus pogoda dawało raczej przygnębiający obraz.

Jechać trzeba, więc i o drogę trzeba się jakoś dowiedzieć. Na nasze szczęście Czeski jest dosyć podobny do Polskiego, więc wystarczy się wsłuchać i prawie wszystko idzie zrozumieć.

Co mnie zaskoczyło w tamtym regionie to spora ilość elektrowni słonecznych, właściwie chyba pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego:

Elektrownia słoneczna w Czechach © sq3mka


...i tak upływają kolejne kilometry, pogoda się poprawia, a jazda Czeskimi asfaltami to prawdziwa przyjemność:

Czeska panorama © sq3mka

Piękne widoki w Chechach © sq3mka



Nigdy nie może być za dobrze, więc jak już poprawiła się pogoda to z kolei Paweł złapał kolejnego laczka. Opona jest w opłakanym stanie.

- Musimy znaleźć jakiś sklep rowerowy, najlepiej jeszcze dzisiaj.
- Stara Boleslava, może tam...

Tak więc najkrótszą drogą, do najbliższej większej miejscowości. Późnym popołudniem znowu się chmurzy, wygląda na to, że będzie burza.

Zbliża się burza? © sq3mka


Między czasie jadąc przez środek lasu nagle słyszymy "Cześć Wam!!!" od dziewczyny łapiącej chyba stopa...od razu lepiej się jedzie, a problem opony odchodzi jakby na bok.

Niestety w Stara Boleslava, nie ma sklepu rowerowego. Za to rozmawialiśmy z sympatycznym Panem, pracownikiem serwisu motorowego, chyba yamahy, który interesuje się żużlem. Mówił coś, że jeździł do Bydgoszczy na jakieś wyścigi.

Paweł wpadł na pomysł kupienia opony w tesco, jednak jedna jedyna która była, okazała się nie mieć kodu kreskowego, a w rezultacie kupienie dzisiaj opony było niemożliwe. Co zrobić powoli robi się późno, więc trzeba się rozbić.

Ciężkie ciemne chmury © sq3mka


Wybór pada na kawałek trawy między polem, a ścieżką rowerową.
Żeby było ciekawiej, kiedy mieliśmy rozbity namiot a sakwy leżały jeszcze na ścieżce, przejechał tamtędy samochód, chyba z właścicielami tych pól, gdyż przed wjazdem na ścieżkę rowerową była barierka na kłódkę. Całe szczęście popatrzyli tylko pobieżnie i tyle ich widzieliśmy. Czekaliśmy potem jeszcze z 30 min czy będą wracać ale tak się nie stało, więc położyliśmy się spać z nadzieję na jutrzejsze zażegnanie problemów z dętką oraz lepszą pogodę.

Nocleg przy ścieżce rowerowej © sq3mka




<= Dzień poprzedni
/ Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 3

Środa, 29 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Dzisiaj wstajemy dosyć wcześnie bo już o 7. Na trasę ruszamy o 8. Po kilku kilometrach zatrzymujemy się w Nowogrodźcu na jakieś śniadanie (standardowo w moim przypadku bułka + ser i plasterek pomidora)

Po wyjeździe z miasta ruch natychmiast staje się mniejszy, co nas wręcz momentami zadziwia (oczywiście pozytywnie), ponieważ w końcu poruszamy się drogą wojewódzką, a ja osobiście nie mam o nich za dobrych opinii.

Jedziemy coraz bliżej gór, więc i podjazdy stają się większe. Po jednym z nich zjeżdżamy na rynek do Lubań-ia, gdzie zagaduje nas pewien Pan. Opowiada nam on o Lubań-u, jak to pracował w Poznaniu, jak to kradną na Ukrainie i jak to był na inwazji w Czechach śpiąc miesiącami po lasach...bardzo ciekawy człowiek i to jest piękne, że człowiek w podróży na rowerze obładowanym 30kg bagażem tak mocno przyciąga takich ludzi, zawsze niezwykłych, mających coś ciekawego do przekazania...

Dzisiaj także żegnamy Polskę...na razie tylko na chwilę, wjeżdżając do Niemiec w Radomierzycach.

Niemcy © sq3mka


Niemiecka informacja dla kierowców © sq3mka


Od razu znajdujemy szlak rowerowy do Zittau, którym mijamy kilka Niemieckich miejscowości oraz docieramy przed jeden z klasztorów przez który prowadzi droga świętego Jakuba.

