Wpisy archiwalne w kategorii

Kelly's

Dystans całkowity:18680.00 km (w terenie 2159.00 km; 11.56%)
Czas w ruchu:1064:00
Średnia prędkość:17.28 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:60682 m
Liczba aktywności:465
Średnio na aktywność:40.17 km i 2h 19m
Więcej statystyk

Szkoła

Poniedziałek, 5 września 2011 · Komentarze(0)
Samotnie do szkoły na 7:25. Wyjazd zgodnie z planem o 7. Rano chłodno, za to w drodze powrotnej całkiem ciepło i przyjemnie.

Po szkole jeszcze dwa razy na chwilę do Natalii podrzucić kilka rzeczy.

Szkoła

Piątek, 2 września 2011 · Komentarze(2)
Niestety czas do szkoły. Pierwszy dzień i od razu wczesna pobudka o 6:20. Wyjazd o 7.

Na dworze zimno. W okolicach 10 góra 12 stopni, więc rękawiczki bardzo się przydały.

Sama droga do szkoły raczej przyjemna, ze względu na zamknięcie skrzyżowania Bułgarska/Grunwaldzka. Rowerem ze spokojem można przejechać, a samochodów tam mało.


Powrót do domu dosyć wcześnie, bo już o 12. Temperatura znacznie przyjemniejsza.

Przed powrotem do domu pojechałem jeszcze na chwilę do Piotra stąd te 2km więcej.

Śnieżycowy Jar

Wtorek, 23 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria Kelly's, Powyżej 50km, P
Co tu dużo pisać...dzisiaj moja pierwsza rowerowa wycieczka z Patrycją.

Spotykamy się o 11.

Ruszamy w kierunku Biedruska, a następnie wjeżdżamy na nadwarciański szlak rowerowy w stronę Obornik.

Do Śnieżycowego Jaru docieramy z tylko jedną krótką przerwą...niestety to co zastaliśmy u celu naszej podróży dalece nas zawiodło. Rezerwat był kompletnie zarośnięty przez pokrzywy...po pięknej drewnianej kładce prawie nie było śladu. Po prostu kompletna porażka.

Droga powrotna minęła równie szybko...gdyż do samego Poznania docieramy nadwarciańskim szlakiem rowerowym.

Podsumowując wypad bardzo udany, a Patrycji należą się słowa uznania za przejechanie ponad 50 km...po których sam byłem zmęczony.

P.S Dziękuje za wspólną jazdę.

Bałtyk 2011 dzień 4

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Kelly's, Samotnie
Ostatni dzień pobytu nad morzem przed Nami. Wstajemy dosyć wcześnie. Trzeba się spakować, trochę posprzątać i do 10 opuścić pokój. Udaje nam się to nawet 20 min przed czasem. Na zakończenie jeszcze wspólne śniadanie i około 11 czas się rozdzielić. Ja ruszam rowerem w stronę Kołobrzegu.


Po przejechaniu niespełna kilometra łapie mnie ulewa. Tym razem postanowiłem założyć już pelerynę i chwilę przeczekać. Moje nadzieje okazały się słuszne i już po kilku minutach ulewa odpuściła i padało tylko trochę.

Pokonując trochę terenu docieram do Gąsek i ścieżek które dosyć dobrze znam. Trasa pokrywa się idealnie z międzynarodową trasą R10 z Polski przez Bornholm do Szwecji.

Latarnia Morska w Gąskach © sq3mka


Bike The Baltic © sq3mka





Kilometry powoli uciekają...można powiedzieć nawet bardzo powoli ale jakoś tak w ogóle nie było mi śpieszno i takie tempo mi odpowiadało. Między czasie łapie mnie kolejna ulewa...
...dzisiaj strasznie deszczowy dzień.

Oberwanie chmury © sq3mka


Mijając Ustronie Morskie i Sianożęty docieram do byłego lotniska wojskowego w Bagiczu (Podczele). Jeszcze kilka lat temu były tam same powojskowe zabudowania i ani śladu żywego ducha, jednak teraz mieści się tam siedziba coraz prężniej rozwijającego się aeroklubu.

