Pierścień Poznania

Wtorek, 30 czerwca 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Powyżej 200km
O godzinie 3:45 zaczynają dzwonić budziki, a my czterej "śmiałkowie" wstajemy aby za godzinę rozpocząć po raz kolejny próbę przejechania pierścienia Poznania. Ci czterej śmiałkowie to Piotr, Paweł, Mateusz i Ja. Dla mnie i dla Pawła jest to kolejna próba, ponieważ w zeszłym roku również próbowaliśmy przebyć pierścień, niestety zabrakło nam około 40km.

W tym roku postanowiliśmy niezależnie od pogody, godziny zakończenia podróży, chodź mielibyśmy jechać w deszczu czy w nocy, przejechać całe 170km pierścienia trzymając się cały czas szlaku.

Po ubraniu i wypiciu ciepłej herbaty o godzinie 04:45 ruszamy w przeszło 16 godzinną wyprawę.

Przez pierwsze dwie godziny wyprawy towarzyszy nam gęsta mgła, oraz osadzająca się na wszystkim co możliwe rosa.


Ruszamy trasą Głuchowo-Chomęcice-Konarzewo-Dopiewie aby dotrzeć to samego pierścienia. Wreszcie naszym oczom ukazuje się nam znak pierścienia:


Kontynuując trasę jedziemy przez Zborowo-Drwęse-Lusówko-Lusowo-Sady-Kiekrz

W tej ostatniej miejscowości naszym oczom ukazuje się słońce, a pogoda zaczyna się przeradzać w pogodny, słoneczny, bezchmurny dzień.

Jadąc z nadzieją na piękny dzień dojeżdżamy do Biedruska, gdzie przejeżdżamy przez poligon w którym zatrzymujemy się przed ruinami kościoła św. Jana Chrzciciela (wieś była siedzibą parafii obejmującej również Morasko).
Wnętrze kościoła św Jana Chrzciciela © sq3mka

Za rogatkami poligonu Pawłowi przebiła się dętka, a my na naprawę tracimy pół godziny w zasadzie nadrobione przez wcześniejsze krótkie odpoczynki i szybki przejazd przez poligon.



Po załataniu dętki ruszamy do Murowanej Gośliny, gdzie robimy krótką przerwę, oraz niezbędne zakupy, zwłaszcza w wodę, ponieważ temperatura, a z nią zapotrzebowanie na wodę ciągle wzrasta.


Dalej wjeżdżamy do pięknej Puszczy Zielonki (Powierzchnia parku wynosi 11439,40 ha, z czego ponad 80% to tereny leśne.)

Delektując się urokami puszczy docieramy pod Sanktuarium Matki Bożej Dąbrowieckiej w Dąbrówce Kościelnej.
Sanktuarium Matki Bożej Dąbrowieckiej © sq3mka


Z kolejnymi obrotami korby kierujemy się polnymi drogami przez Gorzkie Pole, następnie przecinając drogę E261 docieramy do Kostrzyna.


Dalej raczej asfaltowo kierujemy się na Tulce, gdzie udało nam się pomylić drogi i przejechaliśmy nie przez ten przejazd nad autostradą A2, skutkiem czego była przeprawa przez strumyk...no i oczywiście mokre buty.
Poniżej Piotr w trakcie przeprawy:


Następnie kiedy przejechaliśmy przez właściwy przejazd jedziemy dalej aby pokonać kolejną drogę, tym razem przejeżdżając przez pieszą kładkę, a naszym oczom ukazuje się stan aktualnej temperatury.


Kolejne litry wody zostają wypite, a my docieramy do Kórnika, gdzie po szybkich zakupach udajemy się na odpoczynek pod zamek. (Ukończona prawdopodobnie ok. 1430 r. budowla, usadowiona na bagiennej wyspie, otoczona była fosą, dostęp do niej był możliwy wyłącznie przez most zwodzony oraz spuszczaną okutą kratę. Do dziś z tego okresu zachowały się stare mury i piwnice obiektu. Do 1592 r. zamek w Kórniku był reprezentacyjną siedzibą rodu Górków, jednego z najpotężniejszych rodów magnackich Wielkopolski. W 1574 r. gościł tu Henryk Walezy, przejeżdżający przez Kórnik w drodze na koronację do Krakowa.)
Zamek w Kórniku © sq3mka


Mając za sobą już większość trasy, nadal przypiekani długo wyczekiwanym słońcem docieramy do Rogalina, gdzie zjeżdżamy z asfaltu aby na jakiś czas ponowie zakosztować jazdy w terenie, jednym słowem dla każdego coś miłego, a w dodatku w dobrych proporcjach. Dalej kierując się do na Stęszew pokonujemy asfaltowy podjazd na Osową górę aby rozpocząć przejazd przez WPN. Na szczycie wzniesienia zdajemy sobie sprawę, że zbliżają się burzowe chmury.



Zdjęcie poniżej zrobione trochę dalej, lecz doskonale widać chmury:



W WPN-ie zrywa się wiatr i zaczyna złowrogo grzmieć i błyskać, jak by tego było mało Piotrowi zaczyna schodzić powietrze z koła, lecz po szybkim napompowaniu jedziemy ile sił dalej aby uciec przed burzą.

Za Stęszewem zaczyna się błyskać i grzmieć bardzo blisko nas. Muszę przyznać, że w życiu nie widziałem piorunów tak blisko siebie, w dodatku aby dotrzeć do jakiś zabudowań musieliśmy przejechać przez szczere pole, dodatkowo przecięte przez jedną z głównych linii energetycznych.

Po chwilach grozy udaje nam się dojechać do zabudować, zatrzymujemy się pod klubem rolnika w Trzcielinie gdzie czekamy na przejście centrum burzy.

Kiedy błyski i grzmoty zaczynają się powoli oddalać i zaczyna padać bardzo przyjemny ochładzający deszczyk, ruszamy.

Ostatnie 20km to bardzo miły leśny odcinek, który pokonujemy już z satysfakcją pokonania pierścienia.

Yes!!! Po 15h zatoczyliśmy koło, zdobyliśmy pierścień i wróciliśmy do punktu startu.

Na zakończenie jeszcze ok 20 km do domu przez Dopiewo-Konarzewo-Chomęcice-Głuchowo-Komorniki-Plewiska.

Podsumowując jestem bardzo zadowolony z wyjazdu. Po pierwsze szlak jest bardzo ciekawy pod względem walorów natury, oraz ciekawych miejsc historycznych. Po drugie jestem zadowolony z swojej formy, kolana i rozłożenia sił, ponieważ bałem się podobnego "kryzysu" psychiczno-fizycznego jak w czasie wyjazdu do Wolsztyna ale było zdecydowanie lepiej. Po trzecie z pomocą mapy udało nam się przejechać szlak bez większych problemów, lecz uważam że osoba nie posiadająca mapy, a kierująca się samymi oznaczeniami będzie się musiała nieźle "nagimnastykować" podczas przejazdu. Po czwarte dziękuje wspaniałej ekipie, dzięki której wycieczka była jeszcze bardzie ciekawa, przyjemna i bardzo często zabawna.

P.S Szkoda, że nie policzyłem ile dokładnie brakuje mi do 1000km w czerwcu, ponieważ zrobił bym jeszcze te 11km

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa pobie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]