Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:582.67 km (w terenie 75.00 km; 12.87%)
Czas w ruchu:38:39
Średnia prędkość:15.08 km/h
Maksymalna prędkość:47.50 km/h
Suma podjazdów:3327 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:41.62 km i 2h 45m
Więcej statystyk

Bieszczady dzień 9

Czwartek, 28 czerwca 2012 · Komentarze(4)
Pora wracam do domu. Od Łukasza wyjeżdżamy przed 7, ponieważ pociąg do Poznania rusza o 7.38

Gdy pociąg podjeżdża, mamy kilka chwil dźwigania naszych obładowanych rowerów do pociągu ale już po kilkunastu minutach jedziemy w pustym przedziale do domu.

PKP Intercity © sq3mka


I tak do samego poznania przez ponad 12h, mieliśmy pełną wygodę.

Na koniec naszej wspaniałej podróży odprowadzam Patrycję do domu, a następnie samotnie ruszam do siebie na drugi koniec miasta.

W podsumowaniu chciałbym powtórzyć to co napisałem przy okazji naszej poprzedniej wspólnej wycieczki: Wspaniale jest podróżować z ukochaną osobą.


Bieszczady dzień 8

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Ciężko było nam się zebrać w drogę. Trochę też czasu minęło zanim zapakowaliśmy wszystkie nasze manatki. Kilkanaście minut przed 12 ruszamy w stronę Rzeszowa.

Droga ładna i mało ruchliwa...a temperatura idealna. Do tego pieczywo prosto z mijanej po drodze piekarni wprowadziło iście sielankowy nastrój.

Przed 14 docieramy do Rzeszowa...

Wjazd do Rzeszowa © sq3mka


...gdzie zostajemy ugoszczeni przez Łukasza, brata Patrycji.

Nasze lokum © sq3mka


Po południu udajemy się do centrum trochę pozwiedzać, a także na dworzec po bilety na jutrzejszy pociąg.

Bieszczady dzień 7

Wtorek, 26 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Wczorajszy piękne zachód słońca napawał nas optymizmem na dzisiejszy dzień, jednak pogoda zawsze robi swoje i mamy dzisiaj powtórkę z wczoraj.

Kolejny pochmurny dzień © sq3mka


Już po 20 min od ruszanie w trasę zaczyna padać.

Zaczyna padać © sq3mka


W drodze do Łańcuta © sq3mka




Naszym dzisiejszym celem jest Łańcut, do którego docieramy po niespełna 40 min jazdy i prawie 5 km zjeździe.

Dłuuugi zjazd © sq3mka


Muszę przyznać, że aura ostatnich dni i zmoknięcie 3 raz podczas ostatniego tygodnia, sprawiło, że zapragnęliśmy odrobiny "luksusu", dlatego zatrzymujemy się w hostelu niedaleko słynnego zamku.

Zamek w Łańcucie © sq3mka


Po szybkim ogarnięciu bagażu w pokoju, wyruszamy na długi spacer alejkami parku. Nawet na moment pogoda się poprawiła.

Park przy zamku © sq3mka


Bieszczady dzień 6

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Mieliśmy nadzieję na kolejny piękny słoneczny dzień. Jednak od razu po przebudzeniu stało się dla nas jasne, że deszcz będzie nieodłącznym elementem dzisiejszego dnia.

Deszczowa pogoda © sq3mka


Dalej jedziemy na północ jadąc po wschodniej stronie Sanu, niestety trochę pobłądziliśmy i musieliśmy cofać się 3km do mostu w Dyniowie.

Most w Dynowie © sq3mka


Niestety kolejne pokonywane przez nas kilometry nie należą do przyjemności, pada 30 min, potem przestaje na 10min i tak w kółko, a my co chwila stajemy przy przystankach PKS, gdzie staramy się uniknąć totalnego przemoknięcia.

Przystanek - najlepsze schronienie © sq3mka


Totalnie zrezygnowani docieramy do Błażowej. Chcieliśmy początkowo znaleźć nocleg w tej miejscowości lecz ostatecznie kręciliśmy dalej w strugach deszczu.

Deszczowy krajobraz © sq3mka


Raz pada, a raz nie...w takiej aurze docieramy do miejscowości Chmielnik. Trafiamy na ogród do pewnej starszej Pani, która od razu zgodziła się nas przyjąć. Gdy zrobiliśmy sobie kolacje, dostaliśmy jeszcze pyszny deser. A na optymistyczne zakończenie dnia pokazało nam się słońce.

