Patrycji rower został naprawiony i zmodernizowany, a dzisiaj postanowiliśmy sprawdzić jak się sprawuje. Po południu jadę do Patrycji, a następnie wspólnie kręcimy nad Malte.
Tam jedno kółko przy przyświecającym słońcu i powrót do domu, gdyż czas naglił. Test roweru wypadł pomyślnie, głód rowerowania jest, więc tylko czekać na ciekawsze i troszkę dłuższe wyjazdy.
Kolejny jeden z niewielu słonecznych dni w tym roku. Żal było nie wykorzystać takiej pogody. Po powrocie z pracy, szybki obiad, zmiana ciuchów i przed 16 zaczynam kręcić. Dzisiaj nie odwiedziłem żadnych nowych terenów, jednak takiej konfiguracji trasy jeszcze nigdy nie pokonałem.
Na początek jadę na Junikowo skąd terenem przez szachty docieram na moment do Fabianowa z którego szybko dojeżdżam na ulice Cmentarną. Rozdziela cmentarz komunalny i lasek Marceliński. Następnie ścieżkami rowerowymi wzdłuż Złotowskiej, Bukowskiej oraz Polskiej wjeżdżam nad Rusałkę.
Nie zastanawiając się długo, skręcam w stronę jeziora Strzeszyńskiego. Bardzo przyjemna pętla wokół tego zbiornika i wracam nad Rusałkę. Na zakończenie asfaltami (bo inaczej się nie da) najkrótszą drogą do domu.
Pierwsze odwiedziny WPN-u w 2013 roku. Pogoda wreszcie się poprawiła. Od bardzo dawna zrobiło się słonecznie. Gdy ruszałem było 7 stopni. Dojazd do parku przez Fabiano i Komorniki. Następnie Graiserówka i podjazd pod punkt widokowy. Dalej szlakiem nordic walking. Przy rozwidleniu dróg odbijam w stronę jeziora Jarosławieckiego. Kolejne kilometry pokonuje przecinając DK 5 oraz asfaltami w stronę domu przez Chomęcice, Głuchowo, Komorniki, Plewiska, Fabianowo i Junikowo.
Po godzinie jazdy zaczynało się ściemniać, więc zaczęła spadać również temperatura. Gdy dotarłem do domu termometr wskazywał zaledwie 2 stopnie.
Przejazd rowerem Patrycji przez miasto do mojego domu, aby dokonać niezbędnych napraw przed sezonem. Siodełko za nisko dla mnie, luzy na piastach i tylko 2 przełożenia...ale mimo to bardzo przyjemny wieczór i muzyka w uszach, więc jechało się zdecydowanie dobrze.
Pierwszy tegoroczny standard. Dzisiaj było ładne zimowe popołudnie, temperatura podczas wyjazdu spadła od 2 do -1. Na drogach raczej sucho i to co sprawiało, że jechało się bardzo przyjemnie to lekki wiatr. W drodze powrotnej zamieniłem jeszcze kilka słów z Pawłem. Do domu wróciłem chwile po zmroku.
Kellys trochę czasu był rozkręcony, wczoraj wreszcie skończyłem zimowy serwis, a dzisiaj pogoda dopisała, więc ruszyłem na krótkie kręcenie.
Na liczniku 3 stopnie...tylko wiatr momentami obniżał rzeczywistą odczuwalną temperaturę. Dzisiejsza trasa to właściwie taka rozgrzewka. Na pierwszy ogień poszedł lasek Marceliński, a następnie ścieżkami rowerowy dotarłem nad Rusałkę.
Wczoraj zostałem namówiony przez chłopaków na wspólne kręcenie i tak dzisiaj w trzyosobowej (Paweł, Tomek i Ja) obsadzie ruszyliśmy na zimowe kręcenie po WPN-ie.
Na sam początek podjazd na wzniesienie gdzie znajduje się zabytkowa wieża widokowa. Dalej interwałowymi szlakami docieramy nad Jarosławiec.
Następnie jedziemy do ośrodka dla chorych który znajduje się na terenie WPN skąd wjeżdżamy na czarny szlak, który prowadzi nas do samego Stęszewa. Między czasie rozstajemy się również z Tomkiem i napawamy się widokiem na Wielkopolskie niziny...
Ostatnie kilometry pokonujemy przez wypalanki i Chomęcice, Głuchowo, drogą gruntową do Plewisk. Dalej już asfaltem do Fabianowa, gdzie rozstaje się z Pawłem, a na sam koniec jeszcze kilka kilometrów w samym Poznaniu.
Dawno grudzień nie był aż tak ciepły. Na drogach w miarę sucho, więc po 13 ruszam trasą standardu. Po drodze spotkałem kilku rowerzystów, w tym dwóch szosowców na DK5.
Z powrotem na asfalt wjeżdżam w Chomęcicach i z sprzyjającym wiatrem mijam Głuchowo, Komorniki, Plewiska i Fabianowo. Jeszcze ostatnia górka na Junikowie i jestem w domu.
Zapraszam do obejrzenia filmu podsumowującego tegoroczną wyprawę. A tymczasem już nie mogę doczekać się następnego lata i mam nadzieję kolejnej wyprawy. Pozdrower :)
Postanowiłem przejechać te miejsca, które są dla mnie w WPN-ie najważniejsze. Na pierwszy ogień pokonałem fragment niebieskiego nadwarciańskiego szlaku.
Tym razem zjazd z Osowej po kamienistej ścieżce, jezioro Kociołek, fragment szlaku pierścienia i to czego nie mogło zabraknąć podczas dzisiejszej wycieczki - wyspa zamkowa.
Na zakończenie objeżdżam jezioro Góreckie, najpierw singlem a następnie szlakiem pieszym. Następnie kilka kilometrów Graiserówką i zjazd nad Jarosławiec. Stamtąd bezpośrednio szlakiem do Rosnówka.
Ostatnie kilometry to asfalt przez Walerianowo-Komorniki-Plewiska-Fabianowo-Junikowo
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com