Aeroklub Bagicz © sq3mka


Po przejechaniu przez lotnisko docieram do wspaniale wyeksponowanego ekoparku. Super brukowa ścieżkaka, momentami drewniana kładka, po prawej morze, a po lewej zalew.

EkoPark Wschodni © sq3mka


Do Kołobrzegu docieram koło południa. Żeby nie było za dobrze, znowu zaczyna padać. Najpierw odwiedzam bankomat, następnie spędzam kilka chwil w porcie i ruszam już w w stronę Białogardu.

Kellys i Kołobrzeg © sq3mka


Kwiaciasty kolarz © sq3mka


8 kilometrów za Kołobrzegiem dogania Mnie Maciej. Pakujemy wszystko do samochodu...i wio do domu.




Podsumowując wyjazd bardzo udany. Nauczką na przyszłość będzie na pewno wożenie zapasowej opony albo dobrych dętek, bo szczerze mówiąc nie jestem pewny, czy te które wziąłem nie były dziurawe. Jeżeli chodzi o nocleg to właściwie jestem zadowolony. Stresu jakiegoś nie miałem, brakowało trochę materaca ale w przyszłości to się zmieni.

Jeżeli chodzi o pogodę to nie mam jakiś pretensji. Przynajmniej sprawdziłem sakwy i mapnik podczas deszczu, a jak miało być ładnie to faktycznie było.

P.S Jeszcze raz dziękuje Maciejowi i Karinie za możliwość noclegu.



<= Dzień poprzedni

Bałtyk 2011 dzień 2

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
W nocy nie spało mnie się najlepiej. Ogólnie mówiąc miałem niespokojny sen. W okolicy namiotu słychać było jakąś zwierzynę, nawet w pewnym momencie
jak się przebudziłem usłyszałem mlaskanie zaraz koło głowy, chociaż mimo wszystko nie wzbudzało to u mnie szybszego bicia serca. Zdecydowanie bardziej obawiałem się ludzi...jakiegoś myśliwego etc.

Ale nic takiego się nie stało, obudziłem się o 6:30, mimo, że nie spałem za dobrze samopoczucie dopisywało. Jeszcze w namiocie wypiłem multiwitaminę, zjadłem co nieco i w jakieś 30min spakowałem wszystko na rower.

Miałem straszną ochotę posłuchać muzyki, żeby się rozbudzić do końca niestety jak na złość słuchawki odmówiły posłuszeństwa i pozostało mi wsłuchiwanie się w dźwięki pracującego napędu.

Po kilku kilometrach docieram do Tuczna, gdzie robię małe śniadaniowe zakupy w jednej z piekarni.

Dalej kieruję się w stronę Mirosławca. Nie jedzie się najlepiej, cały czas nie mogę przeboleć braku muzyki...między czasie moim oczom ukazuje się dosyć interesujący znak.

Uwaga Żubry © sq3mka


Fakt wiedziałem, że żubry występują na całym obszarze Polski ale, że spotkam taki znak to się nie spodziewałem.

Na tej samej drodze mijam kolejny ciekawy znak, a raczej jego przedstawienie. Pierwszy raz spotkałem się z takim czymś.

Dwuczęściowe ograniczenie © sq3mka


Po dotarciu do Mirosławca wjeżdżam na drogę wojewódzką nr 177, która zaskakuje mnie świetnym asfaltem i bardzo małym natężeniem ruchu, więc jazda jest naprawdę przyjemna.

Droga wojewódzka 177 © sq3mka


Opuszczona fabryka © sq3mka



W Czaplinku nie zabawiam zbyt długo, właściwie od razu wjeżdżam na interesującą mnie drogę, którą właściwie niejednokrotnie już jechałem, a mianowicie DW 163.

Dworzec w Czaplinku © sq3mka


Niestety ruch samochodów momentalnie się zwiększa...- co zrobić?! za to widoki i mijana okolica cieszą oko.

