Pobudka za kwadrans ósma...trochę szwendania po domu, śniadanie i o 9:30 wyjazd. Tak zaczyna się dzisiejszy dzień.
Ze względu na sprzyjającą aurę, niewielki wiatr i rocznicę Meridy to właśnie na niej postanowiłem przejechać dzisiejszą trasę. Pierwszy jej etap do doskonale znane asfalty Świerczewa
Lubonia, dalej Wiry i wzdłuż otuliny WPN-u do Mosiny w której zaczynam poznawać nową trasę. Jedzie się bardzo fajnie, słońce świeci...otacza las i stosunkowo mały ruch.
...i tak kręcąc docieram do Żabna w którym robię krótką przerwę w pobliżu drewnianego kościoła. Za Żabnem zaczynają się już otwarte tereny...delikatnie pofalowane.
Drewniany kościół w Żabnie
© sq3mka
Po kilku kilometrach docieram do drogi wojewódzkiej 310 którą mijając słynne Manieczki, Szymanowo i Psiarskie docieram do Śremu.
Nie robiąc przerwy kieruje się tablicami na Leszno drogą 432 z której zjeżdżam już po kilku kilometrach w Nochowie. Ostatnie kilkanaście kaemów do samego Dolska to jazda
wśród pięknych pól, łąk i lasów.
Zjazd kilka kilometrów przed Dolskiem
© sq3mka
Kościół w Dolsku
© sq3mka
Do Dolska dojeżdżam zaledwie na chwilę przed finiszem Gigowców. Po około 40 min finiszuje
Tomek, a 20 min po nim
Mateusz. Chwilę pogadaliśmy, zostałem napojony izotonikami i
o 14 ruszam w drogę powrotną.
Po 1,5h siedzeniu nogi nie specjalnie podają, a podjazdy mimo, że małe idą jak krew z nosa. W dodatku skończyło mi się picie w bidonie i wpadłem na głupi pomysł pojechania dalej i kupienia czegoś później....i tak mordowałem się aż do Czempinia jadąc w dodatku pod wiatr.
Merida DW 310
© sq3mka
Po drodze spotkał mnie miły akcent ze strony stróżów prawa...pomiar fotoradarem...wyniki prawie jak na liczniku. W pierwszej chwili jak zobaczyłem wyciągniętą rękę policjanta myślałem, że czeka mnie kontrola nic takiego jednak się nie stało:) Szkoda tylko, że nie miałem powera aby przycisnąć.
W Czempinu robię zakupy w jednym z małych sklepików co bym mógł rower w miarę spokojnie zostawić na dworze.
Merida w pełnej okazałości
© sq3mka
Po porządnym napojeniu od razu czuje, że siły wracają...po kilkunastu kilometrach na krajowej 5 zauważyłem wzrost tempa, a i podjazd w Rosnowie poszedł mi niezwykle łatwo.
Ostatni etap trasy to Komorniki, Plewiska i Junikowo...a w domu...czuje łydy...