Zachód słońca z namiotu © sq3mka


Trawa o zachodzie słońca © sq3mka




Bieszczady dzień 5

Niedziela, 24 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria P, Bieszczady 2012
Dzisiejszej nocy mieliśmy maksymalne poczucie bezpieczeństwa. Jednak wstajemy dosyć wcześnie gdyż chcieliśmy pojechać na masze do Sanoka. Naszych gospodarzy opuszczamy o 9. Chwilę przed 10:30 docieramy na bardzo ładny i zadbany rynek.

Po liturgii jeszcze chwilę siedzimy na rynku, a następnie udajemy się do pobliskiego marketu na zakupy. Zakupy były dość spore, tak samo jak nasze apetyty, dlatego postanowiliśmy zrobić sobie śniadanie u brzegu Sanu.

Czas ruszać w drogę...jedziemy wzdłuż pięknego Sanu. Dzisiejszy dzień jeżeli chodzi o przewyższenia bardzo płaski poza jedną ponad 13-15% "ścianką", którą nawet witać na profilu trasu.


Pati © sq3mka



Podczas kręcenia mijamy bardzo urokliwe miejscowości, liczne strachy na wróble, niektóre nawet całkiem realistyczne.

Realistyczny strach na wróble © sq3mka


Po pewnym czasie mało uczęszczany asfalt zamienia się w drogę szutrową. Mimo upału jedzie nam się bardzo przyjemnie.

Pokarpackie drogi © sq3mka


Droga wzdłuż Sanu © sq3mka



Gdy wjeżdżamy w teren leśny na jednej z bocznych dróg robimy przerwę obiadową..na dzisiaj wymyśliliśmy makaron pełnoziarnisty z sosem, a na deser ciastka.

Jako, że wieczór już się zbliżał powoli zaczynaliśmy rozglądać się za miejscem do noclegu.

Idealna droga do rowerowania © sq3mka


Między czasie mijamy ruiny kościoła w pobliżu jednej z wsi.

Ruiny kaplicy © sq3mka


Żeby było ciekawiej dzisiaj spaliśmy na terenie gospodarstwa agroturystycznego w Dąbrówce Starzeńskiej. Mili gospodarze, dostęp do toalety i równo przystrzyżona trawka.


Bieszczady 2012 Dzień 4

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Po wczorajszym ciężkim dniu, dzisiaj wita nas prawie bezchmurne niebo. Przyjmujemy to z ogromną radością i szybko przybywa rzeczy, które zaczynają się suszyć w promieniach słońca.

Dosyć leniwie robimy śniadanie, oglądając przy tym zalew Soliński.

Tak jak powoli rośnie temperatura, tak my powoli się pakujemy...naprawdę powoli. W drogę ruszamy przed 11. Wjeżdżamy po raz kolejny na tamę. Tym razem możemy oglądać zalew w pełnej krasie.

Tama Solińska © sq3mka


Po kilku kilometrach docieramy do kolejnej tamy. Zdecydowanie mniejszej, acz równie interesującej w Myczkowcach.

Tama w Myczkowcach © sq3mka


Najedzenie i wypoczęci ruszamy w dalszą trasę. Prawie na sam początek musimy podjechać pod stromy brukowany podjazd. Patrycja miała tu swoją życiową formę gdyż ledwo mogłem dotrzymać jej koła.

Brukowany podjazd © sq3mka


Na szczycie wzniesienia czekała na nas piękna rekompensata.

Widok na rzeke San © sq3mka


Kolejne kilometry pokonujemy najpierw terenem, a następnie z żalem wjeżdżamy na główną drogę. Na szczęście tylko na chwilę, gdyż już po kilku kilometrach docieramy do Leska w którym udajemy się na zakupy i odpoczynek w cieniu.