Klasztor © sq3mka


Klasztor na drodze św. Jakuba © sq3mka


Klasztor na drodze św. Jakuba © sq3mka




Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej "Jakubową drogą" wzdłuż rzeki Nysy.
W pewnym momencie zaczepiło nas dwóch sakwiarzy z Polski, jak się okazało są oni też z Poznania i szykują się do pokonania w przyszłym roku drogi świętego Jakuba. Z tego co mówili oznakowanie w Polsce nie jest najlepsze, a i czasami trzeba jechać dennymi drogami, chociaż co jakiś czas można trafić na przyrodnicze perełki. Wydaje mnie się, że generalnie z oznakowaniem szlaków w Polsce nie jest najlepiej. Bez odpowiedniej mapy do pomocy ruszać jakimkolwiek szlakiem po nieznanym terenie niesie spore ryzyko zgubienia. Po wymianie jeszcze kilku doświadczeń kontynuujemy naszą podróż wzdłuż Nysy.

Droga św. Jakuba wzdłuż Nysy © sq3mka


Do Zittau docieramy krótko po południu. W mieście nie spędzamy za dużo czasu i dosyć szybko wjeżdżamy z powrotem do Polski. Ponieważ nie zauważyliśmy znaku, mieliśmy mały problem ze znalezieniem trójstyku ale ostatecznie przy drugim podejściu się udało:

Trójstyk granic © sq3mka


Ze względu na to, że zostało nam trochę złotówek zbaczamy trochę z trasy i jedziemy do Kopaczowa w poszukiwaniu sklepu. Kiedy po dość długim podjeździe powoli traciliśmy nadzieję na jakikolwiek sklep i wkurzało nas tracenie czasu na przyjechanie tam naszym oczom ukazał się jakże oczekiwany widok...mały wiejski sklepik; a podczas czekania:

Prawdziwa polska wieś © sq3mka



Posileni, obkupieni na następny dzień z przyjemnością oddajemy się długiemu zjazdowi z Kopaczowa. Niestety aby nie było tak kolorowo Paweł łapie gumę, a co gorsza zauważamy, że opona jest uszkodzona (ma dziurę przy obręczy przez którą wystaje dętka).

- Co poradzić?!
- Taak taśma izolacyjna może pomoże

Tak więc kolejne na tej wyprawie ściąganie całego bagażu, odkręcanie koła i cała procedura związana z ściąganiem opony...następnie burżujska ilość taśmy izolacyjnej na oponę i pozostaje
mieć nadzieję, że będzie okej.

I z powrotem zakładanie bagażu, i w drogę...

Po chwili ostatecznie żegnamy się z Polską i wjeżdżamy do Czech:
Granica Czeska © sq3mka


Po przejściu granicy,chwila przerwy na zmianę map i prawie od razu zaczynamy największym jak do tej pory podjazdem w okolicach góry Vapenny (789).

Przydrożna Czeska kapliczka © sq3mka


Po małych problemach z znalezieniem noclegu rozbijamy się 2 km przed miejscowością Straz pod Ralskem.



<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 2

Wtorek, 28 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Z naszego noclegu zbieramy się o 9:30. Spało się całkiem dobrze, chociaż trzeba się trochę przyzwyczaić do spania na materacu i w śpiworze.

Kierujemy się w stronę Głogowa. Niestety pobłądziliśmy i ostatecznie całą drogę pokonujemy ruchliwą krajową 12, mijając między czasie granicę województw:

Kolejne województwo © sq3mka


Już w Głogowie przekraczamy Odrę:
Most nad Odrą © sq3mka



W bardzo ładnym centrum miasta udaje nam się znaleźć sklep rowerowy w którym kupujemy dodatkowe zapasowe dętki.

Starówka w Głogowie © sq3mka


Po wyjeździe za miasto mamy wrażenie, że krajobraz zmienił się natychmiastowo. Zaczynają się górki, a na horyzoncie malują się pierwsze pasma górskie:

Góry! © sq3mka


I tak urzeczeni wspaniałością krajobrazu, pokonując pierwsze dłuższe i wyższe wzniesienia docieramy do słynącego z wyrobu ceramiki Bolesławca :

Ceramika Bolesławiecka © sq3mka


Kilka kilometrów za Bolesławcem odwiedzamy również radziecki cmentarz:

Cmentarz radziecki © sq3mka


Groby na cmentarzu radzieckim © sq3mka


Co ciekawe mijamy także cerkiew...na rubieżach wschodnich naszego kraju jest to widok nie rzadki ale na zachodzie...?! to już ciekawostka.

Dzień kończymy około 19 kilka kilometrów przed Nowogrodźcem, rozbijając się na łące między polami.



<= Dzień poprzedni/Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 1

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Wreszcie po wielu godzinach spędzonych na planowaniu trasy, zbieraniu ekwipunku i szykowaniu roweru w poniedziałek 27 czerwca o godzinie 9:20 rozpoczynam swoją podróż. Początkowe kilometry z sakwami na przód i tył są bardzo niepewne, towarzyszy mi wrażenie, że rower jest strasznie toporny.

