Wpisy archiwalne w kategorii

Wschód 2010

Dystans całkowity:987.14 km (w terenie 58.00 km; 5.88%)
Czas w ruchu:49:48
Średnia prędkość:19.82 km/h
Maksymalna prędkość:48.00 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:141.02 km i 7h 06m
Więcej statystyk

wschód 2010 dzień 7

Niedziela, 25 lipca 2010 · Komentarze(3)
Do Warszawy docieramy około 9 mając dwa cele...zjeść obiad i zobaczyć charakterystyczne miejsca stolicy. Tak więc zaczynamy oczywiście od pałacu kultury, dalej starówka, budynek sejmu, stadion, ulica ambasad. Na zakończenie nie mogąc znaleźć lepszego miejsca na obiad lądujemy w przydworcowym McDonaldzie.

Pałac kultury © sq3mka


Warszawa © sq3mka


Warszawa © sq3mka


Warszawa © sq3mka

Najedzeni ale cholernie niewyspani po 30h bez snu udajemy się z powrotem na dworzec. Mamy jeszcze około 45min do pociągu więc walcząc ze snem czekamy..czekamy...czekamy.

Aż wreszcie ładujemy się do pociągu. Miejsca na rowery niewiele, a tym bardziej na rowery z sakwami. Blokujemy jedno wyjście. Na szczęście nikt nie narzeka, więc siadamy tak aby mieć rowery na widoku...i tak jechaliśmy...głównie na pograniczu jawy i snu. Po 36h bez porządnego snu docieramy do Poznania.

Jeszcze szybka przejażdżka z dworca do domu...gorąca kąpiel, normalna kolacja i ciepłe łóżko...


Podsumowując wyprawę:

Przez 7 dni pokonaliśmy 990km...średni dzienny dystans z 6 dni to ponad 150km. Odwieziliśmy 5 województw, 3 parki narodowe i 2 puszcze. Jechaliśmy wzdłóż granicy Białoruskiej i Litewskiej podjeżdżając pod 4 przejścia graniczne. Byliśmy na najbardziej wysuniętym na wschód krańcu Polski, a symbolem wyprawy zostaje żubr.

Pod kątem pogody:

Przez większość wyjazdu była idelana - gorąco z umiarkowanym wiatrem. Trzeciego dnia w nocy przeszła nad nami potężna burza, która gdy śpi się w lesie...mając nad głową kilka milimetrów materiału robi wrażenie...Za to ostatniego dnia na pożegnanie...zmokliśmy totalnie jadąc w ulewie z burzą w tle.

Na zakończenie filmik:
<a >

Wschód 2010 - dzień 6

Sobota, 24 lipca 2010 · Komentarze(0)
Przedostatni dzień naszej wyprawy wita nas pięknym błękitnym niebem. Wczesnym rankiem opuszcza nas Mateusz, który rezygnuje z dalszej jazdy i rusza na pociąg do Chełma. Natomiast my z Pawłem powoli jemy śniadanie, pakujemy się, rozmawiamy jeszcze trochę z Panem Edkiem i około 9 ruszamy w trasę.

Niestety już po kilku kilometrach okazuje się, że mamy wiatr w twarz, chyba najgorszy na całej wyprawie. Pierwszą przerwę robimy w Włodawie, gdzie przy okazji kupujemy coś do jedzenie i picia, ponieważ upał nie odpuszczał.

Pierwszym celem dzisiejszego dnia było zwiedzanie byłego obozu zagłady Sobibór..tak więc kilkanaście kilometrów za Włodawą zjeżdżamy na polną drogę, którą po około 5km dotarliśmy do miejscowości Sobibór Stacja oraz na teren obozu.
Obóz zagłady Sobibór © sq3mka

Obóz zagłady Sobibór © sq3mka


Podczas zwiedzania obozu zauważyliśmy zbliżające się z zachodu potężne ciemne chmury … wszystko wskazywało na to, że prognozy się sprawdzą, czyli fala deszczy i burze.

