Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 10
Środa, 6 lipca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Kelly's, Powyżej 100km, Trójkąt Wyszehradzki 2011
Czas opuścić Wiedeń i bardzo sympatyczne wujostwo Pawła. Na rowery wsiadamy po 10. Od razu wjeżdżamy na Naddunajską ścieżkę rowerową. Początkowo trochę pobłądziliśmy i trafiliśmy na bodaj 3 kilometrową plażę nudystów. Generalnie plażowicze niezbyt przychylnie na nas spoglądali...ale co poradzić gdybyśmy od razu znaleźli właściwą drogę chętnie byśmy tam nie jechali.
Gdy wyjechaliśmy w końcu na właściwą trasę, jechaliśmy przez ogromną stację magazynowania paliwa. Takich zbiorników jak na zdjęciu było tam mnóstwo. Wszędzie pełno, rur, zaworów panów w kaskach i kamer:
Jadąc dalej jedziemy wzdłuż najprawdopodobniej zapasowego koryta Dunaju obrośniętego trawą prawie jak na boisku piłkarskim:
Dunaj jest piękną rzeką, a pływające na nim barki i różne statki turystyczne dopełniają ten obraz:
Przejeżdżając przez ostatnią Austriacką miejscowość podczas tej wyprawy ostatni raz spoglądam na wyjątkowo duże (w porównaniu z Polskimi) tablice z nazwami miast:
Jeszcze przed przekroczeniem granicy naszym oczom ukazuje się Bratysława:
Jeszcze tylko kilka kilometrów i docieramy do samego centrum miasta:
Podczas zakupów w jednym z Bratysławskich sklepów miałem niezbyt przyjemną sytuację. Otóż zadowolony z zakupów płacąc moimi jedynymi 50 euro Pani sprzedawczyni informuje mnie, że nie może przyjąć tego banknotu. Udaje się jeszcze na konsultacje do kierownika ale nic z tego...oddaje mi pieniądze, a moje zakupy zostają na ladzie. Pani tłumaczy mi, że muszę iść do banku spróbować wymienić pieniądze. Tak też zrobiłem...chociaż wybrałem chyba jakiś ekskluzywny bank, ponieważ krążyli po nim sami Panowie i Panie w garniturach. Dziwnie czułem się tam w sandałach i krótkim rękawku i spodenkach...ale po tłumaczeniu co stało się z banknotem dwie Panie pochyliły się nad nim, prześwietliły go w dwóch różnych urządzeniach, zastanowiły się jeszcze chwilę...i...udało się! Mam nowe 50 euro, więc drugie podejście do zakupów przed mną, całe szczęście udane.
Obkupieni trafiamy na jak ją nazwałem Naddunajską autostradę rowerową:
Tylu rowerzystów i rowerzystek na jednej drodze jeszcze nigdy nie widziałem...jechało się tak jakby zamiast samochodów wszyscy jeździli rowerami.
Późnym popołudniem docieramy do Węgier:
Dzisiejszy dzień kończymy kilka kilometrów przed Dunakliti...
Kiedy jeszcze nie rozbiliśmy do końca namiotu obok nas przejechał samochód. Pasażerowi widać byli trochę zdziwieni; tak jak my...jednak przejechali dalej i tyle ich widzieliśmy. Pół godziny później leżąc już w namiocie..mieliśmy wrażenie, że zostaniemy staranowani przez ciągnik wracający z pobliskiego pola...całe szczęście pojechał inną ścieżką...ot taki ciekawy wieczór.
<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>
Naddunajska ścieżka rowerowa© sq3mka
Gdy wyjechaliśmy w końcu na właściwą trasę, jechaliśmy przez ogromną stację magazynowania paliwa. Takich zbiorników jak na zdjęciu było tam mnóstwo. Wszędzie pełno, rur, zaworów panów w kaskach i kamer:
Zbiorniki Paliwowe© sq3mka
Jadąc dalej jedziemy wzdłuż najprawdopodobniej zapasowego koryta Dunaju obrośniętego trawą prawie jak na boisku piłkarskim:
Koryto Dunaju© sq3mka
Dunaj jest piękną rzeką, a pływające na nim barki i różne statki turystyczne dopełniają ten obraz:
Zakole Dunaju© sq3mka
Przejeżdżając przez ostatnią Austriacką miejscowość podczas tej wyprawy ostatni raz spoglądam na wyjątkowo duże (w porównaniu z Polskimi) tablice z nazwami miast:
Koniec miejscowości© sq3mka
Jeszcze przed przekroczeniem granicy naszym oczom ukazuje się Bratysława:
Bratysława i Euro Velo 6© sq3mka
Jeszcze tylko kilka kilometrów i docieramy do samego centrum miasta:
Panorama Dunaju© sq3mka
Zamek Bratysławski© sq3mka
Opera Narodowa© sq3mka
Trolejbus© sq3mka
Centrum Bratysławy© sq3mka
Podczas zakupów w jednym z Bratysławskich sklepów miałem niezbyt przyjemną sytuację. Otóż zadowolony z zakupów płacąc moimi jedynymi 50 euro Pani sprzedawczyni informuje mnie, że nie może przyjąć tego banknotu. Udaje się jeszcze na konsultacje do kierownika ale nic z tego...oddaje mi pieniądze, a moje zakupy zostają na ladzie. Pani tłumaczy mi, że muszę iść do banku spróbować wymienić pieniądze. Tak też zrobiłem...chociaż wybrałem chyba jakiś ekskluzywny bank, ponieważ krążyli po nim sami Panowie i Panie w garniturach. Dziwnie czułem się tam w sandałach i krótkim rękawku i spodenkach...ale po tłumaczeniu co stało się z banknotem dwie Panie pochyliły się nad nim, prześwietliły go w dwóch różnych urządzeniach, zastanowiły się jeszcze chwilę...i...udało się! Mam nowe 50 euro, więc drugie podejście do zakupów przed mną, całe szczęście udane.
Obkupieni trafiamy na jak ją nazwałem Naddunajską autostradę rowerową:
Naddunajska autostrada rowerowa© sq3mka
Tylu rowerzystów i rowerzystek na jednej drodze jeszcze nigdy nie widziałem...jechało się tak jakby zamiast samochodów wszyscy jeździli rowerami.
Późnym popołudniem docieramy do Węgier:
Węgierska granica© sq3mka
Dzisiejszy dzień kończymy kilka kilometrów przed Dunakliti...
Kiedy jeszcze nie rozbiliśmy do końca namiotu obok nas przejechał samochód. Pasażerowi widać byli trochę zdziwieni; tak jak my...jednak przejechali dalej i tyle ich widzieliśmy. Pół godziny później leżąc już w namiocie..mieliśmy wrażenie, że zostaniemy staranowani przez ciągnik wracający z pobliskiego pola...całe szczęście pojechał inną ścieżką...ot taki ciekawy wieczór.
<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>