Po około 30 min jazdy docieram do Pawła...
jeszcze chwilę rozmawiamy, mój towarzysz dopina ostatnie szczegóły ekwipunku i kilkanaście minut po 10 ruszamy już we dwóch ku przygodzie i nieznanemu.

Początek krajową 5 © sq3mka


Jedziemy drogą krajową numer 5. Niestety już po kilkudziesięciu kilometrach Paweł łapie gumę.

Oby tym razem tak szybko nie złapać gumy... © sq3mka


I tak co najmniej trzy razy dzisiaj. W końcu owinęliśmy starą dętką nową i na jakiś czas mogliśmy odetchnąć.

Późnym popołudniem, gdy pożegnaliśmy się z ciągłym hałasem samochodów na rzecz mniej ruchliwych i cichszych ulic zagadnął nas na trasie Pan na składaku z całkiem niezłą łydką:) , który jak się okazało na co dzień jeździ szosówką, a ostatnio brał udział w pobliskim Leszczyńskim maratonie szosowym - olbrzymi szacunek dla Niego.

Piękne Wielkopolskie wsie © sq3mka

Po dotarciu do Wschowy udajemy się do centrum tego miasteczka na małe przedkolacyjne zakupy.

Centrum Wschowy © sq3mka


Jeżeli chodzi o nocleg to zupełnie na spokojnie, dzięki uprzejmości Pawła kuzyna na przydomowym trawniku.

Pierwszy dzień za nami. Pogoda super, ostatnie kilka dni było kiepskich ale dzisiaj się wypogodziło. Wiatr nie dokuczał. Ogólnie bardzo przyjemny dzień. Jedynie te problemy Pawła z dętką trochę nas niepokoiły.




Dzień następny =>

Użytkowo/3k km

Niedziela, 19 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Merida, Samotnie
Już za 4 dni ruszamy na wyprawę.

A między czasie w przygotowaniach na szosie do Roberta.

Cały dzień w miarę ładny, a mnie udało się zmoknąć.

P.S Przy okazji zupełnie się nie zorientowałem, że przekroczyłem 3k km w tym roku. Myślę, że w ramach przygotować na wyjazd starczy, chociaż okaże się po powrocie.

Pod Namiot

Środa, 15 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Kelly's
Dzisiaj w okolicach południa do cyklotura po nowy mostek, kasetę i łańcuch do kellysa.

....pod wieczór z Pawłem do Głuchowa, aby następnie jechać przetestować sprzęt wyprawowy.

Szczegóły na rower-voyage.blogspot.com

Szkoła - dzień sportu

Wtorek, 14 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj mieliśmy w szkole dzień sportu. Odbywał on się na Golęcinie.

Tak więc wyjeżdżam o 8:50.
Najpierw Bułgarską, dalej przez Rusałkę i przed 9:30 jestem na miejscu. Chwilę pogadałem z wychowawczynią, dwoma kumplami i wracam do domu, ponieważ było nas zbyt mało, żeby stworzyć jakiś team...

Droga powrotna tak samo przy pięknie przygrzewającym słońcu...

Miasto - WKU

Poniedziałek, 13 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Dzisiaj musiałem rano jechać do WKU podbić książeczkę wojskową. Tak więc niechętnie wstaje o 7:30 i o 8 ruszam tą samą trasą co do szkoły.

Dalej wzdłuż j.Rusałaka przez Golęcin i na Wojska Polskiego.
Powrót tą samą trasą.

Pogoda całkiem fajna, ciepło, lekki wiaterek...

Dla tych którzy może jeszcze nie widzieli zapraszam na moją wyprawową stronę:
rower-voyage.blogspot.com

Pechowa pętla...

Sobota, 11 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Merida, Samotnie
Cały wypad zapowiadał się bardzo fajnie, w miarę ciepło, wiatr umiarkowany.

W planach miałem zrobić kilka razy Osową Górę ale w połowie drogi w Wirach jakimś cudem wypad mi bidon i straciłem całe picie.

Oczywiście kasy nie miałem, a żadnego punktu czerpania wody nie było...w dodatku bidon ma małą dziurkę więc nie za bardzo szło jak nabrać.

Mimo to postanowiłem na oparach zrobić spokojną pętle przez Graiserówkę. Dla tych co nie wiedzą jest to droga płytowa, więc na szosę nie koniecznie ale tempem spacerowym jechało się nie gorzej niż na niektórych asfaltowych drogach.

Końcówka standardowo przez Komorniki i Plewiska.

Szkoła

Czwartek, 9 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Właściwie ostatni dzień do szkoły. Mam już jej dosyć, generalnie nic nie poszło po mojej myśli...z prawie wszystkiego oceny poszły w dół. Albo dostałem laczka bo o czymś nie wiedziałem albo jak się nauczyłem to nie miałem kiedy zdawać...wyśmienicie po prostu. E tam...trudno...w końcu nie tylko szkołą człowiek żyje:)