Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 7

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(0)
Dzisiejszy dzień, a zwłaszcza jego początek przygnębiający. Budzimy się o 6. Na dworze strasznie zimno, około 12, aż się wierzyć nie chce, że to trzeci dzień lipca.

Kiedy w końcu się spakowaliśmy podjechaliśmy kawałek do Dacic aby zjeść śniadanie i wydać resztę drobnych koron.

Między czasie mijamy znak z ciekawym podpisem który brzmi jak: "zaczątek chamskiego nasypu", przynajmniej dla mnie zawsze gdy to przeczytałem znaczyło to właśnie tyle:

Chamski posyp?! © sq3mka


Korzystając z okazji chciał bym potwierdzić, że Czechy są świetne dla rowerzystów...wspaniałe drogi, góry, świetne oznaczenia oraz jazda kierowców...po prostu wzorcowa; zachowanie bezpiecznej odległości przy wyprzedzaniu rowerzysty to tam standard.

Więc wszystkim którzy się wahają z czystym sumieniem mogę polecić Czechy na rowerowy wypoczynek...

Po około 1,5h docieramy do Austrii:

Przejście graniczne CZ - A © sq3mka


Austriacka informacja drogowa © sq3mka


Jako, że nie mieliśmy dzisiaj specjalnej ochoty na kombinowanie i szukanie drogi, wybieramy najprostszy wariant drogą krajową. Jak pozornie mogło by się wydawać nie było by to najgorsze rozwiązanie ze względu na niewielki ruch, tym bardziej, że była niedziela, więc tiry przejeżdżały bardzo rzadko.


Na nasze szczęście gdy docieramy do Waidhofen an der Thaya dostajemy silny wiatr w plecy, który bardzo nam pomaga.

Panorama Austrii © sq3mka


Po dojechaniu miejscowości Horn, mamy wrażenie, że ludzi gdzieś wchłonęło...wszędzie pełno marketów i wszystkie zamknięte na cztery spusty ale w końcu to niedziela, co w Austrii oznacza prawie całkowity zakaz handlu, poza stacjami benzynowymi, które de facto najczęściej są automatyczne oraz McDonaldami. W tym ostatnim udaje nam nabrać trochę wody do ugotowania kolacji. Co ciekawe sklepów 24h też w Austrii raczej nie uświadczymy...

Na uwagę dzisiejszego dnia zasługuje chyba najdłuższy zjazd mojego życia...jak widać z profilu miał około 20km plus wiatr w plecy równa się jakieś 40 min bez pedałowania - chyba, że ktoś lubi...

Zimno, pochmurno, wietrznie © sq3mka


...i tak po niespełna 106km rozbijamy się przy drodze krajowej i bliskim sąsiedztwie jakieś firmy, w której całą noc działał jakiś silnik...ale najważniejsze, że byliśmy dobrze schowani, bo jak wielu uświadczyło i jak sami słyszeliśmy Austryjacka mentalność wobec śpiących nie dziko nie jest zbyt przyjazna.



<= Dzień poprzedni
/ Dzień następny =>

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa abard

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]