Prognozy na dzisiejszy dzień były bardzo obiecujące i sprawdziły się. Około 11 chmury się rozeszły i wreszcie poświeciło trochę słońca.
Tak więc nie zastanawiając się zbyt długo postanowiłem wyskoczyć na krótki przedobiadowy wypad. Miałem mały dylemat gdzie jechać ale ostatecznie wybór padł na WPN.
Dzisiejszy dojazd do Parku nie zupełnie standardowy. Najpierw przez osiedlowy park, następnie fajnym aczkolwiek krótkim singlem przez szachty, dalej Fabianowo, Komorniki, Greiserówka i podjazd pod wieżę widokową.
Przy wieży krótka przerwa, kontemplacja budynku, zdjęcie:
i zjazd...było trochę śniegu i liści więc pobawiłem się trochę tylnym hamulcem:)
W drogę powrotną ruszyłem przez Szreniawę, następnie Rosnowo, Komorniki, Plewiska, Fabianowo, Junikowo. Wiatr dzisiaj minimalny jednak w drodze powrotnej czułem, że jedzie się wyrazie łatwiej no i szybciej.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się całkiem ładnie, temperatura w okolicach zera i suche drogi sprawiły, że postanowiłem trochę pokręcić się po okolicy. Z domu wyjeżdżam koło 10, jako pierwszy cel wypadu obieram pobliski lasek Marceliński. Ścieżki w lasku były jeszcze trochę oblodzone, jednakże jak najbardziej dało się jechać.
Z lasku Marcelińskiego jadę nad Rusałkę, gdzie odbywał się jakiś maraton biegowy pod patronatem Decathlonu.
Przy okazji postanowiłem odwiedzić pobliską mogiłę:
Nadszedł czas na podsumowanie minionego roku. Tak, więc zaczynając od rzeczy, który stała na pierwszym miejscu w sezonie, czyli tygodniowy wyjazd wzdłuż naszej wschodniej granicy. Całość nie do końca miała taki charakter jak przewidywałem, a i całej trasy nie udało się przejechać ale mimo wszystko przeżyłem wspaniałą przygodę do, której na pewno bardzo często będę wracał wspominając rok 2010.
Nie będę się za dużo rozpisywał, zapraszam do obejrzenia filmiku przedstawiającego zdjęcia z najciekawszych wyjazdów minionego roku:
Plany na 2011: - Wypad pod namioty, mam już konkretny plan ale na razie wolę go zachować dla siebie (wszystko w swoim czasie). - Czekam z niecierpliwością na kolejny wyjazd z ZSE Bike Team - cel: Bieszczady Co do planów stricte kilometrowych to raczej nie mam...chociaż wiadomo fajnie było by zrobić kilka kilometrów więcej niż w 2010
Na zakończenie oczywiście to bez czego jazda nie miała by sensu , czyli czerpanie radości z tego co się robi.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com