Niezrażeni wracamy z powrotem do drogi asfaltowej…którą jedziemy, jedziemy, przez lasy, pola, co kilka lub kilkanaście kilometrów mijając jakąś wieś…a tymczasem wiatr nie ustępuje, a chmury się zbliżają.

Około 15 docieramy do Dorohuska – Polsko – Ukraińskiego przejścia granicznego. Tradycyjnie podjeżdżamy pod sam terminal przejścia…chwilę wczuwamy się w klimat…stare samochody, ciężarówki i klasyczna muzyka rodem z lat 70-tych. Po kilku minutach ruszamy do pobliskiej restauracji na obiad (znowu cheeseburgery).
Przy Ukraińskiej granicy © sq3mka

Trochę się wypogodziło, a my ruszamy dalej…kilka kilometrów za Dorohuskiem znajdujemy przypadkiem jezioro..a że cały dzień było gorąco, mieliśmy jeszcze czas na jazdę…postanowiliśmy się wykąpać.
Nasze rumaki nad jeziorem koło Dorohuska © sq3mka

Gdy szykowaliśmy się już do wyjazdu zagadał do nas biker z Hrubieszowa, pogadaliśmy chwilę o wyjazdach na Ukrainę, lokalnych społecznościach rowerowych i ogólnie o tamtejszych rejonach.
Ciemne chmury © sq3mka

Najedzeni, wykąpani…ruszamy do Zosina, czyli miejscowości w której znajduje się najdalej na wschód wysunięty kraniec Polski będący ukoronowaniem naszej wyprawy.

Jednak wcześniej…nagle wiatr ucichł…dookoła widać, że pada, zaczęło się błyskać i grzmieć…gdy zaczęło padać akurat zatrzymaliśmy się pod sklepem…i tak siedzieliśmy z 15min aby gdy deszcz trochę ustąpił, ruszyć dalej.

Deszczowy grzyb © sq3mka


Oj jak bardzo się przeliczyliśmy…już po kilku minutach nastąpiło istne oberwanie chmury, a burza znalazła się prawie tuż nad nami. Po kilku chwilach byliśmy cali przemoczeni, włącznie z prawie całą zawartością sakw, dlatego podjęliśmy decyzję aby jechać do Zosina, a następnie do Chełma na wczesno poranny pociąg.

Tak więc ruszamy, w deszczu i burzy pokonując kolejne kilometry. Do Zosina dojeżdżamy około 19, robimy chwilę przerwy i tempem nie podobnym do jazdy z sakwami, czyli 30-33km/h jedziemy do Hrubieszowa, gdzie montujemy lampki i kupujemy jedzenie na kolacje.

Przejście graniczne Zosin © sq3mka

Zosin © sq3mka

Kolację odprawiamy po prawie 20km od Hrubieszowa na przystanku PKS…szef kuchni wymyślił na dziś płatki z mlekiem…oczywiście podgrzanym na palniku. Kolację kończymy około 23, ponieważ coś mi się kojarzyło, że pociąg mamy koło 5, więc nie ma co się spieszyć.

Dalsza trasa to hmmm…jazda prosto, potem prosto i jeszcze trochę porsto….ooo i po 20km lekki zakręt i żeby było ciekawie kolejne 20km prosto . Po prostu masakra..nie dość, że jechaliśmy w nocy, czyli nic naokoło nie widać…od poniedziałku mamy przejechane prawie 750km, a dzisiaj już prawie 200 no i wstaliśmy dzisiaj o 7.

Ale wreszcie koło 2 docieramy do Chełma, rozglądamy się po mieście i ruszamy na dworzec…dworzec luksusowy, ciepło, czysto i gniazdka…podłączyłem telefon i aparat do ładowarki…sprawdziłem pociągi aby dojechać do Poznania iii zasnąłem na środku dworca…całe szczęście tylko na jakieś 15min.

Około 03:30 ruszamy aby obejrzeć Chełm nocą…

Chełm nocą © sq3mka

Na dworzec docieramy kilkanaście minut po 4. Trochę się kręcimy i tak o 5 ładujemy się do pociągu do Lublina. Podróż straszna, na pograniczu snu. W Lublinie przesiadka na pociąg do Poznania.

