Dzisiaj Standard z Pawłem. W drodze powrotnej musiałem trochę skrócić trasę, ponieważ zaczynało robić się ciemno, a ja zapomniałem zamontować tylnej lampki. Dzisiaj także przekroczyłem rowerem 4000km. Trasa: Poznań-Fabianowo-Komorniki-Głuchowo-Chomęcice->Głuchowo-Komorniki-Plewiska-Poznań
Dzisiaj pojechałem po lampkę do Mateusza, później zawieźć koszulkę do Głuchowa i wyszedł prawie całkowicie standardowy przejazd z tym, że musiałem trochę odbić po lampkę.
Po drodze miałem okazję poznać znakomite polskie objazdy i musiałem trochę pokombinować aby wrócić na asfalt.
W drodze powrotnej jazdę skutecznie utrudniał dość silny wiatr ale mimo to zaplanowaną średnią udało się utrzymać.
Dzisiaj właściwie nie miałem nigdzie jechać ale jakoś się rozpogodziło i ruszyłem. Najpierw planowałem trasę tak na 10km ale jak już się rozgrzałem to zrobiłem standard:
po prawie dwóch tygodniach przerwy wyszedłem na rower. Przerwa w jeździe była związana z problemami kolana, oraz zwłaszcza ostatnio ciągłymi opadami. Dzisiaj rano bardzo ładnie zaświeciło słoneczko, więc doszedłem do wniosku, że trzeba to wykorzystać i zrobić chociaż krótką trasę, dlatego standardowo:
Dzisiaj zrobiłem prawie taką samą trasę jak wczoraj. Najpierw samotnie nad jeziorko trochę się poopalać, a w drodze powrotnej po Pawła i razem do Poznania.
Dzisiaj postanowiłem się wybrać bardzo rekreacyjnie do WPN-u. Pojechałem przez Głuchowo, Chomęcice i nad jeziorem Chomęcickim zrobiłem sobie przerwę...poleżałem sobie na trawie, poobserwowałem otaczającą mnie przyrodę i ruszyłem w drogę powrotną.
Zatrzymałem się jeszcze trochę u Pawła na pogawędkę i po 1,5h ruszam dalej do domu. Standardową szosową trasą, dzisiaj bez żadnych prób bicia rekordów, spokojnie, rekreacyjnie do celu.
W tygodniu chciałem koniecznie dobić rowerem do 3000. Ten dzień wypadł dzisiaj i ruszyłem po Pawła, który niestety miał problemy z kołem w swoim kellys-ie i ruszył ze mną na wyścigi wyśmienitym szosowym Rometem. Muszę przyznać, że szło mu całkiem nieźle, a nawet bardzo dobrze. To już wystarczyło do osiągnięcia dzisiejszego minimum. W drodze powrotnej przekroczyłem jeszcze trochę próg. Myślę, że do końca wakacji wpadną jeszcze 2 albo 3 tysiące
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com