Zima powoli chyba nas opuszcza - wreszcie! Czas najwyższy ruszyć tyłek i trochę pokręcić. Na razie dystans bardzo mały ale jechało się przyjemnie, a i zdjęć kilka zrobiłem. Tym samym sposobem Merida rozpoczyna swój 3 sezon.
Mimo, że na drogach mokro, to słońce przebijając się przez chmury skutecznie zachęcało do jazdy. Tak więc chwilę po 16 ruszyłem. Miałem wątpliwości gdzie jechać ale ostatecznie wybrałem wariant najkrótszy z możliwych. Poprawię się; obiecuje :)
Po drodze mijam bardzo ciekawe, wielce intrygujące a zarazem niezrozumiałe dla mnie nagromadzenia reklam różnej maści i rozmiaru:
Dzisiaj rano było dosyć mokro, więc bałem się, że wieczorem może trochę popadać. Na moje szczęście tak się nie stało, a i ulice trochę "przeschły" w ciągu dnia. W rezultacie jechało się całkiem przyjemnie (nawet jeden "zawodnik" siedział mi na kole przez pewien czas), chociaż całkiem zimno patrząc na temperatury ostatnich dni dochodzące do ponad 6 stopni. Powrót do domu sporo po 19.
Dzisiejszym wyjazdem rozpocząłem rowerowy rok 2012. Wprawdzie bardzo krótko i właściwie jednak użytkowo na korepetycje...ale zawsze nogi trochę się rozruszały. Niestety chroniczny brak czasu powoduje, że jeszcze nie przygotowałem podsumowania roku poprzedniego. Mam nadzieję, że w możliwe krótkim czasie uda mnie się te zaległości nadrobić.
P.S Dzisiejsze dodatkowe kilometry to dojazd do sklepu. Chociaż muszę powiedzieć, że kompletnie zraziłem się do liczników sigmy, już mnie tyle razy zawiodły, że już nie sięgnę po "komputerki" tej firmy zwłaszcza bezprzewodowe.
Prawdopodobnie ostatnia trasa w tym roku. Pętla zupełnie standardowa bez dodatkowej pętli przez Rosnówko. Pogoda całkiem niezła, tylko wiatr dość znacznie przeszkadzał. Forma kiepska ale to jak co roku o tej porze. Teraz już powoli czas zacząć przygotowania do przyszłorocznych wyjazdów.
Na korepetycje na godzinę 19. Mimo, że cały czas czekam na śnieg, który przełamie tą wszechobecną szarugę to dzisiaj cieszyłem się, że jest sucho na drogach, ponieważ jechałem Meridą. Trasa w obie strony bez problemów brakuje mi tylko słuchawek. Jednak jazda z muzyką to zupełnie inny klimat.
P.S Tak rzadko jeżdżę na końcówce roku, że po ostatnich wyjazdach trochę się przeziębiłem...najbardziej oberwało gardło.
a raczej w okolicach popołudnia wreszcie ruszyłem trochę pojeździć. Trasa standardowa, krótszym wariantem bez Walerianowa. Jak było można się spodziewać formy brak, jednak mały rozruch zawsze się przyda. Pogoda dzisiaj całkiem ładna, raczej słonecznie, wiatr umiarkowany...i pomyśleć, że rok temu śnieg padał już od ponad tygodnia.
A taki oto krajobraz towarzyszył mi przez większą część wypadu:
P.S W między czasie w ramach przygotowań do przyszłorocznej wyprawy kupiłem sakwy tylne crosso. Przednie sprawdziły się wyśmienicie, więc mam nadzieję, że i tylne mnie nie zawiodą. Po raz kolejny też zakupów wyprawowych dokonałem w szumgum, od którego też dostałem mały rabat. Jeszcze raz dziękuje i polecam ten sklep innym
Standardową trasą na korepetycje na Rolną. Jedyną ciekawostką dzisiejszego wyjazdu jest to, że pierwszy raz jechałem szosówką w grudniu, ponieważ w zeszłym roku już od końca listopada zaczął padać śnieg. 4 listopada natomiast tak wyglądał krajobraz (LINK).
Jadąc do Patrycji na os. Zwycięstwa trochę pobłądziłem, w rezultacie czego musiałem nadrobić kilka kilometrów. Mimo to jechało się całkiem przyjemnie. Kiedy wracałem do domu trochę po 22 na termometrze było nadal 6 stopni powyżej zera, więc naprawdę ciepło jak na koniec listopada.
Po długiej przerwie w jeździe, dzisiaj krótki dojazdowy wypad. Przez Górczyn na korepetycja na ulicę Rolną. Podczas jazdy nawet cieplej niż oczekiwałem.
Dzisiaj także wyjątkowo Meridą, ponieważ kellys jest rozłożony i ciągle czeka na serwis.
Jechało się bardzo przyjemnie. Podobnie jak wczoraj w drodze powrotnej spory wmordewind. Jedynym sporym mankamentem tej trasy jest to, że na trzech odcinkach asfalt jest naprawdę kiepski, co na szosie bardzo się odczuwa.
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com