Dzisiaj postanowiłem powtórzyć wtorkową trasę, lecz tym razem samotnie. Wstałem o godzinie 7, ubrałem się, poszedłem do sklepu po coś do przegryzienia na drogę, małe śniadanko w domu i chwilę po 8 wyruszyłem.
Rano pogoda niezbyt pewna, trochę się chmurzyło i obawiałem się trochę jak to dalej będzie. Mimo to zacząłem się przebijać przez miasto, czego bardzo nie lubię.
Po około pół godziny dojechałem w końcu do Moraska, gdzie zaczął się ładny, gładki asfalt między lasami. Taką świetną szosą jechałem aż do Promnic przez Biedrusko.
W Promnicach, tak jak ostatnio skręciłem na szlak pierścienia Poznania, tak aby trochę odpocząć od szosy. Dalej jeszcze kawałek asfaltu i dotarłem do Murowanej Gośliny, szybko koło rynku, później na nową asfaltową drogę rowerową.
I ostatnie kilometry pokonuje jadąc przez Długą Goślinę i Łoskoń Stary. Z Pawłem umówiłem się około 10, przyjechałem trochę wcześniej, dlatego postanowiłem się jeszcze przejechać po okolicy.
Droga w lesie
© sq3mka
Po przyjeździe do Pawła, usiadłem chwilę odpocząłem, pogadaliśmy i wraz z Pawłem i jego kuzynem, postanowiliśmy się przejechać nad jezioro Budziszewskie położone około 2 km na północny zachód od miejscowości Skoki. Trasa wiodła trochę po asfalcie, trochę po lesie.
Tak jak poprzednio po przyjeździe do babci Pawła, krótki odpoczynek i atrakcja dnia, miałem okazję przejechać się 80 letnim składakiem.
Droga powrotna upłynęła pod znakiem bardzo wysokiej temperatury i pragnienia, ponieważ już w połowie drogi do Poznania skończyła mi się woda. Mimo to dojechałem jakoś nad jezioro Maltańskie, gdzie napełniłem bidon wodą ze źródełka.
Na zakończenie jeszcze bardzo przez mnie nie lubiana jazda przez miasto.
Podsumowując, dzisiaj jechało mi się już zdecydowanie lepiej, szkoda tylko, że zabrakło wody, ponieważ mogło by być lepiej.