Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 100km

Dystans całkowity:6090.30 km (w terenie 240.00 km; 3.94%)
Czas w ruchu:282:51
Średnia prędkość:21.14 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:10193 m
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:119.42 km i 5h 39m
Więcej statystyk

Na północ, czyli LT,LV,EST i FIN - dzień 2

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(0)
Gdy obudziłem się rano na mojej ręce znajdował się spory ślad po wczorajszym ugryzieniu. Na mojej szczęście w apteczce miałem maść na łagodzenie ugryzień, więc przynajmniej tak nie swędziało. Żeby było ciekawiej jakieś zwierze wyciągnęło mi z przedsionka namiotu worek do wody i nieźle nim poniewierało. Całe szczęście przetrwał i znalazł się kilka metrów od namiotu.

Uwaga łosie © sq3mka


Po słonecznym poranku jedziemy na przesmyk jezior Kirsajty i Dargin, niestety trafiliśmy na kilkukilometrowy odcinek brukowanej drogi.

Brukowana droga © sq3mka


Docieramy do przesmyku - widok na jezioro Kirsajaty, które łączy się z j. Mamry.


Jezioro Kirsajty © sq3mka


Cały czas jedziemy na wschód w kierunku Suwałk. Po krótkiej przerwie w Kętrzynie docieramy do zawalonego poniemieckiego mostu kolejowego...

Most kolejowy © sq3mka


...oraz pięknego strumienia.

Strumień © sq3mka


Kolejne kilometry to jazda przez wielką, cichą i pustą Puszcze Borecką. W pewnym momencie trochę pobłądziliśmy, jednak intuicja nas nie zawiodła i ostatecznie trafiliśmy na właściwy szlak.

Puszcza Borecka © sq3mka


Niestety po południu pogoda się zepsuła. Niebo pokryło się całkowicie ciemnymi chmurami, temperatura spadła i zaczęło mżyć co jakiś czas. Gdy zajechaliśmy pod sklep w którym planowaliśmy zrobić kolacyjne zakupy okazało się, że kilka metrów dalej znajduje się zajazd...danie dnia było pyszne:)

Jedziemy jeszcze kilka kilometrów w stronę Suwałk. Mniej więcej w połowie drogi znajdujemy odpowiednie miejsce. Rozbijamy namiot, pakujemy sakwy...

Miejsce na nocleg © sq3mka


...i rozpadało się na dobre.

ORIENTACYJNA MAPKA

Na północ, czyli LT,LV,EST i FIN - dzień 1

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(4)
Bardzo długo trwało zanim powstała ostateczna koncepcja wyprawy, jednak po wielu godzinach spędzonych na planowaniu i poszukiwaniu najlepszych możliwości powrotu z wyprawy nadszedł 30 lipca. Czas ruszać w drogę.

Niestety nie kupiliśmy biletów wcześniej, dlatego kilka chwil stresu spotkało nas na dworcu. Okazało się, że przyjdzie nam poczekać w dość sporej kolejce. Czas mijał a my nadal staliśmy....staliśmy i czekaliśmy...aż wreszcie zdobyliśmy nasze poniekąd upragnione bilety. Jeszcze tylko trochę siłowania z rowerami na dworcu oraz przy drzwiach pociągu i już jedziemy prosto do Olsztyna, gdzie na dobre zacznie się nasza wyprawa.

Mazury © sq3mka


Większość podróży spędziliśmy rozmawiając ze starszym Panem, którego zafascynował nasz Finlandzki kierunek, ponieważ w młodości niejednokrotnie bywał w tamtych rejonach.

Do Olsztyna docieramy planowo kilka minut przed 11. Pogoda może niezbyt fenomenalna ale nie pada i jest w miarę ciepło.

Podziwiając piękne mazurskie krajobrazy...

Mazurskie krajobrazy © sq3mka




Mostek na jednej z mazurskich rzeczek © sq3mka


docieramy do Świętej Lipki, gdzie spotykamy grupę sakwiarzy z Olsztyna. Była obowiązkowa wymiana kilku zdać i każdy ruszył w swoją stronę.

Święta Lipka © sq3mka


Święta Lipka © sq3mka


Gdy dotarliśmy do Kętrzyna postanowiliśmy zrobić małe kolacyjne zakupy.

Na zakończenie dzisiejszego dnia przejeżdżamy jeszcze kilkanaście dobrych kilometrów...

...a następnie rozbijamy się przy jednym z pól.

Widok przed zaśnięciem © sq3mka


Gdy już leżeliśmy w namiocie coś ugryzło mnie w rękę. Było to dość bolesne...a czułem jakbym rękę miał w pokrzywach. Nieświadomy jak sporego będę miał siniaka po ugryzieniu zasnąłem.

