Piękny słoneczny dzień. Po południu porywam swoją szosówkę i ruszamy na bardzo dobrze znaną trasę. Luboń, Łęczyca, Puszczykowo, podjazd pod stacje na Osowej górze. Następnie zjazd (v max) i drogą wojewódzką do Stęszewa. Chwile DK5, dalej ostro w lewo i cały czas prosto aż do samego Dopiewa. Tam już nawrotka w stronę Poznania -> Gołuaki, Plewiska, Fabianowo, Junikowo.
Po powrocie z wyprawy brakowało mi jakiego chociaż krótkiego szosowego kręcenia. Wreszcie po ponad dwóch tygodniach się udało. Pogoda fenomenalna, bezchmurnie i ciepło. Wyruszam z domu krótko po 10. Kręcę trasą standardu, następnie w Chomęcicach skręcam na Konarzewo. Tam zaczynam zawracać w stronę Poznania. Najpierw mijam Dopiewiec, później Gołuski i już docieram do podpoznańskich Plewisk. Ostatnie kilometry tradycyjnie przez Fabianowo i Junikowo.
Szybko popołudniowo/wieczorna pętla, częściowo trasą standardu. Postanowiłem trochę urozmaicić pomykanie i z Chomęcic udałem się do Konarzewa. Dalej skręcam mocno w prawo docierając do Dopiewca. Następnie kieruje się już w stronę Gołusek i Poznania. Przez dobre kilka kilometrów łapie ciągnik, który tworzył tunel powietrzny przy przyzwoitej prędkości ok 38km/h. Końcówka trasy zupełnie normalnie, przez Fabianowo i Junikowo.
Kilka dni temu odebrałem nową oponę do meridy...więc dzisiaj wreszcie mogłem rozruszać jej zastane części. Trasa króciutka ze względu na uciążliwe samochody, które w piątkowe popołudnie szczególnie dają w kość.
Po wyprawie chęć na jeżdżenie wcale nie zmalała. Postanowiłem odwiedzić dzisiaj stare kąty i przejechać szosą trasę standardu. Od ostatniego przejazdu minęło trochę czasu, a i kilka rzeczy zdążyło się zmienić. Tą która najbardziej jest nowy asfalt z Rosnowa do Komornik.
Co do samej jazdy to pierwsza połowa pod dość mocny wiatr ale za to druga zrekompensowała początkowe trudy.
Pogoda w miarę...trochę pochmurno i wietrznie...ale ciepło.
Chciałem przed wyprawą przejechać się na szosie, a że musiałem jeszcze pojechać do Pati okazja sama się trafiła. Niestety dojazdu na Piątkowo zbyt dobrego nie ma, dlatego musiałem kręcić w towarzystwie sporej ilości samochodów.
Po zrobieniu roweru Patrycji postanowiliśmy przejechać krótką pętle przez Radojewo i Morasko. Niestety okazało się, że po wyprawie posypało się tylne koło mojej towarzyszki - 6 szprych do wyrzucenia, a reszta wcale nie jest w dobrym stanie. Chociaż nie można zapominać, że jest to 10 letnie koło.
W drodze powrotnej posiedzieliśmy chwilę przy kampusie UAM-u.
Powrót do domu szybki i sprawy tą samą trasą, którą przyjechałem.
Dzisiaj Paweł z Mariuszem ruszają na karkołomny wyjazd 3x200km z Poznania do Berlina. Postanowiłem trochę im potowarzyszyć w pierwszych kilkudziesięciu kilometrach.
Pobudka o godzinie 6:30. Szybkie śniadanie i ruszam w trasę. Z chłopakami spotykam się w Głuchowie, z którego wspólnie jedziemy do Buku. Między czasie dość znacznie się rozpadało. Mimo to było dosyć ciepło, więc nie jechało się najgorzej.
Rozstajemy się w Buku. Paweł z Mariuszem jadą dalej w stronę Nowego Tomyśla, a ja skręcam w drogę wojewódzką 306, którą docieram do Stęszewa.
Dalej kręcę DK 5 do Rosnówka, a końcówka po trasie standardu przez Komorniki, Plewiska i Fabianowo.
Planowałem standard na dzisiejszy poranek. Jednak kilka minut przed wyjściem zadzwonił Paweł. Zamieniliśmy "dwa słowa" przez telefon i po niespełna 40 min byłem u niego w Głuchowie.
Dalej ruszamy na dość przyjemną pętle przez Chomęcice, Konarzewo, Trzcielin, Stęszew, Rosnówko.
Jedziemy bez jakiegoś mocnego kręcenia rozmawiając o sprawach ważnych i mniej ważnych. Dawno nie mieliśmy okazji się tak przejechać.
W drodze powrotnej robię kilkuminutową przerwę przed domem Pawła, pożyczam książkę, zostaje odprowadzony do Plewisk, a ostatnie 10km kręcę samotnie.
Na dzisiejszą trasę nie miałem zbyt wielkiego pomysłu. Trochę się wahałem gdzie jechać, jednak ostatecznie postanowiłem zrobić pętle przez Mosinę i Stęszew zaliczając po drodze Osową Górę. Z domu wyjechałem krótko po 10. Na początek pedałowałem przez Junikowo i Świerczewo, następnie Luboń i Wiry. Po minięciu Puszczykowa postanowiłem zrobić krótką przerwy przy rezerwacie.
Kolejny punkt dzisiejszej wycieczki to już Osowa Góra. Na razie podobnie jak ostatnio tylko jeden podjazd ale za to podjeżdżało się już zdecydowanie łatwiej i szybciej.
Za Stęszewem spotkał mnie pech. Przejechałem po kawałkach szkła. Jeden z nich oczywiście wbił się w oponę. Wszystko byłoby okej gdyby nie to, że po wymianie dętki powietrze nadal uciekało (wyjąłem oczywiście wcześniej felerny kawałek szkła), a ja jak na złość zapomniałem z domu wziąć zestawu z łatkami.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com