Już po kilku kilometrach po opuszczeniu Leska docieramy na górę Sobień na której stoją ruiny zamku o tej samej nazwie. "Wysokie wzgórze (450 m npm) na którym znajduje się zamek było punktem obronnym już w XIII w. Istniejąca tu drewniana warownia z basztą należała do Węgier. Zachowany do dzisiaj w ruinie zamek, wzniesiono z rozkazu króla Kazimierza Wielkiego w 1340 r. Składał się ze skrzydła mieszkalnego, murów obwodowych i wysuniętej przed nimi wieży o wymiarach 5 m x 7 m.
1389 r. - z nadania Władysława Jagiełły właścicielami zamku został ród rycerski Kmitów. Sobień stał się ich gniazdem rodowym. Kilkadzisiąt wsi dookoła także stanowiło własność tego możnego rodu. "

Ruiny zamku Sobień © sq3mka


...kilometry powoli uciekają, dzień ma się ku końcowi, a my zbliżamy się do Sanoka. Postanawiamy spróbować noclegu "na gospodarza". Los chciał, że trafiliśmy na ogródek policjanta. Zostaliśmy skierowani na komendę.
- a co tam spróbujemy i na komendzie zapytać.
Policjanci po wysłuchaniu naszej historii o poszukiwaniu noclegu z uśmiechami na twarzy pozwolili rozbić się w okolicy komisariatu.

Nocleg przed komisariatem © sq3mka


Na zwieńczenie tego pięknego dnia przygotowaliśmy sobie wyprawową ucztę.

Wyprawowa uczta © sq3mka




Bieszczady 2012 Dzień 3

Piątek, 22 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Nocleg nie obył się bez towarzystwa, były dziki, sarny i jakiś wesoły ptak który usiadł na stelażu namiotu, a także pewien Pan, który chyba cierpiał na bezsenność i bodaj o 5 rano piłował drzewa. Gdy już wstaliśmy natomiast, zabrał się za koszenie. Nie chcieliśmy zbyto Pana zszokować naszym towarzystwem, więc szybko zjedliśmy kanapki i spakowaliśmy nasz grajdołek.

Dobrze się stało, że Pan nas tak "popędził" ponieważ w momencie gdy się spakowaliśmy przyszła burza i potężna ulewa. Zrobiło się mgliście, zimno, a na dodatek co chwilę widzieliśmy błyskawice. Będąc w dodatku na samym szczycie wzniesienia dodatkowo potęgowało wszystkie zjawiska i nasz strach.


W takiej ulewie w życiu nie jechałem...po drogach spływały ogromne ilości wody, widoczność drastycznie spadła, a nad naszymi głowami szalała burza - potężny i groźny żywioł. Jazda w takich warunkach to prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza na częstych i ostrych zakrętach podczas zjazdu. O poślizg w takiej aurze bardzo łatwo.

Ulewa się skończyła © sq3mka


Po prawie 1h głównie zjeżdżając docieramy do drogi wojewódzkiej 890. Deszcz powoli ustaje, temperatura wzrasta do 21 stopni, a my docieramy do Ustrzyk Dolnych.

Między czasie robimy sobie także przerwę na gotowanie na jednym z przystanków PKS-u, jakże przydatnym podczas kilkudniowych wojaży.

Przerwa na gotowanie © sq3mka


W Ustrzykach Dolnych na kilka kilometrów wjeżdżamy na drogę krajową 84. Ruch nie jest wprawdzie zbyt duży, jednak nie jedzie się zbyt komfortowo w towarzystwie ciężkich i wielkich tirów.

Jak widać mimo, że nie pada pogoda nadal niezbyt pewna.

Ciężkie chmury © sq3mka




Wreszcie zjeżdżamy z głównej drogi co owocuje dość sporym podjazdem.

Pati na podjeździe © sq3mka


Kierujemy się nad zalew Soliński, gdzie planujemy znaleźć pole namiotowe.

Zakręty, zakręty, zakręty © sq3mka


I gdy tak pokonujemy kolejne zakręty, zaczyna padać...a już zaczynaliśmy powoli wysychać. Za jednym z zakrętów ukazuje się "Tama solińska o dł. 664 i wys. 82 m (od podstawy do korony) i potężnej kubaturze ok. 760 tys. m3 betonu zbudowana w latach 1961 – 1968 jest największą w Polsce zaporą betonową." Zapatrzeni na tą potężną konstrukcje zapominamy o niesprzyjającej aurze.

Pierwszy widok tamy © sq3mka


Trochę błądząc nadrabiamy kilka kilometrów lecz wreszcie wjeżdżamy na zaporę. Widok na wielkie jezioro Solińskie robi spore wrażenie.

Zalew Soliński © sq3mka


Około godziny 18 trafiliśmy na pole namiotowe...muszę nadmienić, że miałem niesamowitego pecha, gdyż brałem prysznic w zimnej wodzie, a Pati, która szła kilkanaście minut po mnie, miała już gorącą kąpiel. Co za niesprawiedliwość ?!
-No tak, było się nie kąpać przed 19 :/

Miejsce noclegu © sq3mka


Przed spaniem jeszcze obowiązkowa lektura Sherlocka Holmes-a.