Zachodniopomorskie widoki © sq3mka



...i tak kilometry powoli lecą, jednak nie jedzie mi się tak jak powinno. Dopiero po dotarciu do Połczyn Zdroju zajeżdżam na Orlen, gdzie kupuję colę (pijam bardzo rzadko) i hot-doga. Po tym zestawie od razu wracają siły i jazda momentalnie staje się przyjemniejsza.

Droga wojewódzka 163 © sq3mka



Do Białogardu docieram nadspodziewanie szybko.

Panorama kilka kilometrów przed Białogardem © sq3mka


Wszystko pięknie się układa, godzina okej, siły okej..tylko pogoda tak średnio okej, ponieważ zaczyna się całkiem poważnie chmurzyć.

Gdy krajową 6 docieram do Biesiekierza zaczyna się ulewa, nawet nie zakładałem peleryny, bo nie miało to większego sensu. Całe szczęście, że wziąłem sakwy crosso...dzięki temu mogłem być spokojny o suchość mojego bagażu. Tak właściwie dzisiaj miałem pierwszy test tych sakw...podczas całej naszej 2,5 tygodniowej wyprawy tak nie lało.


Między czasie pobłyskało, pogrzmiało i cały czas lało...a ja jak na złość pojechałem trochę okrężną trasą.

Zanim dotarłem do samego Sarbinowa przestało padać...

Kellys w Sarbinowie © sq3mka


...później jeszcze tylko spotkanie z Maciejem i Kariną, kolacja, trochę spacerowania i zasłużony odpoczynek.


Trasa:



<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Bałtyk 2011 dzień 1

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · Komentarze(5)
Może tytułem wstępu napiszę skąd się wziął u mnie pomysł wypadu nad Bałtyk. Otóż pierwszą ideą było sprawdzenie siebie pod kontem samotnego podróżowania i przeżycie pierwszego samotnego noclegu na dziko. Początkowo planowałem udać się tylko do Puszczy Noteckiej. Jednak zadzwonił do mnie Maciej, który zaproponował nocleg w Sarbinowie za co bardzo serdecznie dziękuję. Tak więc aby połączyć wszystko w całość postanowiłem pojechać nad morze do Sarbinowa odwiedzając po drodze Puszczę Notecką. Oczywiście nie obyło się bez przygód ale o tym później.


Dzień zaczynam o godzinie 7...lekkie śniadanie, spacer z psem, ostatnie przygotowanie bagażu i o 9 wyjazd.

Początek to jazda doskonale znanymi mi dość ruchliwymi drogami do Tarnowa Podgórnego. Tam chwilowo żegnam się z dużą ilością samochodów na rzecz bardzo przyjemnych tras między polami i łąkami. Droga upływa bardzo szybko na podziwianiu Wielkopolskich krajobrazów.

Tak docieram do Kaźmierza...w którym przez brak dokładnej mapy skręcam nie tam gdzie powinienem i w efekcie jadąc wprawdzie bardzo przyjemną drogą przez Witkowice docieram do drogi krajowej numer 92.

Jazda "idzie" aż do Pniew w których nacina mi się opona i łapię gumę. Po zmianie dętki przejeżdżam jakiś kilometr do samych Pniew, niestety okazuje się, że dętka jest dziurawa.

Rozpakowany rower © sq3mka


..i tak zakładam dwie dętki...okazało się, że obydwie były dziurawe. Potem zacząłem walczyć z łatkami, które jak na złość też nie spełniały swojej roli. Zrezygnowany kolejnymi próbami i kończącymi dętkami prowadzę rower nastepny kilometr do sklepu rowerowego. Kupuje nową oponę, dętki i łatki. Opona okazała się tak badziewna, że ledwo szło ją napompować. Jak by tego było mało gdy już byłem kilka kilometrów dalej okazało się, że zostawiłem pod sklepem dopiero co zakupiony zestaw łatek.

- Jak pech to pech...