Jednak, że Paweł chciał zobaczyć Warszawę, wysiadamy na stacji Warszawa Centralna…

Wschód 2010 - dzień 5

Piątek, 23 lipca 2010 · Komentarze(3)
Mamy luksusowe miejsce na nocleg, więc śpimy długo…wstajemy leniwie koło 8…robimy śniadanie, jemy prawie jak w restauracji przy stole. Z naszej rezydencji wyjeżdżamy dopiero w okolicach 10. Dziękujemy jeszcze raz Pani Gospodyni za nocleg!!!
Nasz nocleg w Grabarce © sq3mka


A więc ruszamy…najpierw podjeżdżamy kawałek na samą górę krzyży:
Grabarka - góra krzyży © sq3mka


Dalej już bez większych przerw jedziemy w kierunku Siemiatycz. Dzisiejszy dzień jest dosyć wietrzy…i jest gorąco (co mi akurat nie przeszkadzało).
Z Siemiatycz ruszamy już do głównego punktu dzisiejszego dnia, czyli Polsko-Białoruskiego przejścia granicznego w Terespolu.
Międzyczasie przekraczamy Bug, oraz mijamy granicę województwa Mazowieckiego…a za kilkanaście kilometrów województwa Lubelskiego.
Most nad Bugiem © sq3mka

Granica województw © sq3mka

Do Terespola docieramy wczesnym popołudniem. Od razu udajemy się do przejścia granicznego oraz przydrożnej restauracji na obiad…dzisiaj królowały cheeseburgery….
Przejście graniczne Terespol © sq3mka

Po około 2h spędzonych na odpoczynku w restauracji ruszamy dalej na południe wzdłuż granicy Białoruskiej. Droga jest piękna…słońce świeci…tylko tyłek straszni boli. Po drodze mijamy kolejne przejście graniczne w Sławatyczach.
Przejście graniczne Sławatycze © sq3mka

Granica UE © sq3mka


Miejsca na nocleg szukamy niewiele dalej. W miejscowości Hanna. Tym razem ja pytałem o możliwość noclegu…pierwsza próba…niestety nieudana, Pani chciała wysłać nas gdzieś na pole namiotowe..druga próba już udana. Nocleg znaleźliśmy u Pana Edka…który opócz noclegu zaszczycił nas rozmową oraz postawił nam „Perłę”.

Szef kuchni przygotował na dziś Kus-kus, niestety trochę źle obliczył ilość i wyszło nie tak jak bym chciał.

Wschód 2010 - dzień 4

Czwartek, 22 lipca 2010 · Komentarze(2)
Czwarty dzień wyprawy mimo nocnej burzy przywitał nas pięknym błękitnym niebem. Wstajemy około 7. Leniwie przygotowując śniadanie, a później pakując się. Ruszamy około 9, dalej w kierunku Hajnówki, a docelowo Białowieży.

Aż do samej puszczy trasa upłynęła nam błyskawicznie na podziwianiu okolicznych terenów oraz architektury w tym cerkwi.
Krzyż © sq3mka

W samej puszczy udajemy się do obowiązkowego punktu wyjazdu, czyli rezerwatu żubrów:

Żuybry © sq3mka

Żubr w trawie puszczy © sq3mka

Łoś © sq3mka

Dzik © sq3mka

Po ok. godzinie spędzonej na oglądaniu zwierząt jedziemy do samej Białowieży na „obiad” - patrz: kebab.


Najedzeni ruszamy w drogę powrotną do Hajnówki, w której robimy zakupy na kolację, oglądamy resztki nieistniejącego już pub-u oraz cerkiew.
Cerkiew w Hajnówce © sq3mka

Pub u Włodzi © sq3mka

Z Hajnówki ruszamy do Grabarki, gdzie znajduje się góra krzyży. Początkowo planowaliśmy znaleźć nocleg na dziko gdzieś po drodze, jednak wszędzie gdzie wjechaliśmy było pełno komarów, albo jeszcze większych im podobnych owadów. Tak więc ostatecznie wylądowaliśmy w samej Grabarce, gdzie udało nam się znaleźć nocleg u bardzo miłej starszej pani. Tego wieczoru mieliśmy pełen luksus… stół, krzesła, bieżąca woda i prawie całkowity brak komarów.