Bieszczady 2012 Dzień 2

Czwartek, 21 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Gdy w Poznaniu jechaliśmy na dworzec mój licznikowy termometr wskazywał 15-16C, gdy wysiedliśmy w Przemyślu uderzyło nas powietrze rozgrzane do ponad 30C.

Widok na Przemyśl © sq3mka


Prawie od razu po wyjściu z dworca zostaliśmy zagadnięci przez pewnego Pana, który chciał dowiedzieć się trochę o naszej wyprawie. Po krótkiej rozmowie i rozejrzeniu się po mieście ruszamy byle dalej na południe, uciekając tym samym od skwaru i hałasu.

Targowisko w Przemyślu © sq3mka


Piękne Bieszczady © sq3mka


Nagły upał i długa męcząca podróż spowodowały, że zapragnęliśmy trochę odpocząć i zjeść coś konkretnego.

Przerwa na leniuchowanie © sq3mka


Po niecałych dwóch godzinach ruszamy w dalszą drogę, która była wyjątkowo ciężka, tym bardziej, że to dopiero nasz pierwszy dzień tutaj. Jednak piękna okolica rekompensowała trudny jazdy.

Bieszczadzke widoki © sq3mka


Naszym dzisiejszym celem stał się Arłamów. Przed samym podjazdem spotkało nas prawdziwe szczęście, czyli strumyk z chłodną orzeźwiającą wodą.

Chwila orzeźwienia © sq3mka


Po tej chwili wytchnienia ruszamy na prawie 10km podjazd do Arłamowa. Podjazd za który Patrycji należą się brawa i uznanie za to że udało się jej wtoczyć tam maksymalnie obładowanym komunijnym rowerem.

Retorty w Bieszczadach © sq3mka


Wjechaliśmy na ponad 600m, śpiąc w pobliżu szczytu góry "Suchy Obycz" (618m)

Szybko znajdujemy idealne miejsce na nocleg. Rozbijamy namiot, gotujemy kuskus...

Nasz nocleg © sq3mka


...na koniec szybki prysznic i do spania.

Rowery gotowe do spania © sq3mka


Bieszczady 2012 Dzień 1

Środa, 20 czerwca 2012 · Komentarze(0)
O ile wyjazd na Lednicę można nazwać dwudniową wycieczką to nasz (Patrycji i mój) kolejny pomysł to już sakwiarska przygoda pełną gębą. Pomysł na miejsce wyjazdu powstał chyba jeszcze zimą, kiedy podczas jednego z zimnych piątkowych wieczorów rozmawialiśmy o podróżach. I tak już po kilku chwilach postanowiliśmy- w Bieszczady!

Jeszcze dzisiaj rano siedziałem w szkole i pisałem bardzo ważny egzamin, a już wieczorem siedzieliśmy razem z Patrycją w pociągu do Wrocławia. Tam przesiadamy się w "Pogórze", czyli skład relacji Wrocław-Przemyśl. Tutaj niestety nie było wagonu rowerowego, a konduktor zachowywał się jak ostatni cham. Obstając przy swoim nie daliśmy się. Jednak większość podróży spędziłem pilnując rowerów w toalecie.

Przedział klasy 0 © sq3mka


Do celu naszej podróży docieramy po około 12h od wyjazdu z Poznania. Zmęczeni ale i szczęśliwi.

Dzień następny ==>

Odprowadzanie

Piątek, 8 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Dzisiaj Paweł z Mariuszem ruszają na karkołomny wyjazd 3x200km z Poznania do Berlina. Postanowiłem trochę im potowarzyszyć w pierwszych kilkudziesięciu kilometrach.

Pobudka o godzinie 6:30. Szybkie śniadanie i ruszam w trasę. Z chłopakami spotykam się w Głuchowie, z którego wspólnie jedziemy do Buku. Między czasie dość znacznie się rozpadało. Mimo to było dosyć ciepło, więc nie jechało się najgorzej.

Rozstajemy się w Buku. Paweł z Mariuszem jadą dalej w stronę Nowego Tomyśla, a ja skręcam w drogę wojewódzką 306, którą docieram do Stęszewa.

Dalej kręcę DK 5 do Rosnówka, a końcówka po trasie standardu przez Komorniki, Plewiska i Fabianowo.