Noc Świętojańska
Czwartek, 24 czerwca 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Kelly's, Powyżej 100km
Dzisiaj obchodzimy noc świętojańską, dlatego postanowiliśmy uczcić ją kręceniem od zachodu do wschodu słońca. O godzinie 20:50 przyjechał po mnie Mateusz z Grzegorzem.
Ruszyliśmy trasą, którą bardzo często jeżdżę na szosie tzn. Junikowo, Skórzewo, Wysogotowo, Więckowicie. Miałem nadzieję na sfotografowanie zachodu słońca…niestety, do dobrego miejsca dojechaliśmy spóźnieni jakieś 10min. Do Więckowic ciśniemy niezłym tempem – średnia oscyluje w granicach 28-28,5km/h. Następnie skręcamy na Dopiewo. Odpuszczamy mocne tempo i zaczynamy spokojniejszą jazdę, gaworząc przy okazji o różnych nie rowerowych sprawach. Robi się coraz ciemniej, a my mijamy najpierw Dopiewo dalej Konarzewo, Chomęcice aż dojeżdżamy do Głuchowa, gdzie robimy przerwę poczekalniowo-techniczną. Paweł z młodym zaczynają ostatnie przygotowania do wyjazdu, a przy okazji czekamy na naszego „Karpaczowego” kolegę Mateusza.
W końcu, przed 23 zaczynamy na dobre nasz nocny wypad. Punkt numer jeden dzisiejszej trasy…przejazd Grajzerówką. Najpierw kawałek terenem w Szreniawie, następnie już po Grajzerówkowych płytach. Pierwszą przerwę robimy przed dawnym pałacem Greisera, a dzisiejszym muzeum oraz siedzibą władz parku. Niestety Pawłowi co chwilę schodzi powietrze z koła, a przez brak drugiego „czegoś” służącego jako łyżka do opon nie udało nam się jej ściągnąć, dlatego Paweł z Mateuszem rezygnują z dalszej trasy – telefon do taty i w samochodzie do domu.
Kolejne kilometry kręcimy w trzech: Grzegorz, Mateusz i Ja. Postanowiliśmy zjechać nad j.Góreckie w celu sfotografowania księżyca. Niestety przy pierwszym zejściu nad sam brzeg jezioro siedzieli jacyś ludzie, którzy byli chyba bardziej wystraszeni naszych lampek niż my zdziwieni ich obecnością. Jednak nie ma co kusić losu, dlatego wycofujemy się z powrotem na Graiserówkę.
Żeby było ciekawiej po drodze biegła koło nas rodzina dzików…początkowo jak zobaczyłem dwa małe warchlaki biegnące koło mnie myślałem, że są to zające, ale jak usłyszałem mocniejsze trzaski gałęzi jakieś 1,5m od mnie zrozumiałem, że to muszą być dziki – nawet cała rodzinka. Nie chcąc konfrontacji z zdenerwowanymi rodzicami maluchów ruszamy trochę szybciej, dzięki czemu już po kilkunastu metrach znowu zostajemy sami ciasno otoczeni przez ciemność nocy.
Około 1 wyjeżdżamy z WPN, kierując się przez Łęczycę i Luboń do Poznania.
Naszym pierwszym Poznańskim celem jest Malta.
Dalej Katedra oraz widok na Wartę.
Podjechaliśmy również pod targi, niestety dzisiaj nieoświetlone. Na zakończenie dzisiejszego wyjazdu około 3:30 ruszamy Grunwaldzką przez Plewiska do Głuchowa, ponieważ musiałem odprowadzić chłopaków. W drogę powrotną ruszam samotnie. Słońce wstaje, lampki przestają być potrzebne, a na termometrze zaledwie 9 stopnie wiec cholernie zimno jak na lato. Do domu docieram chwilę przed 5.
Później Herbatka, szybki prysznic i spać, a pobudka już o 8:45.
Ruszyliśmy trasą, którą bardzo często jeżdżę na szosie tzn. Junikowo, Skórzewo, Wysogotowo, Więckowicie. Miałem nadzieję na sfotografowanie zachodu słońca…niestety, do dobrego miejsca dojechaliśmy spóźnieni jakieś 10min. Do Więckowic ciśniemy niezłym tempem – średnia oscyluje w granicach 28-28,5km/h. Następnie skręcamy na Dopiewo. Odpuszczamy mocne tempo i zaczynamy spokojniejszą jazdę, gaworząc przy okazji o różnych nie rowerowych sprawach. Robi się coraz ciemniej, a my mijamy najpierw Dopiewo dalej Konarzewo, Chomęcice aż dojeżdżamy do Głuchowa, gdzie robimy przerwę poczekalniowo-techniczną. Paweł z młodym zaczynają ostatnie przygotowania do wyjazdu, a przy okazji czekamy na naszego „Karpaczowego” kolegę Mateusza.
księżyc© sq3mka
W końcu, przed 23 zaczynamy na dobre nasz nocny wypad. Punkt numer jeden dzisiejszej trasy…przejazd Grajzerówką. Najpierw kawałek terenem w Szreniawie, następnie już po Grajzerówkowych płytach. Pierwszą przerwę robimy przed dawnym pałacem Greisera, a dzisiejszym muzeum oraz siedzibą władz parku. Niestety Pawłowi co chwilę schodzi powietrze z koła, a przez brak drugiego „czegoś” służącego jako łyżka do opon nie udało nam się jej ściągnąć, dlatego Paweł z Mateuszem rezygnują z dalszej trasy – telefon do taty i w samochodzie do domu.
Muzeum przyrodnicze w WPN© sq3mka
Kolejne kilometry kręcimy w trzech: Grzegorz, Mateusz i Ja. Postanowiliśmy zjechać nad j.Góreckie w celu sfotografowania księżyca. Niestety przy pierwszym zejściu nad sam brzeg jezioro siedzieli jacyś ludzie, którzy byli chyba bardziej wystraszeni naszych lampek niż my zdziwieni ich obecnością. Jednak nie ma co kusić losu, dlatego wycofujemy się z powrotem na Graiserówkę.
Żeby było ciekawiej po drodze biegła koło nas rodzina dzików…początkowo jak zobaczyłem dwa małe warchlaki biegnące koło mnie myślałem, że są to zające, ale jak usłyszałem mocniejsze trzaski gałęzi jakieś 1,5m od mnie zrozumiałem, że to muszą być dziki – nawet cała rodzinka. Nie chcąc konfrontacji z zdenerwowanymi rodzicami maluchów ruszamy trochę szybciej, dzięki czemu już po kilkunastu metrach znowu zostajemy sami ciasno otoczeni przez ciemność nocy.
Około 1 wyjeżdżamy z WPN, kierując się przez Łęczycę i Luboń do Poznania.
Naszym pierwszym Poznańskim celem jest Malta.
Malta© sq3mka
Dalej Katedra oraz widok na Wartę.
Katedra Poznańska© sq3mka
Bloki nad Wartą© sq3mka
Warta i poznańskie mosty© sq3mka
Podjechaliśmy również pod targi, niestety dzisiaj nieoświetlone. Na zakończenie dzisiejszego wyjazdu około 3:30 ruszamy Grunwaldzką przez Plewiska do Głuchowa, ponieważ musiałem odprowadzić chłopaków. W drogę powrotną ruszam samotnie. Słońce wstaje, lampki przestają być potrzebne, a na termometrze zaledwie 9 stopnie wiec cholernie zimno jak na lato. Do domu docieram chwilę przed 5.
Później Herbatka, szybki prysznic i spać, a pobudka już o 8:45.