Parowozownia Wolsztyn

Sobota, 1 maja 2010 · Komentarze(2)
W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany dzień pierwszego dłuższego wyjazdu. Pogoda do ostatnich chwil nie była pewna lecz byliśmy dobrej myśli.

Tak więc pobudka o godzinie 3:53, dosyć obfite śniadanie (ponieważ zapomniałem zjeść kolacji), herbata i o 4:27 wyruszam po Piotra.

W nocy musiało trochę pokropić, bo drogi były mokre. Po spotkaniu z Piotrem ruszamy jeszcze o ciemku do Głuchowa po resztę ekipy.

Zgodnie z planem chwilę po 5 jedziemy dalej w składzie: Piotr, Mateusz, Paweł, Mateusz, Artur i Ja.

W miarę sprawnie i szybko, przy okazji rozgrzewając się dojeżdżamy do Stęszewa, gdzie nasz peleton zamyka ostatni jeździec - Łukasz, który dojechał z Buku.

Jak ja dawno nie jechałem w takim peletonie...a ponad 200km z taką ekipą w życiu nie miałem okazji śmigać. Mimo tak dużej liczby osób jedzie się bardzo przyjemnie, tempo wyrównane, wszyscy dają radę, nikt nie narzeka. Tak więc sprawnie i szybko mijamy kolejne wsie: Strykowo, Modrze (tradycyjna przerwa przed kościołem), później Maksymilianowo, Kamieniec i przerwa numer dwa dzisiejszego dnia, czyli park w Wielichowie.

Rowery w parku zamiast ludzi?! © sq3mka


Nie było tam zbyt przyjemnie..dzięki komarom gigantom, które na nas polowały, dlatego nasze maszyny musiały stać samotnie.

Kilkanaście minut na jedzenie, picie, pogawędkę i ruszamy dalej już bez przerw prosto do Wolsztyna. Cel numer jeden osiągnięty...w parowozowni krótka przerwa organizacyjna i ruszamy krajową 32 do Kargowej.

Niestety po drodze Łukasz łapie mały kryzys i zawraca w raz z Piotrem do Wolsztyna, natomiast my docieramy najpierw do granicy województw, a następnie do Kargowej.

Granica województw Lubuskie/Wielkopolskie © sq3mka


Droga powrotna do Wolsztyna ogólnie mówiąc z przygodami...Najpierw gonimy parę szosowców...tak nam chcieli uciec, że z 33km/h doszli do 48,8km/h, a potem stwierdziłem, że nie ma co się męczyć...natomiast po kilku minutach Paweł narzucił mocne tempo, lecz Artur nie dawał rady, dlatego postanowiłem go pociągnąć na kole.

Niestety ten odcinek trasy jest dla mnie przeklęty...w zeszłym roku posypało mi się tam kolano, a w tym...poszła dętka i to w jaki sposób. Najpierw huk, trochę zarzuciło mnie w bok i momentalnie nie miałem powietrza w tylnym kole. Najgorsze było to, że opona wyglądała tak:

Rozerwana opona jeszcze 100km do domu...bez komentarza © sq3mka


Jak by tego było mało rozpadało się, a w pobliżu nie było gdzie się schować. Aby wzmocnić nową dętkę i odciążyć oponę przełożyliśmy ją z tyłu na przód, a nową dętkę owinęliśmy starą.
Naprawa roweru w terenowych warunkach © sq3mka

Po około 1h ruszamy z Arturem do Wolsztyna aby spotkać się z resztą peletonu. W mieście zjedliśmy obiad, zrobiliśmy zapasy wody i obejrzeliśmy początek parady parowozów.

Około godziny 14 ruszamy w drogę powrotną. Trzymamy dosyć mocne tempo, wszyscy zregenerowani cisną równo. Niestety ja cały czas martwiłem się, że opona nie wytrzyma, oraz miałem wrażenie, że koło mam przyklejone do asfaltu, ponieważ nie pompowaliśmy dużo powietrza aby nie rozciągać za bardzo opony.
Peleton na zakręcie © sq3mka

Powrót do Poznania właściwie tą samą drogą, przerwy również w Wielichowie i Modrze, oraz techniczna w okolicach Kamieńca.

W Stęszewie rozdzielamy się, reszta w swoją stronę, a Ja z Piotrem przez Szreniawę i Komorniki do Poznania.

Do domu wszedłem chwilę przed 18.

Podsumowując...wycieczka udana, mimo przelotnych opadów deszczu jechało się świetnie, wiatr minimalny...a ekipa...co tu dużo pisać, po prostu spisała się ŚWIETNIE. Dziękuje Wam!!! za wspólny wyjazd i liczę na następne w tym gronie.

No i jeszcze cała trasa:

Komentarze (2)

bartek9007 - Dzięki, a wiesz jakoś nigdy nie zwracałem specjalnie uwagi na przewyższenia podawane przez bikemap.

sq3mka 08:23 czwartek, 6 maja 2010

30 m przewyższeń :) niespotykane :) Niemniej jednak gratuluję dystansu :)
Ile mialś najwiecej przewyższeń w życiu :)?

bartek9007 20:06 poniedziałek, 3 maja 2010
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa tynie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]