Pobudka o 7:30. Wyjazd o 8. Rano nie było zbyt ciepło, więc nie obyło się bez bluzy. Na start wyścigu docieram o 8:30, gdzie spotykam Mateusza i Tomka czekających właśnie na numery startowe.
Przed samym wyścigiem pojechaliśmy jeszcze na chwilę do Mateusza.
Start spóźniony jakieś 10min. Oglądam zmagania chłopaków przez 3 okrążenia robiąc zdjęcia. Już niedługo je opublikuje tylko dojdę do ładu i składu z komputerem.
Niestety czas do szkoły. Pierwszy dzień i od razu wczesna pobudka o 6:20. Wyjazd o 7.
Na dworze zimno. W okolicach 10 góra 12 stopni, więc rękawiczki bardzo się przydały.
Sama droga do szkoły raczej przyjemna, ze względu na zamknięcie skrzyżowania Bułgarska/Grunwaldzka. Rowerem ze spokojem można przejechać, a samochodów tam mało.
Powrót do domu dosyć wcześnie, bo już o 12. Temperatura znacznie przyjemniejsza.
Przed powrotem do domu pojechałem jeszcze na chwilę do Piotra stąd te 2km więcej.
Na początek rozgrzewka przez Żabno, Grzybowo, Konstantynowo, Drużynę.
Następnie cztery podjazdy na Osową Górę w okolicach trzech minut.
A na zakończenie 15 minut czasówki w stronę Konstantynowa.
Powrót już zupełnie luźno, rozmawiając przy okazji. Najpierw odłącza się od nas Tomek, kilka kilometrów dalej w Wirach Mateusz z Tatą...a do Komornik jadę z Młodym i nowo poznanym organizatorem Lubońskiego wyścigu rowerowego, który odbędzie się już w sobotę.
Z Fabianowa jadę już samotnie. Słońce zaszło już prawie całkiem, zrobiło się chłodno (14 stopni) jak na sierpień.
Jeszcze chwila pogaduszek z znajomymi w parku i ostatecznie o 20:30 wracam do domu.
Dziękuje bardzo za wspólną jazdę i miłe towarzystwo. Do następnego:)
Po dość mocnej wczorajszej burzy i ulewie dzisiaj nie pozostało zbyt wiele śladów. Temperatura wprawdzie prawie 10 stopni niższa niż wczoraj ale mimo to słonecznie.
O 9:20 przyjechał po mnie Mateusz z którym udałem się na rondo Obornickie, gdzie czekał już Tomek wraz z resztą szosowców. W sumie było nas około 30.
Chwile po 10 ruszamy. Do samych Obornik tempo raczej rozgrzewkowe z kilkoma przyspieszeniami. Po nawrotce w kierunku Murowanej Gośliny zaczyna się robić gorąco. Ruszają ataki. Cały czas staram się trzymać czołowej grupy. Jeszcze przed Murowaną na moment tracę koło i jakieś 2km gonie samotnie.
Następnie nawrotka na Biedrusko. Podczas podjazdu, kiedy prowadziłem poszła kontra...niestety nie dałem rady się utrzymać...ale po następnych 2 km, wraz z dwoma innymi kolażami dojeżdżamy do reszty...
Na podsumowanie całej wyprawy zapraszam do obejrzenia filmu, pokazującego w ekspresowym skrócie naszą podróż od początku do końca. Nie zapomnijcie zwiększyć rozdzielczości. Życzę miłego oglądania:
W okolicach południa przyjechał po mnie Mateusz z którym postanowiliśmy zrobić jakąś trasę szosami.
Padło na doskonale mi znaną, aczkolwiek przy niewielkim ruchu bardzo przyjemną pętle przez Skórzewo, Buk, Stęszew.
Jazda indzie nam całkiem sprawnie, wiatr jakoś specjalnie nie przeszkadza. W Niepruszewie robimy jedyną krótką przerwę na posiłek.
