Gdy obudziłem się rano na mojej ręce znajdował się spory ślad po wczorajszym ugryzieniu. Na mojej szczęście w apteczce miałem maść na łagodzenie ugryzień, więc przynajmniej tak nie swędziało. Żeby było ciekawiej jakieś zwierze wyciągnęło mi z przedsionka namiotu worek do wody i nieźle nim poniewierało. Całe szczęście przetrwał i znalazł się kilka metrów od namiotu.
Kolejne kilometry to jazda przez wielką, cichą i pustą Puszcze Borecką. W pewnym momencie trochę pobłądziliśmy, jednak intuicja nas nie zawiodła i ostatecznie trafiliśmy na właściwy szlak.
Niestety po południu pogoda się zepsuła. Niebo pokryło się całkowicie ciemnymi chmurami, temperatura spadła i zaczęło mżyć co jakiś czas. Gdy zajechaliśmy pod sklep w którym planowaliśmy zrobić kolacyjne zakupy okazało się, że kilka metrów dalej znajduje się zajazd...danie dnia było pyszne:)
Jedziemy jeszcze kilka kilometrów w stronę Suwałk. Mniej więcej w połowie drogi znajdujemy odpowiednie miejsce. Rozbijamy namiot, pakujemy sakwy...
Bardzo długo trwało zanim powstała ostateczna koncepcja wyprawy, jednak po wielu godzinach spędzonych na planowaniu i poszukiwaniu najlepszych możliwości powrotu z wyprawy nadszedł 30 lipca. Czas ruszać w drogę.
Niestety nie kupiliśmy biletów wcześniej, dlatego kilka chwil stresu spotkało nas na dworcu. Okazało się, że przyjdzie nam poczekać w dość sporej kolejce. Czas mijał a my nadal staliśmy....staliśmy i czekaliśmy...aż wreszcie zdobyliśmy nasze poniekąd upragnione bilety. Jeszcze tylko trochę siłowania z rowerami na dworcu oraz przy drzwiach pociągu i już jedziemy prosto do Olsztyna, gdzie na dobre zacznie się nasza wyprawa.
Większość podróży spędziliśmy rozmawiając ze starszym Panem, którego zafascynował nasz Finlandzki kierunek, ponieważ w młodości niejednokrotnie bywał w tamtych rejonach.
Do Olsztyna docieramy planowo kilka minut przed 11. Pogoda może niezbyt fenomenalna ale nie pada i jest w miarę ciepło.
Gdy już leżeliśmy w namiocie coś ugryzło mnie w rękę. Było to dość bolesne...a czułem jakbym rękę miał w pokrzywach. Nieświadomy jak sporego będę miał siniaka po ugryzieniu zasnąłem.
Chciałem przed wyprawą przejechać się na szosie, a że musiałem jeszcze pojechać do Pati okazja sama się trafiła. Niestety dojazdu na Piątkowo zbyt dobrego nie ma, dlatego musiałem kręcić w towarzystwie sporej ilości samochodów.
Po zrobieniu roweru Patrycji postanowiliśmy przejechać krótką pętle przez Radojewo i Morasko. Niestety okazało się, że po wyprawie posypało się tylne koło mojej towarzyszki - 6 szprych do wyrzucenia, a reszta wcale nie jest w dobrym stanie. Chociaż nie można zapominać, że jest to 10 letnie koło.
W drodze powrotnej posiedzieliśmy chwilę przy kampusie UAM-u.
Powrót do domu szybki i sprawy tą samą trasą, którą przyjechałem.
Dzisiaj do Pawła trochę później niż wczoraj. Sporo chodzenia w pracy co przy tym prawie 30 stopniowym upale nie należało do przyjemności i mocno męczyło.
Powrót do domu po 16...i tradycyjne czekanie na przejeździe.
Przygotowania do wyprawy trwają tymczasem trzeba zarobić jeszcze trochę pieniędzy dlatego po pobudce o 6:40 musiałem pojechać do Pawła do Głuchowa. Powrót do domu przy pięknej pogodzie przed 17.
Po prostu piękny słoneczny dzień i krótka wycieczka razem z Patrycją nad jezioro w Chomęcicach. Ludzi sporo, jednak czego można się spodziewać w niedziele.
Zaledwie przed "momentem" wróciliśmy z wyprawy, a już z powrotem wsiedliśmy na nasze rowery. Tym razem wykorzystaliśmy je aby dotrzeć do Pawła na imprezę wieńczącą rok szkolny. Pogoda była wyśmienita do jazdy. Powoli zachodzące słońce, bezchmurnie i ciepło.
Po niezbyt długo przespanej nocy, pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Roberta do Lubonia
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com