Nareszcie piątek. Rano trochę później niż przez resztę tygodnia. Wyjazd kilka minut przed 8. Podobnie jak przez ostatnie kilka dni piękna słoneczna pogoda. Powrót z wiatrem w plecy, więc tym bardziej dobrze się kręciło.
Dzisiaj ładny ciepły dzień, więc do szkoły pojechałem rowerem. Już od 7 temperatura była całkiem przyjemna. Po całym dniu spędzonym na edukacji o 17:30 powrót do domu przy powoli zachodzącym słońcu i delikatnym wietrze.
O 17 na korepetycje. Korki w mieście spore, więc tym bardziej dojazdy rowerem wydają się słuszne. Pogoda zdecydowanie gorsza niż w weekend. Niebo zachmurzone, wiatr umiarkowany ale za to nie padało, więc w rezultacie jechało się całkiem dobrze.
Dzisiaj do szkoły na 9. Pogoda zdecydowanie lepsza niż wczoraj. Słońce pięknie świeciło, wiatr był lekki, więc w rezultacie jechało się całkiem przyjemnie.
Niestety po południu pogoda uległa pogorszeniu i zrobiło się nieprzyjemnie mimo 12 stopni.
Rano do szkoły na 9. Powrót około 13 z przystankiem w cykloturze odebrać szprychy. Wieczorem natomiast szosą na korki.
Cały dzień wietrzny i pochmurny ale chociaż nie padało. Co do trasy to remont Bułgarskiej już od 3 lat utrudnia mi dojazd do szkoły, a roboty jak się wloką tak się wloką, a zostały 2 miesiące.
Dzisiaj trochę cieplej ( -6) niż ostatnio, mimo to pojechałem w kominiarce. Trasa bez rewelacji, tylko kellys wymaga serwisu, w szosie złapałem laczka, a do tego jeszcze lampka przednia odmówiła posłuszeństwa wraz z licznikiem. Będzie co robić w ferie.
Dzisiejszy wyjazd do szkoły zupełnie spontaniczny. Na okienkach postanowiłem skoczyć do domu na herbatę. Pogoda zrobiła się tak ładna, że aż żal było tego nie wykorzystać i wsiąść na rower. Fakt trochę wiało, co potęgowało uczucie zimna ale jechało się całkiem przyjemnie.
Jakoś nie mogę się zebrać aby pokręcić gdzieś indziej i tylko tak udaje mi się przejechać na korepetycję. Pogoda nie zachęca specjalnie do jeżdżenia ale głównie nie pozwala na to czas.
Dzisiejszy dzień mimo, że zimy to przynajmniej na drogach sucho, a i wiatr raczej niewielki.
Licznik nadal nie działa, a kellys ciągle prosi się o remont, w ferie będzie trzeba wziąć się za jego gruntowny przegląd.
Kelly's czekał rozłożony i czekał na swój czas, aż w końcu z konieczności musiałem szybko go reaktywować, gdyż napadało śniegu i ryzykownie było jechać szosą. Jak to z moim licznikowym szczęściem bywa, komputerek naturalnie nie działo - jakżeby inaczej. Trasa ta sama co zawsze, więc dystans również ten sam.
Pogoda taka nijaka niby zimno ale śnieg na drogach topniał i trochę chlapało spod kół.
Co do roweru to musi jeszcze co najmniej miesiąc wytrzymać tak jak jest, czyli kiepsko, a potem szykuje się zasłużone remont i wymiana kilku części.
Dzisiaj rano było dosyć mokro, więc bałem się, że wieczorem może trochę popadać. Na moje szczęście tak się nie stało, a i ulice trochę "przeschły" w ciągu dnia. W rezultacie jechało się całkiem przyjemnie (nawet jeden "zawodnik" siedział mi na kole przez pewien czas), chociaż całkiem zimno patrząc na temperatury ostatnich dni dochodzące do ponad 6 stopni. Powrót do domu sporo po 19.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com