ORIENTACYJNA MAPKA:

Trening!

Środa, 31 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Nie sądziłem, że kiedyś dodam taki wpis ale dzisiejszą jazdę można jak najbardziej nazwać w ten sposób.

Po południu ruszam po Mateusza i jego Tatę do Lubonia. Po chwili dojeżdża jeszcze Mateusz i razem po krótkiej rozmowie ruszamy do Mosiny.

Tam nasz skład dopełnia jeszcze Tomek.

Na początek rozgrzewka przez Żabno, Grzybowo, Konstantynowo, Drużynę.

Następnie cztery podjazdy na Osową Górę w okolicach trzech minut.

A na zakończenie 15 minut czasówki w stronę Konstantynowa.

Powrót już zupełnie luźno, rozmawiając przy okazji. Najpierw odłącza się od nas Tomek, kilka kilometrów dalej w Wirach Mateusz z Tatą...a do Komornik jadę z Młodym i nowo poznanym organizatorem Lubońskiego wyścigu rowerowego, który odbędzie się już w sobotę.

Z Fabianowa jadę już samotnie. Słońce zaszło już prawie całkiem, zrobiło się chłodno (14 stopni) jak na sierpień.

Jeszcze chwila pogaduszek z znajomymi w parku i ostatecznie o 20:30 wracam do domu.

Dziękuje bardzo za wspólną jazdę i miłe towarzystwo. Do następnego:)

Trasa:

Odwiedziny

Czwartek, 18 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Dzień zapowiada się obiecująco...pogoda idealna. Z domu wyjeżdżam około 11:30.

Na sam początek najgorsza część wyjazdu, czyli przejazd Obornicką. Ruch jak to na drodze wylotowej spory, jednak w miarę sprawnie udaje mnie się dotrzeć na Morasko, gdzie drogi są znacznie lepsze i mniej ruchliwe.

Po drodze moim oczom ukazał się niezbyt optymistyczny znak...a mianowicie 26km objazd przez Poznań do Bolechowa. Nie bardzo miałem ochotę cofać się i nadrabiać. Tak więc zaryzykowałem przejazd przez nieprzejezdny odcinek...i bardzo dobrze, gdyż nawet nie musiałem się zatrzymywać. Wystarczyło sprawnie wymanewrować między kilkoma koparkami.

Dalsza część trasy to przejazd przez Murowaną Goślinę w kierunku Rogoźna.
Na zakończenie jeszcze kilkanaście kilometrów i docieram do Budziszewka.

Tam zaliczyłem jeszcze kilka dosyć szybkich terenowych kilometrów i w końcu kilka minut po 14 dotarłem do celu mojej podróży.

Gdzie zostałem ugoszczony przez Patrycję i jej znajomych.

Czas płynął bardzo szybko...niestety trzeba było wracać.

W drogę powrotną wyjeżdżam około 19...

Jedzie się wyśmienicie...zero wiatru, zachodzące słońce, niewielki ruch i muzyka...

Zachód Słońca © sq3mka


...i tak bez jakiś większych przerw około 22 docieram do domu.

Wspaniały dzień z super ludźmi. Dziękuje za gościnę i świetnie spędzony wspólny czas.

Bałtyk 2011 dzień 2

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
W nocy nie spało mnie się najlepiej. Ogólnie mówiąc miałem niespokojny sen. W okolicy namiotu słychać było jakąś zwierzynę, nawet w pewnym momencie
jak się przebudziłem usłyszałem mlaskanie zaraz koło głowy, chociaż mimo wszystko nie wzbudzało to u mnie szybszego bicia serca. Zdecydowanie bardziej obawiałem się ludzi...jakiegoś myśliwego etc.

Ale nic takiego się nie stało, obudziłem się o 6:30, mimo, że nie spałem za dobrze samopoczucie dopisywało. Jeszcze w namiocie wypiłem multiwitaminę, zjadłem co nieco i w jakieś 30min spakowałem wszystko na rower.

Miałem straszną ochotę posłuchać muzyki, żeby się rozbudzić do końca niestety jak na złość słuchawki odmówiły posłuszeństwa i pozostało mi wsłuchiwanie się w dźwięki pracującego napędu.

Po kilku kilometrach docieram do Tuczna, gdzie robię małe śniadaniowe zakupy w jednej z piekarni.

Dalej kieruję się w stronę Mirosławca. Nie jedzie się najlepiej, cały czas nie mogę przeboleć braku muzyki...między czasie moim oczom ukazuje się dosyć interesujący znak.