"Zamek" w Pniewach © sq3mka


Kolejne kilometry pokonuje całkiem spokojne. Po dotarciu do Kwilcza skręcam na piękną drogę wojewódzką w stronę Sierakowa.

Pałac w Kwilczu © sq3mka


Tamtejsze tereny są świetne do jazdy na rowerze...piękne widoki, równy asfalt, mały ruch, cisza i spokój...czego chcieć więcej.

Jezioro Sierakowskie © sq3mka



W Sierakowie robię małą przerwę na zakupy po czym wjeżdżam na najdziwniejszą drogę wojewódzką jaką jechałem, ponieważ wyglądała tak...

Gruntowa droga wojewódzka © sq3mka



Przez 2 godziny jazdy przez Puszczę Notecką nie mija mnie żaden samochód, a leśne ostępy sprzyjają wyciszeniu i delektowaniu się pięknem natury.

Leśne Ostępy © sq3mka


Sierakowski Park Krajobrazowy © sq3mka


Którą drogę wybrać © sq3mka


Gdy docieram do Wielenia przekraczam Noteć i mijam bardzo ładny pałacyk.

Pałacyk w Wieleniu © sq3mka


Kierując się na północ mijam jedną z najbardziej Polskich wsi przez jakie jechałem, gdyż nazywała się Dzierżążno...ciekawe jak by wymówił tą nazwę jakiś turysta z zagranicy.

Miejscowość Dzierżążno © sq3mka


Polska wieś © sq3mka


Powoli zbliża się noc, słońce jest coraz bliżej horyzontu, a otaczający świat przyjmuje piękne ciepłe barwy:

O zachodzie słońca © sq3mka


Moczary © sq3mka


Już na ostatnich dzisiejszych kilometrach przekraczam granicę województw.

Kellys na granicy województw © sq3mka


Na zakończenie jeszcze dojazd do Człopy, kilkukilometrowy wyjazd za miasto i czas rozbicia namiotu. Z znalezieniem odpowiedniego miejsca nie miałem większych problemów, ponieważ trafiłem na "miejsce postojowe" z którego małą ścieżką udałem się kawałek w głąb lasu. Jeszcze przed rozbiciem namiotu ktoś podjechał na owo "miejsce postojowe" i prowadził dość długo raczej intensywną rozmowę. Całe szczęście udało mnie się uniknąć wykrycia. Po małej kolacji, błyskawicznie rozbijam namiot, pakuje wszystko do środka i usiłuje zasnąć...

Miejsce noclegowe © sq3mka


...szczegóły w następnym wpisie.

Trasa:



Dzień następny =>

Zdjęcia w WPN-ie

Czwartek, 28 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Kelly's
Pogoda jakaś niespecjalna ostatnio...ale nie pada więc jadę na umówione spotkanie w WPN. Robimy z Mateuszem kilka zdjęć i bodaj zielonym szlakiem udajemy się do Wir. Na zakończenie już asfaltem przez Komorniki, Fabianowo i Junikowo.

Trochę terenu

Środa, 27 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Kelly's, Samotnie
Już prawie zapomniałem kiedy ostatni raz jeździłem w terenie, dlatego dzisiaj postanowiłem trochę to nadrobić. Początkowo chciałem zrobić standardową trasę wzdłuż trzech jezior ale noga coś nie podawała, więc skończyło się na pętli nad Rusałką i powrotem Bułgarską.

Dane tylko orientacyjne, ponieważ czujnik od licznika w kellysie popsuł się już chyba do końca na wyprawie. Coraz bardziej tracę sympatię do produktów tej firmy.

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 17

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(4)
Rano nasze miejsce noclegowe wyglądało jeszcze piękniej.

Namiot o poranku © sq3mka


Droga którą widać tam na dole, to ta którą wczoraj jechaliśmy i z której wdrapywaliśmy się na naszą polanę. Fakt nie było to łatwe zadanie ale jak najbardziej warte tego miejsca.

