Wschód 2010 - dzień 3
Środa, 21 lipca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Kelly's, Powyżej 100km, Wschód 2010
Kolejny, trzeci dzień naszej wyprawy zaczynamy o 6. Jednak tym razem jemy śniadanie przy namiotach i ruszamy w trasę około 8.
Od razu kierujemy się do Augustowa zaliczając po drodze ponad godzinną jazdę po Wigierskim Parku Narodowym.
W Augustowie robimy przerwę na posiłek oraz w ekspresowym tempie oglądamy kanał aby przekraczając go jeszcze kilkukrotnie jadąc super drogami wśród pól, lasów jadąc asfaltem, szutrem i brukami dotrzeć do Białegostoku.
Od razu po wjechaniu do Białegostoku kierujemy się pod katedrę oraz cerkiew.
Po krótkim odpoczynku i foceniu udajemy się na „kolacyjne” zakupy.
Około 19 ruszamy w dalszą trasę w kierunku Hajnówki. Zaczynało się powoli ściemniać, więc kilka kilometrów za Zabłudowem rozbijamy namioty.
Po kilkunastu minutach zaczyna mocno grzmieć…a był to tylko wstęp…burza nadchodziła z dwóch stron. Na szczęście zdążyliśmy przykryć rowery i namioty folią malarską, ponieważ już po kilku minutach zaczęło padać. Jedna za drugą błyskawice rozświetlały namiot, zerwał się wiatr…a dalej nie pamiętam…zasnąłem (tylko grzmoty trochę przeszkadzały w zaśnięciu).
Od razu kierujemy się do Augustowa zaliczając po drodze ponad godzinną jazdę po Wigierskim Parku Narodowym.
Wigierski Park Narodowy© sq3mka
W Augustowie robimy przerwę na posiłek oraz w ekspresowym tempie oglądamy kanał aby przekraczając go jeszcze kilkukrotnie jadąc super drogami wśród pól, lasów jadąc asfaltem, szutrem i brukami dotrzeć do Białegostoku.
Kanał Augustowski© sq3mka
Kanał Augustowski© sq3mka
Od razu po wjechaniu do Białegostoku kierujemy się pod katedrę oraz cerkiew.
Katedra w Białymstoku© sq3mka
Cerkiew w Białymstoku© sq3mka
Po krótkim odpoczynku i foceniu udajemy się na „kolacyjne” zakupy.
Około 19 ruszamy w dalszą trasę w kierunku Hajnówki. Zaczynało się powoli ściemniać, więc kilka kilometrów za Zabłudowem rozbijamy namioty.
Po kilkunastu minutach zaczyna mocno grzmieć…a był to tylko wstęp…burza nadchodziła z dwóch stron. Na szczęście zdążyliśmy przykryć rowery i namioty folią malarską, ponieważ już po kilku minutach zaczęło padać. Jedna za drugą błyskawice rozświetlały namiot, zerwał się wiatr…a dalej nie pamiętam…zasnąłem (tylko grzmoty trochę przeszkadzały w zaśnięciu).