Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 3
Po wyjeździe z miasta ruch natychmiast staje się mniejszy, co nas wręcz momentami zadziwia (oczywiście pozytywnie), ponieważ w końcu poruszamy się drogą wojewódzką, a ja osobiście nie mam o nich za dobrych opinii.
Jedziemy coraz bliżej gór, więc i podjazdy stają się większe. Po jednym z nich zjeżdżamy na rynek do Lubań-ia, gdzie zagaduje nas pewien Pan. Opowiada nam on o Lubań-u, jak to pracował w Poznaniu, jak to kradną na Ukrainie i jak to był na inwazji w Czechach śpiąc miesiącami po lasach...bardzo ciekawy człowiek i to jest piękne, że człowiek w podróży na rowerze obładowanym 30kg bagażem tak mocno przyciąga takich ludzi, zawsze niezwykłych, mających coś ciekawego do przekazania...
Dzisiaj także żegnamy Polskę...na razie tylko na chwilę, wjeżdżając do Niemiec w Radomierzycach.
Niemcy© sq3mka
Niemiecka informacja dla kierowców© sq3mka
Od razu znajdujemy szlak rowerowy do Zittau, którym mijamy kilka Niemieckich miejscowości oraz docieramy przed jeden z klasztorów przez który prowadzi droga świętego Jakuba.
Klasztor© sq3mka
Klasztor na drodze św. Jakuba© sq3mka
Klasztor na drodze św. Jakuba© sq3mka
Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej "Jakubową drogą" wzdłuż rzeki Nysy.
W pewnym momencie zaczepiło nas dwóch sakwiarzy z Polski, jak się okazało są oni też z Poznania i szykują się do pokonania w przyszłym roku drogi świętego Jakuba. Z tego co mówili oznakowanie w Polsce nie jest najlepsze, a i czasami trzeba jechać dennymi drogami, chociaż co jakiś czas można trafić na przyrodnicze perełki. Wydaje mnie się, że generalnie z oznakowaniem szlaków w Polsce nie jest najlepiej. Bez odpowiedniej mapy do pomocy ruszać jakimkolwiek szlakiem po nieznanym terenie niesie spore ryzyko zgubienia. Po wymianie jeszcze kilku doświadczeń kontynuujemy naszą podróż wzdłuż Nysy.
Droga św. Jakuba wzdłuż Nysy© sq3mka
Do Zittau docieramy krótko po południu. W mieście nie spędzamy za dużo czasu i dosyć szybko wjeżdżamy z powrotem do Polski. Ponieważ nie zauważyliśmy znaku, mieliśmy mały problem ze znalezieniem trójstyku ale ostatecznie przy drugim podejściu się udało:
Trójstyk granic© sq3mka
Ze względu na to, że zostało nam trochę złotówek zbaczamy trochę z trasy i jedziemy do Kopaczowa w poszukiwaniu sklepu. Kiedy po dość długim podjeździe powoli traciliśmy nadzieję na jakikolwiek sklep i wkurzało nas tracenie czasu na przyjechanie tam naszym oczom ukazał się jakże oczekiwany widok...mały wiejski sklepik; a podczas czekania:
Prawdziwa polska wieś© sq3mka
Posileni, obkupieni na następny dzień z przyjemnością oddajemy się długiemu zjazdowi z Kopaczowa. Niestety aby nie było tak kolorowo Paweł łapie gumę, a co gorsza zauważamy, że opona jest uszkodzona (ma dziurę przy obręczy przez którą wystaje dętka).
- Co poradzić?!
- Taak taśma izolacyjna może pomoże
Tak więc kolejne na tej wyprawie ściąganie całego bagażu, odkręcanie koła i cała procedura związana z ściąganiem opony...następnie burżujska ilość taśmy izolacyjnej na oponę i pozostaje
mieć nadzieję, że będzie okej.
I z powrotem zakładanie bagażu, i w drogę...
Po chwili ostatecznie żegnamy się z Polską i wjeżdżamy do Czech:
Granica Czeska© sq3mka
Po przejściu granicy,chwila przerwy na zmianę map i prawie od razu zaczynamy największym jak do tej pory podjazdem w okolicach góry Vapenny (789).
Przydrożna Czeska kapliczka© sq3mka
Po małych problemach z znalezieniem noclegu rozbijamy się 2 km przed miejscowością Straz pod Ralskem.
<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>