Wschód 2010 - dzień 3

Środa, 21 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kolejny, trzeci dzień naszej wyprawy zaczynamy o 6. Jednak tym razem jemy śniadanie przy namiotach i ruszamy w trasę około 8.

Od razu kierujemy się do Augustowa zaliczając po drodze ponad godzinną jazdę po Wigierskim Parku Narodowym.
Wigierski Park Narodowy © sq3mka


W Augustowie robimy przerwę na posiłek oraz w ekspresowym tempie oglądamy kanał aby przekraczając go jeszcze kilkukrotnie jadąc super drogami wśród pól, lasów jadąc asfaltem, szutrem i brukami dotrzeć do Białegostoku.
Kanał Augustowski © sq3mka

Kanał Augustowski © sq3mka

Od razu po wjechaniu do Białegostoku kierujemy się pod katedrę oraz cerkiew.
Katedra w Białymstoku © sq3mka

Cerkiew w Białymstoku © sq3mka

Po krótkim odpoczynku i foceniu udajemy się na „kolacyjne” zakupy.

Około 19 ruszamy w dalszą trasę w kierunku Hajnówki. Zaczynało się powoli ściemniać, więc kilka kilometrów za Zabłudowem rozbijamy namioty.

Po kilkunastu minutach zaczyna mocno grzmieć…a był to tylko wstęp…burza nadchodziła z dwóch stron. Na szczęście zdążyliśmy przykryć rowery i namioty folią malarską, ponieważ już po kilku minutach zaczęło padać. Jedna za drugą błyskawice rozświetlały namiot, zerwał się wiatr…a dalej nie pamiętam…zasnąłem (tylko grzmoty trochę przeszkadzały w zaśnięciu).

Wschód 2010 - dzień 2

Wtorek, 20 lipca 2010 · Komentarze(3)
Dzień drugi naszej wyprawy rozpoczynamy już o godzinie 5:30. Szybko pakujemy manatki i ruszamy na trasę, ponieważ komarów mieliśmy już po dziurki w nosie.

Na początku postanowiliśmy zrealizować nasz wczorajszy cel…tzn. j.Śniadrwy, dlatego jedziemy do miejscowości Suchy Róg z której roztacza się wspaniała panorama na największe polskie jezioro.
Jezioro Śniadrwy © sq3mka

Po krótkiej przerwie zaczynamy myśleć o śniadaniu. Niestety…w mijanych wsiach albo wcale nie ma sklepu, albo jest zamknięty….i tak ostatecznie na posiłek zatrzymujemy się dopiero jakieś 20km przed Giżyckiem.

Do Giżycka docieramy malowniczo ułożoną drogą wzdłuż j.Jagodne i Niegocin. Od razu po wjechaniu do miasta udajemy się pod twierdze Boyen oraz na jeden z kilku w europie most obrotowy który akurat był zamknięty dla ruchu samochodowego…
Twierdza Boyen © sq3mka

Twierdza Boyen © sq3mka

Bramy twierdzy Boyen © sq3mka

Most obrotowy © sq3mka


Przed wyjazdem z miasta zatrzymaliśmy się jeszcze na chwile aby uwiecznić wieżę ciśnień:

Wieża ciśnień © sq3mka

Podczas podziwiania płynących jachtów zagadał do nas Morten, kolarz z Dani, który jechał z Berlina do Rygi. Akurat tak się złożyło, że i on i my jechaliśmy do Suwałk, tyle że innymi drogami, jednak Morten postanowił nam zaufać i ruszyliśmy razem naszą trasą bocznymi drogami...wiodącymi między innymi przez puszczę Borecką.