Droga w Słowackich górach © sq3mka


Około 10 ruszamy w dalszą drogę. Mija nas coraz więcej Polaków, w końcu do granicy zostało nam zaledwie kilkadziesiąt kilometrów.

...a między czasie, żeby nie było za nudno "kozak" w kapeluszu.

Kozak w kapeluszu © sq3mka


Po dość mocno męczących podjazdach przed samą granicą nasze oczy mogą rozkoszować się wspaniałą panoramom tatr.

Panorama Tatr © sq3mka




Tatry © sq3mka


Tatry © sq3mka


Jeszcze tylko kilka kilometrów i po dwóch tygodniach jazdy wracamy do domu, do Polski. Przy okazji odwiedzam rowerem nowe województwo.

Polska i pierwsze województwo © sq3mka


Na zakończenie kilkanaście kilometrów podjazdu, następnie chwilowe wypłaszczenie i zjazd do samego Zakopanego.
W tym dość ruchliwym miasteczku najpierw udajemy się na dworzec aby kupić bilety na pociąg powrotny do Poznania. Później Krupówki, Skocznia i wracamy na dworzec w oczekiwaniu na pociąg.

Skocznia w Zakopanem © sq3mka


Ku naszemu zadowoleniu pociąg został podstawiony już na godzinę przed odjazdem, więc ze spokojem mogliśmy zapakować rowery i poukładać sakwy.

Przedział rowerowy © sq3mka



Ogólnie jechało się wyśmienicie, mieliśmy cały przedział dla siebie...trochę pospaliśmy jedynie co to podróż mogła by trwać mniej niż 12h i mieć mniej kontroli biletów, które sprawdzano nam o 21, 23, 02 i 06. Jak rano pomyślałem o tym konduktorze, który przyszedł o 02 to miałem wrażenie, że coś mi się chyba ta kontrola przyśniła.

P.S Już wkrótce zapraszam na podsumowanie wyprawy oraz krótki filmik.




<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 16

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(7)
Ledwo wyjechaliśmy z naszego miejsca noclegu a już minął nas wojskowy jeep. Ogólnie to mieliśmy szczęście z noclegiem, ponieważ dalej jest następna baza wojskowa, potem Bańska Bystrzyca i zaczyna się Park Narodowy Niskie Tatry.

Jak można się domyślić z profilu dzisiejszej trasy początek dnia był dla nas dosyć ciężki. Wjechanie na szczyt tego wzniesienia zabrało nam chyba z 3,5h...ale potem mieliśmy dłuuugi zjazd, więc siły i chęci do jazdy wróciły.

Zaczynamy zjazd © sq3mka


Nasze krążowniki podczas przerwy © sq3mka


Już po południu kilka kilometrów za Rużomberokiem łapie swojego pierwszego "laczka" na tej wyprawie. Wyglądało na to, że w oponę wbił mi się zszywacz. Po ściągnięciu całego bagażu, wymiana dętek...pompowanie...zakładanie bagażu i po małej przerwie technicznej ruszamy dalej...ku następnemu dosyć sporemu podjazdu. Nasze zdobywanie tego wzniesienia to istna parodia...robiliśmy przerwę co jakieś 200m nie mogąc wytrzymać ze śmiechu z bliżej nieznanego powodu...

...ale kiedy już w końcu wtargaliśmy się na szczyt nasze wysiłki zostały zrekompensowane:

Słowackie Góry © sq3mka


Właściwie mieliśmy już kończyć dzisiejszą jazdę ale tak jakoś wyszło, że nie mogliśmy znaleźć dogodnego miejsca na nocleg...

Zamek © sq3mka


Słońce zachodzi © sq3mka


Kiedy w końcu się udało nasze miejsce było po prostu wymarzone...noo może w razie burzy było by nieciekawie ale pod resztą względów wspaniale. Osłonięci od drogi, z pięknym widokiem i przyciętą trawką. Lepszego ostatniego noclegu nie mogliśmy mieć.

Ostatni nocleg na Słowacji © sq3mka


Nocleg na Słowacji © sq3mka




<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>