Dzisiaj umówiłem się po raz kolejny na szosę z Mateuszem...początkowo miał z nami jechać jeszcze jechać Tomek lecz ostatecznie pojechaliśmy tylko we dwóch.
Z domu wyjeżdżam po 11 i od razu ruszam Głogowską, później przez Świerwczewo do Lubonia po Mateusza.
Dalej już wspólnie jedziemy mocnym tempem przez Puszczykowo, Mosinę, Drużynę. W Pecnie skręcamy do Głuchowa...w drodze do którego nieźle zwolniliśmy, jadąc pod spory wmordewiatr, jednak przynajmniej mogliśmy w miarę normalnie pogadać.
W Głuchowie wjeżdżamy na krajową 5 w kierunku Poznania. Początkowe kilometry to zmaganie z bocznym wiatrem, lecz po kilku kilometrach dostajemy wiatr w plecy, tempo szybko wzrasta i z regularnymi zmianami w mgnieniu oka docieramy do Komornik gdzie się rozdzielamy, Mateusz w stronę Lubonia, a ja przez Komorniki , Plewiska i kawałek w Poznaniu do domu.
Nareszcie udało mi się umówić na wspólną jazdę z Mateuszem. Wreszcie mogłem usiąść na kole komuś jadącemu na szosie.
Z domu wyjechałem przed 14. Od razu ruszam w kierunku Szamotuł, gdzie znajdował się Mateusz.
Po drodze spotkała mnie ulewa, już po chwili razem z madzią byliśmy cali przemoczeni (był to jej pierwszy raz). Na szczęście już po kilku minutach wyjeżdżam spod chmury i wjeżdżam z powrotem na na asfalt.
Około 10 km przed Szamotułami spotykam Mateusza. Szybki nawrót i ruszamy z powrotem do Poznania.
Mimo, że Jarzyna był zmęczony po turnieju jechaliśmy całkiem szybko robiąc zmiany co 3-4km...i tak nie wiedzieć kiedy dotarliśmy do Poznania, gdzie znowu spotyka nas deszcz. Jednak zatrzymujemy się koło cmentarza Junikowskiego na pogawędkę. Po jakiś 15min ruszamy ślimaczym tempem dalej gadając...
Jak by przygód deszczowych było mało to 3km przed domem złapał nas grad, który tak ciął po rękach, że musieliśmy zjechać pod dach...momentalnie zrobiło się zimno, a obaj jechaliśmy na krótko ale co tam.
Po 10min ruszamy dalej...razem jeszcze kilka kilometrów i rozdzielamy się przed moim domem.
Wrażenia ze wspólnej jazdy...super. Dzięki!!! Mam nadzieję na powtórkę i czekam na resztę ekipy...
Ponieważ obiecałem Pawłowi, że pojadę odprowadzić go do domu z jego ostatniego wypadu...wyjechałem około 15...
Najpierw Hetmańską, dalej przez Wiórek i Rogalinek..tam odbijam o 90 stopni na Rogalin i Kórnik. Kilka kilometrów za Rogalinem spotykam Tomka, a już po chwili nadjeżdża Paweł. W drodze powrotnej do peletonu dołącza się Mateusz.
Gdy dojeżdżamy do Mosiny Tomek z Mateuszem odbijają na Osową, a my z Pawłem jedziemy przez Łódź, Stęszew, Konarzewo (strasznie wiało) aż wreszcie docieramy do Głuchowa.
Chwilę gadamy, uzupełniam bidon i ruszam samotnie do domu.
Wczoraj trochę odpoczęłliśmy, a dzisiaj trzeba jechać do pracy. Wczesna pobudka i samotny powrót do Poznania na chwilę do domu. Tam zmiana rowerów i do pracy.
Dzsiaj po pracy do Piotra na działkę na grilla. Po powrocie z pracy szybki przysznic, przepakownie i ruszam po Pawła do Głuchowa. Dalej już wspólnie przez Więckowicie do Niepruszewa, gdzie oddajemy się błogiemu grilowaniu i zostajemy na noc
Dzisiaj wszystko udało się spasować aby skoczyć do Łukasza wziąć mapy. Po powrocie z pracy zjadłem szybko obiad, przebrałem się i koło 19 wyjechałem. Trasa standardowa...najpierw między cmentarzem a laskiem marcelińskim, dalej mała zmiana polegająca na jazdę przez Skórzewo do Zakrzewa omijając tym samym Wysogotowo.
W Zakrzewie wjeżdżam już na drogą 307, którą docieram bezpośrednio do Buku. Z Łukaszem spotykam się na stadionie, chwilę gadamy, omawiamy najbliższy wyjazd.
Około 20:40 ruszam do Poznania tym razem już jak najszybciej(ponieważ nie miałem przedniej lampki)przez Więckowice, Wysogotowo, Skórzewo, koło cmentarza i przez Junikowo do domu.
Jako, że w pracy bardzo krótko to koło południa postanowiłem wykręcić treningową pętlę. Słońce pięknie przygrzewa, trochę wietrznie. Jakoś noga dzisiaj specjalnie nie podawała, więc postanowiłem skrócić trochę trasę. Przed Więckowicami ciężarówka wpadała do rowu, cała szerokość jezdni zablokowana, więc musiałem jechać objazdem ze sporą ilością sypkiego piasku. Koła się zakopywały i uciekały na boki, jednak jakoś udało mi się przejechać te 200m. Dalej już bez żadnych większych przygód.
Trochę dzisiaj odespałem. Jako, że pogoda ma ulec pogorszeniu, koło 11 postanowiłem wyjść pokręcić treningowo na szosie. Kierunek dzisiaj standardowy.
Poznań-Skórzewo-Wysogotowo (korki przed rondem)-Więckowice-Dopiewo-Stęszew-Szreniawa (Wreszcie udało mi się utrzymać tempo podczas podjazdu)-Chomęcice-Głuchowo-Komorniki-Poznań
Po drodze zadzwonił Paweł, więc postanowiłem wpaść do niego na chwilę.
Wreszcie Merida wróciła do domu. Po przyjeździe z Karpacza zapomniałem, że oddałem ją do serwisu i jak zobaczyłem, że szosy nie ma w pokoju aż się przeraziłem co się z nią stało.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com