Dzisiaj mieliśmy w szkole dzień sportu. Odbywał on się na Golęcinie.
Tak więc wyjeżdżam o 8:50. Najpierw Bułgarską, dalej przez Rusałkę i przed 9:30 jestem na miejscu. Chwilę pogadałem z wychowawczynią, dwoma kumplami i wracam do domu, ponieważ było nas zbyt mało, żeby stworzyć jakiś team...
Droga powrotna tak samo przy pięknie przygrzewającym słońcu...
Cały wypad zapowiadał się bardzo fajnie, w miarę ciepło, wiatr umiarkowany.
W planach miałem zrobić kilka razy Osową Górę ale w połowie drogi w Wirach jakimś cudem wypad mi bidon i straciłem całe picie.
Oczywiście kasy nie miałem, a żadnego punktu czerpania wody nie było...w dodatku bidon ma małą dziurkę więc nie za bardzo szło jak nabrać.
Mimo to postanowiłem na oparach zrobić spokojną pętle przez Graiserówkę. Dla tych co nie wiedzą jest to droga płytowa, więc na szosę nie koniecznie ale tempem spacerowym jechało się nie gorzej niż na niektórych asfaltowych drogach.
Właściwie ostatni dzień do szkoły. Mam już jej dosyć, generalnie nic nie poszło po mojej myśli...z prawie wszystkiego oceny poszły w dół. Albo dostałem laczka bo o czymś nie wiedziałem albo jak się nauczyłem to nie miałem kiedy zdawać...wyśmienicie po prostu. E tam...trudno...w końcu nie tylko szkołą człowiek żyje:)
Możliwe, że ostatni poniedziałek dzisiaj do szkoły. Kapkę ciężko mi się wstawało ale na rowerze się dobudziłem.
Jechałem godzinę później niż zwykle, więc Bułgarska zawalona totalnie, po prostu masakra. W drodze powrotnej jeszcze gorzej...niedługo się w ogóle przejść nie będzie dało ale co zrobić...może zrobią przynajmniej piękną ścieżkę rowerową.
O 9 przyjeżdża po mnie Paweł z Arturem. Wspólnie ruszamy przez miasto w kierunku krajowej 5. Po 30 minutach przejeżdżania przez miasto w końcu wyjeżdżamy na prostą. Obejmuje prowadzenia jako, że jechałem na szosie i tak umiarkowanym tempem jedziemy mijając tradycyjne wielkopolskie widoki...pola, lasy, pola, co jakiś czas miasteczko.
Około 12 docieramy do Lednicy. W oczy od razu rzuca się wręcz niewyobrażalna liczba autokarów i ludzi. Podobno było ich ponad 60 000...Ścisk niesamowity.
Generalnie zostawiamy Pawła i ruszamy z Arturem do Lednogóry posiedzieć godzinkę nad jeziorem.
Od dawien dawna nie jeździłem razem z Pawłem. Dzisiaj przyjechał po mnie na szosie. Chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy.
Najpierw przez miasto w kierunku Suchego Lasu. Jest to najgorszy fragment całej trasy ze względu na spore dziury i duży ruch.
W Suchym Lesie odbijamy na zdecydowanie lepsze drogi...na początek podjeździk na Morasku, następnie już raczej płasko do Biedruska.
Tam krótka przerwa pod sklepem i wjeżdżamy na teren poligonu. Przed wjazdem tablica "ostre strzelanie" ale barierki otwarte, nie ma żadnego wojskowego, więc wjeżdżamy. Ruch praktycznie zerowy.
Trochę zwolniliśmy z tempa, pogadaliśmy trochę i tak w mgnieniu oka znaleźliśmy się w Złotnikach.
Kilka kilometrów wśród pól do Kiekrza, a na zakończenie Przeźmierowo i Wysogotowo i Skórzewo z jak zwykle zakorkowanymi drogami.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com