Rano do szkoły na 9. Powrót około 13 z przystankiem w cykloturze odebrać szprychy. Wieczorem natomiast szosą na korki.
Cały dzień wietrzny i pochmurny ale chociaż nie padało. Co do trasy to remont Bułgarskiej już od 3 lat utrudnia mi dojazd do szkoły, a roboty jak się wloką tak się wloką, a zostały 2 miesiące.
Niedzielne przedpołudnie to chyba najlepszy czas na rower, ludzie albo jeszcze śpią albo są w kościołach, a wtedy ja niepostrzeżenie mknę swoją czerwono czarną rakietą. Dzisiaj nie było to takie łatwe, ze względu na dość mocny wiatr, który zwłaszcza w pierwszej połowie trasy mocno utrudniał. Utrudniał na tyle, że prawie zmiotłem przydrożną tablice. Całe szczęście przyjęła siłę uderzenia i tylko trochę się wygięła.
Trasa bardzo płaska. Pierwsza połowa z mocno pomagającym wiatrem w plecy, natomiast w drodze powrotnej nieźle mnie wyziębiło od bocznego lub frontowego wiatru.
Krótki wypad szosą do cyklotura odebrać piastę. Miałem w planach kupić od razu szprychy ale...no właśnie...ale nie kupiłem z powodu niezależnego ode mnie - szkoda się rozpisywać.
W każdym razie pogoda bardzo ładna, w miarę ciepło (jak na marzec oczywiście) i słonecznie.
Dzisiaj udało nam się z Pawłem zrobić wreszcie jakąś wspólną dłuższą trasę. Początkowo mieliśmy jechać w różne strony i o różnych godzinach, jednak tak się nam wszystko poukładało że około 11 spotkaliśmy się przy cmentarzu Junikowskim.
To co dzisiejszego dnia najważniejsze...to pogoda. Piękna i słoneczna. Bez jednej chmurki i z zaledwie delikatnym wiatrem. Jakże przyjemna odmiana po ostatnich wichurach.
Nad trasą nie zastanawialiśmy się wiele. Celem był Buk i odwiedziny u Dawida. Chwilę u niego odpoczęliśmy i ruszyliśmy w drogę do domu przez Stęszew i Rosnówko.
Ostatnie kilometry to standardowy powrót Fabianowską, a następnie przez Junikowo.
Na zakończenie tradycyjnie mapka:
P.S Dzisiaj przy robieniu zdjęć wrócił do łask stary nikon colpix s10. Nie ma się takiego wpływu na zdjęcie jak przy lustrzance ale zawsze można uwiecznić niepowtarzalne chwile.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com