W Buku skręcamy na niezbyt dobrą drogę wojewódzką do Stęszewa. Mimo to jechało się całkiem przyjemnie ze względu na małą ilość samochodów.
W Szreniawie rozdzielamy się. Mateusz skręca na Głuchowo a ja jeszcze przez kilka kilometrów kontynuuje jazdę krajową piątką aż do Komornik. Ostatni etap dzisiejszej trasy to jazda Grunwaldzką, na której widać było, że zbliża się popołudniowy szczyt.
Podsumowując wypad udany, pogoda bardzo dobra, ciepło, niewielki wiatr.
Co tu dużo pisać...dzisiaj moja pierwsza rowerowa wycieczka z Patrycją.
Spotykamy się o 11.
Ruszamy w kierunku Biedruska, a następnie wjeżdżamy na nadwarciański szlak rowerowy w stronę Obornik.
Do Śnieżycowego Jaru docieramy z tylko jedną krótką przerwą...niestety to co zastaliśmy u celu naszej podróży dalece nas zawiodło. Rezerwat był kompletnie zarośnięty przez pokrzywy...po pięknej drewnianej kładce prawie nie było śladu. Po prostu kompletna porażka.
Droga powrotna minęła równie szybko...gdyż do samego Poznania docieramy nadwarciańskim szlakiem rowerowym.
Podsumowując wypad bardzo udany, a Patrycji należą się słowa uznania za przejechanie ponad 50 km...po których sam byłem zmęczony.
Dzień zapowiada się obiecująco...pogoda idealna. Z domu wyjeżdżam około 11:30.
Na sam początek najgorsza część wyjazdu, czyli przejazd Obornicką. Ruch jak to na drodze wylotowej spory, jednak w miarę sprawnie udaje mnie się dotrzeć na Morasko, gdzie drogi są znacznie lepsze i mniej ruchliwe.
Po drodze moim oczom ukazał się niezbyt optymistyczny znak...a mianowicie 26km objazd przez Poznań do Bolechowa. Nie bardzo miałem ochotę cofać się i nadrabiać. Tak więc zaryzykowałem przejazd przez nieprzejezdny odcinek...i bardzo dobrze, gdyż nawet nie musiałem się zatrzymywać. Wystarczyło sprawnie wymanewrować między kilkoma koparkami.
Dalsza część trasy to przejazd przez Murowaną Goślinę w kierunku Rogoźna. Na zakończenie jeszcze kilkanaście kilometrów i docieram do Budziszewka.
Tam zaliczyłem jeszcze kilka dosyć szybkich terenowych kilometrów i w końcu kilka minut po 14 dotarłem do celu mojej podróży.
Gdzie zostałem ugoszczony przez Patrycję i jej znajomych.
Czas płynął bardzo szybko...niestety trzeba było wracać.
W drogę powrotną wyjeżdżam około 19...
Jedzie się wyśmienicie...zero wiatru, zachodzące słońce, niewielki ruch i muzyka...
Kellys jeszcze nie doprowadzony to należytego stanu, więc dzisiaj standard szosą. Generalnie bez większych problemów. Tylko pierwszą połowę miałem dosyć mocny wmordewind; potem było już lepiej...
hmm...uwielbiam rower, podróże, a ostatnio coraz bardziej fotografię. Tak się jakoś w moim życiu potoczyło, że zawsze miałem styczność z rowerami. Jeszcze przed komunią jeździłem na dwóch starych góralach. To również na rowerze miałem swój pierwszy wypadek... Kidy miałem jakieś 6 lat moja wycieczka do pobliskiego lasku skończyła się czterema albo pięcioma szwami w kolanie po locie przez kierownice. Ślady nosze do dzisiaj.
To tyle, zapraszam na mojego bloga i do wspólnych przejażdżek.
Pozdrower
Mateusz
e-mail:sq3mka@gmail.com