Tak jakoś wychodzi, że ostatnio same standardy. Dzisiaj w drodze powrotnej wpadłem do Pawła. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda się zrobić coś ciekawszego.
Dzisiaj po raz kolejny po Pawła, u niego poczekaliśmy na Mateusza i nad jezioro Chomęcickie. W drodze powrotnej po raz pierwszy (i oczekiwany) spotkałem kolarza jadącego w tym samym kierunku co ja, aby go dogonić musiałem trochę depnąć ale jak już dojechałem to spokojnie trzymałem się na kole. Gdyby co to pozdrowienia dla tego Pana na czerwonej meridzie.
Dzisiaj było trzeba wracać. Koło południa wsiadam na rower i ruszam do Kołobrzegu, niestety cały czas pod wiatr, mimo to nie było najgorzej, ponieważ nie padało. Kupiłem bilety i korzystając z chwili czasu ruszam jeszcze do portu.
Poniżej zdjęcie skąpanego w słońcu dworca w Kołobrzegu:
Tym razem w przedziale dla podróżnych z większym bagażem ręcznym nie byłem sam, było tam jeszcze 7 bikerów i zaczynało się powoli robić ciasno. Mimo to warunki nie najgorsze, tym bardziej, że za przewóz roweru zapłaciłem 1zł.
Dzisiaj siedziałem z pół godziny patrząc w okno i rozmyślając "jechać czy nie". Pogoda fatalna ale ze względu na to, że nie wiem kiedy powtórzy się taka okazja ruszam na wschód, właściwie przed siebie. Najpierw przez rzekę Czerwonkę, dalej obok bazy wojskowej i docieram w trudny leśny teren.
Po przeprawie przez las docieram do latarni morskiej w Gąskach.
Dalsza jazda jak na te warunki bardzo przyjemna, z wiatrem w plecach przez Mielenko do Mielna i dalej do punktu kulminacyjnego mojej podróży Łazów.
Poniżej kanał łączący jezioro Jamno z Bałtykiem.
Droga powrotna zdecydowanie trudniejsza. Deszcz rozpadał się na dobre, a ja ruszam pod wiatr. W czasie drogi myślałem sobie, że tak właśnie wygląda rowerowe piekło. W pewnych momentach moja prędkość spadała do 13-14km/h.
Dzisiaj już samotnie. Pogoda nie sprzyjająca. Pobudka o 04:30 lecz w nocy straszna burza, deszcz i silny wiatr, dlatego musiałem zrezygnować z wypadu do Ustki i ostatecznie Z Ustronia wyruszam około godziny 11 na zachód w stronę Kołobrzegu, cały czas pod wiatr. Najpierw przez Sianożęty, później przez częściowo opuszczone lotnisko wojskowe w Bagiczu. (część lotniska zajmuje aeroklub).
Jak widać pogoda nie dopisywała, oprócz silnego wiatru, padał deszcz. Po przejechaniu lotniska dojechałem do Eko parku gdzie opadła mi po prostu szczęka. Lokalizacja, jak i jakość tego szlaku jest po prostu wyśmienita. Jadąc najpierw drogą brukową docieramy do kładki nad terenami podmokłymi, po prostu pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.
Poniżej widok z kładki:
Dalej już promenadą w Kołobrzegu, szybkie zdjęcie przy latarni i ruszam dalej w kierunku Grzybowa.
Za Kołobrzegiem zaczyna się naprawdę trudny teren, spowodowany opadami deszczu. W końcu udało się, docieram do Grzybowa ale ze względu na brak miejsca na przerwę jadę dalej do celu mojej podróży miejscowości Dźwirzyno. Po drodze znajduję w końcu miejsce na przerwę:
I na zakończenie tradycyjna fota:
Droga powrotna tą samą trasę plus zwiedzanie portu Kołobrzeg od drugiej strony i zdecydowanie łatwiejsza jazda z wiatrem.
Dzisiaj przejechałem moją małą pętlę. Pogoda wyśmienita do jazdy na rowerze, lekki wiaterek, dosyć ciepło. Dzisiejszy wyjazd miał na celu sprawdzenie konfiguracji licznika po wymianie baterii, oraz ostatni test roweru przed długim weekend-em
Dzisiaj pojechałem po lampkę do Mateusza, później zawieźć koszulkę do Głuchowa i wyszedł prawie całkowicie standardowy przejazd z tym, że musiałem trochę odbić po lampkę.
Po drodze miałem okazję poznać znakomite polskie objazdy i musiałem trochę pokombinować aby wrócić na asfalt.
W drodze powrotnej jazdę skutecznie utrudniał dość silny wiatr ale mimo to zaplanowaną średnią udało się utrzymać.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com