Czwarty dzień wyprawy mimo nocnej burzy przywitał nas pięknym błękitnym niebem. Wstajemy około 7. Leniwie przygotowując śniadanie, a później pakując się. Ruszamy około 9, dalej w kierunku Hajnówki, a docelowo Białowieży.
Aż do samej puszczy trasa upłynęła nam błyskawicznie na podziwianiu okolicznych terenów oraz architektury w tym cerkwi.
Z Hajnówki ruszamy do Grabarki, gdzie znajduje się góra krzyży. Początkowo planowaliśmy znaleźć nocleg na dziko gdzieś po drodze, jednak wszędzie gdzie wjechaliśmy było pełno komarów, albo jeszcze większych im podobnych owadów. Tak więc ostatecznie wylądowaliśmy w samej Grabarce, gdzie udało nam się znaleźć nocleg u bardzo miłej starszej pani. Tego wieczoru mieliśmy pełen luksus… stół, krzesła, bieżąca woda i prawie całkowity brak komarów.
Komentarze (2)
Możliwe, że mieli akurat jakiś remont...chociaż jeden z mieszkańców mówił mi, że już jakiś czas klub jest zamknięty.
Jeśli pisałeś o nieistniejącym już pubie mając na myśli klub u Wołodzi, to zapewniam, że na przełomie lipca i sierpnia, kiedy byłem w Hajnówce, klub był otwarty, a przy drzwiach stałą spora grupa palaczy :) Ale może t był syndyk masy upadłościowej z asystentami.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com