Do Suwałk docieramy dopiero około koło 19…więc robimy szybkie wspólne foto, zakupy w biedronce po których żegnamy i rozstajemy się z Mortenem po około 80 wspólnych kilometrach.
Suwałki z Mortenem © sq3mka

Powoli zapada zmrok, więc czym prędzej wyjeżdżamy z miasta w poszukiwaniu dogodnego miejsca na nocleg. Miejsce to znaleźliśmy około 10km za Suwałkami na niewielkiej polanie osłoniętej od leśnej dróżki krzakami.

Miejsce było o tyle dobre, że komarów było zdecydowanie mniej, więc mogliśmy ze spokojem zjeść kolacje…hmm i co tam dzisiaj szef kuchni przygotował…aaa niezbyt wyszukane zupki oraz bardziej wyszukaną kaszkę „mleczny start”…

Dzisiejszy dzień był bardzo długi…główną przygodą i nijako atrakcją było spotkanie i jazda z Mortenem, natomiast wadą była ciągła pogoń z czasem i z terminarzem wyjazdu…który był lekko mówiąc dziurawy.

Wschód 2010 - dzień 1

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · Komentarze(0)
Ściana wschodnia, czyli „Wschód 2010” to moja pierwsza wyprawa. Jej celem było poznanie i zwiedzenie wschodniej części Polski. Pomysł zrodził się już dosyć dawno temu... chcieliśmy najpierw poznać Polskę, a dopiero potem myśleć o innych miejscach, tym bardziej, że najdalej na wschód byłem w Warszawie. Chętnych na wyjazd było bardzo wielu, każdy chciał, lecz coś nie pasowało, nie odpowiadało, dlatego ostatecznie ruszyliśmy w składzie: Paweł, Mateusz i Ja.

Nasza przygoda rozpoczyna się wraz z odjazdem pociągu o 6:23 z Poznania do Olsztyna. Kierownictwo pociągu bardzo w porządku. Pozwolili nam siedzieć w wagonie służbowym, dzięki czemu mogliśmy oglądać jazdę z perspektywy maszynisty. W pewnym momencie jeden z konduktorów zagadnął nas nawet gdzie w Poznaniu i jaki rower można kupić.

Do Olsztyna docieramy krótko przed 11 i od razu ruszamy na trasę. Pierwszym łupem naszych obiektywów staje się 380m maszt radiowo telewizyjny (jak mądrze podaje wikipedia jest on najwyższym istniejącym obiektem budowlanym w Polsce).
Wieża telewizyjna w Olsztynie © sq3mka

Z Olsztyna wyjeżdżamy drogą krajową na której samochody wyprzedzają nas o centymetry nic sobie nie robiąc z ciągłych linii na jezdni. Jednak już po kilku kilometrach zjeżdżamy na wspaniałe boczne drogi.

…i tak jedziemy mijając kolejne wsie, łąki, pola i lasy. Momentami zaliczając nawet trochę terenu.
Mazurska Panorama © sq3mka

Do Mikołajek docieramy chwilę przed 18. Oglądamy zatokę, żaglówki, a następnie udajemy się do marketu na małe kolacyjne zakupy.

Dalej trochę błądząc próbujemy odnaleźć jakąś plażę z widokiem na j.Śniadrwy..niestety jedyne co udaje nam się znaleźć to chmara końskich much.

Około 20:30 ze względu na zbliżający się zmrok jesteśmy zmuszeniu rozbić namioty w środku lasu pełnego komarów. Tylu to ich w życiu nie widziałem. Na zewnątrz namiotu słychać było jedno wielkie brzęczenie…po prostu coś strasznego. Jednak szef kuchni nie zawiódł i przygotował kaszę Kus-kus z ciemnym sosem.

Podsumowując dzisiejszy dzień…na pochwałę zasługuje PKP, które zapewniło nam stosunkowo szybki i przyjemny transport:) Na uwagę zasługują również pierwsze wrażenia z jazdy z sakwami i mapnikiem – ogólnie to rzucało trochę na boki, a i kierownica jakoś tak ciężko chodziła, na podjazdach również ciężko (w końcu rower z 20kg cięższy). Miejscówka na nocleg lekko mówiąc kiepska...ale na następne dni będziemy lepiej planować miejsce na nocleg.