Rano do szkoły. Trochę się spóźniłem ale co tam się będę spieszył. Po drodze ciekawa akcja policji która masowo usuwała samochody z chodników...panowie chodzili z megafonami i prosili o usunięcie pojazdów...a jak ktoś nie przyszedł to czekały lawety. To wszystko chwilę po 7.
Po szkole spokojnie z Pawłem i Robertem do mnie. Przebrałem się i ruszyliśmy do auchan w Komornikach, gdzie pożegnałem się z Robertem i po chwili oczekiwania z Pawłem.
Dalej już samotnie przez Komorniki do WPN-u. Tam graiserówką nad Góreckie, a na zakończenie singletrackiem do wyspy zamkowej.
Około 9:20 przyjechał po mnie Maciej i wspólnie pojechaliśmy do Komornik na jednodniową robotę. Jechałem neosem z bijąca i poszarpaną przy obręczy oponą ale jakoś dałem radę przejeździć.
Powrót około 18:30
P.S Nowe opony już są także przy najbliższej okazji trzeba ruszać w teren.
W końcu nadszedł tak długo wyczekiwany dzień pierwszego dłuższego wyjazdu. Pogoda do ostatnich chwil nie była pewna lecz byliśmy dobrej myśli.
Tak więc pobudka o godzinie 3:53, dosyć obfite śniadanie (ponieważ zapomniałem zjeść kolacji), herbata i o 4:27 wyruszam po Piotra.
W nocy musiało trochę pokropić, bo drogi były mokre. Po spotkaniu z Piotrem ruszamy jeszcze o ciemku do Głuchowa po resztę ekipy.
Zgodnie z planem chwilę po 5 jedziemy dalej w składzie: Piotr, Mateusz, Paweł, Mateusz, Artur i Ja.
W miarę sprawnie i szybko, przy okazji rozgrzewając się dojeżdżamy do Stęszewa, gdzie nasz peleton zamyka ostatni jeździec - Łukasz, który dojechał z Buku.
Jak ja dawno nie jechałem w takim peletonie...a ponad 200km z taką ekipą w życiu nie miałem okazji śmigać. Mimo tak dużej liczby osób jedzie się bardzo przyjemnie, tempo wyrównane, wszyscy dają radę, nikt nie narzeka. Tak więc sprawnie i szybko mijamy kolejne wsie: Strykowo, Modrze (tradycyjna przerwa przed kościołem), później Maksymilianowo, Kamieniec i przerwa numer dwa dzisiejszego dnia, czyli park w Wielichowie.
Nie było tam zbyt przyjemnie..dzięki komarom gigantom, które na nas polowały, dlatego nasze maszyny musiały stać samotnie.
Kilkanaście minut na jedzenie, picie, pogawędkę i ruszamy dalej już bez przerw prosto do Wolsztyna. Cel numer jeden osiągnięty...w parowozowni krótka przerwa organizacyjna i ruszamy krajową 32 do Kargowej.
Niestety po drodze Łukasz łapie mały kryzys i zawraca w raz z Piotrem do Wolsztyna, natomiast my docieramy najpierw do granicy województw, a następnie do Kargowej.
Droga powrotna do Wolsztyna ogólnie mówiąc z przygodami...Najpierw gonimy parę szosowców...tak nam chcieli uciec, że z 33km/h doszli do 48,8km/h, a potem stwierdziłem, że nie ma co się męczyć...natomiast po kilku minutach Paweł narzucił mocne tempo, lecz Artur nie dawał rady, dlatego postanowiłem go pociągnąć na kole.
Niestety ten odcinek trasy jest dla mnie przeklęty...w zeszłym roku posypało mi się tam kolano, a w tym...poszła dętka i to w jaki sposób. Najpierw huk, trochę zarzuciło mnie w bok i momentalnie nie miałem powietrza w tylnym kole. Najgorsze było to, że opona wyglądała tak:
Jak by tego było mało rozpadało się, a w pobliżu nie było gdzie się schować. Aby wzmocnić nową dętkę i odciążyć oponę przełożyliśmy ją z tyłu na przód, a nową dętkę owinęliśmy starą.
Po około 1h ruszamy z Arturem do Wolsztyna aby spotkać się z resztą peletonu. W mieście zjedliśmy obiad, zrobiliśmy zapasy wody i obejrzeliśmy początek parady parowozów.
Około godziny 14 ruszamy w drogę powrotną. Trzymamy dosyć mocne tempo, wszyscy zregenerowani cisną równo. Niestety ja cały czas martwiłem się, że opona nie wytrzyma, oraz miałem wrażenie, że koło mam przyklejone do asfaltu, ponieważ nie pompowaliśmy dużo powietrza aby nie rozciągać za bardzo opony.
Powrót do Poznania właściwie tą samą drogą, przerwy również w Wielichowie i Modrze, oraz techniczna w okolicach Kamieńca.
W Stęszewie rozdzielamy się, reszta w swoją stronę, a Ja z Piotrem przez Szreniawę i Komorniki do Poznania.
Do domu wszedłem chwilę przed 18.
Podsumowując...wycieczka udana, mimo przelotnych opadów deszczu jechało się świetnie, wiatr minimalny...a ekipa...co tu dużo pisać, po prostu spisała się ŚWIETNIE. Dziękuje Wam!!! za wspólny wyjazd i liczę na następne w tym gronie.
Dzisiaj do szkoły z Piotrem. Jechało się bardzo przyjemnie i bez żadnych ekscesów z kierowcami. W szkole 2h i do domu także zaczynamy weekend majowy!!!
Na Kaponierze odłączyliśmy się od grupy i wróciliśmy na Górczyn, na spotkanie.
Dzisiaj również pierwszy test neosa po liftingu. Generalnie wszystko działa bardzo dobrze, poza przerzutkami które muszę jeszcze doregulować. Zdjęcia i szczegóły roweru wkrótce.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com