Uwaga Żubry © sq3mka


Fakt wiedziałem, że żubry występują na całym obszarze Polski ale, że spotkam taki znak to się nie spodziewałem.

Na tej samej drodze mijam kolejny ciekawy znak, a raczej jego przedstawienie. Pierwszy raz spotkałem się z takim czymś.

Dwuczęściowe ograniczenie © sq3mka


Po dotarciu do Mirosławca wjeżdżam na drogę wojewódzką nr 177, która zaskakuje mnie świetnym asfaltem i bardzo małym natężeniem ruchu, więc jazda jest naprawdę przyjemna.

Droga wojewódzka 177 © sq3mka


Opuszczona fabryka © sq3mka



W Czaplinku nie zabawiam zbyt długo, właściwie od razu wjeżdżam na interesującą mnie drogę, którą właściwie niejednokrotnie już jechałem, a mianowicie DW 163.

Dworzec w Czaplinku © sq3mka


Niestety ruch samochodów momentalnie się zwiększa...- co zrobić?! za to widoki i mijana okolica cieszą oko.

Zachodniopomorskie widoki © sq3mka



...i tak kilometry powoli lecą, jednak nie jedzie mi się tak jak powinno. Dopiero po dotarciu do Połczyn Zdroju zajeżdżam na Orlen, gdzie kupuję colę (pijam bardzo rzadko) i hot-doga. Po tym zestawie od razu wracają siły i jazda momentalnie staje się przyjemniejsza.

Droga wojewódzka 163 © sq3mka



Do Białogardu docieram nadspodziewanie szybko.

Panorama kilka kilometrów przed Białogardem © sq3mka


Wszystko pięknie się układa, godzina okej, siły okej..tylko pogoda tak średnio okej, ponieważ zaczyna się całkiem poważnie chmurzyć.

Gdy krajową 6 docieram do Biesiekierza zaczyna się ulewa, nawet nie zakładałem peleryny, bo nie miało to większego sensu. Całe szczęście, że wziąłem sakwy crosso...dzięki temu mogłem być spokojny o suchość mojego bagażu. Tak właściwie dzisiaj miałem pierwszy test tych sakw...podczas całej naszej 2,5 tygodniowej wyprawy tak nie lało.


Między czasie pobłyskało, pogrzmiało i cały czas lało...a ja jak na złość pojechałem trochę okrężną trasą.

Zanim dotarłem do samego Sarbinowa przestało padać...

Kellys w Sarbinowie © sq3mka


...później jeszcze tylko spotkanie z Maciejem i Kariną, kolacja, trochę spacerowania i zasłużony odpoczynek.


Trasa:



<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Bałtyk 2011 dzień 1

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · Komentarze(5)
Może tytułem wstępu napiszę skąd się wziął u mnie pomysł wypadu nad Bałtyk. Otóż pierwszą ideą było sprawdzenie siebie pod kontem samotnego podróżowania i przeżycie pierwszego samotnego noclegu na dziko. Początkowo planowałem udać się tylko do Puszczy Noteckiej. Jednak zadzwonił do mnie Maciej, który zaproponował nocleg w Sarbinowie za co bardzo serdecznie dziękuję. Tak więc aby połączyć wszystko w całość postanowiłem pojechać nad morze do Sarbinowa odwiedzając po drodze Puszczę Notecką. Oczywiście nie obyło się bez przygód ale o tym później.


Dzień zaczynam o godzinie 7...lekkie śniadanie, spacer z psem, ostatnie przygotowanie bagażu i o 9 wyjazd.

Początek to jazda doskonale znanymi mi dość ruchliwymi drogami do Tarnowa Podgórnego. Tam chwilowo żegnam się z dużą ilością samochodów na rzecz bardzo przyjemnych tras między polami i łąkami. Droga upływa bardzo szybko na podziwianiu Wielkopolskich krajobrazów.

Tak docieram do Kaźmierza...w którym przez brak dokładnej mapy skręcam nie tam gdzie powinienem i w efekcie jadąc wprawdzie bardzo przyjemną drogą przez Witkowice docieram do drogi krajowej numer 92.

Jazda "idzie" aż do Pniew w których nacina mi się opona i łapię gumę. Po zmianie dętki przejeżdżam jakiś kilometr do samych Pniew, niestety okazuje się, że dętka jest dziurawa.

Rozpakowany rower © sq3mka


..i tak zakładam dwie dętki...okazało się, że obydwie były dziurawe. Potem zacząłem walczyć z łatkami, które jak na złość też nie spełniały swojej roli. Zrezygnowany kolejnymi próbami i kończącymi dętkami prowadzę rower nastepny kilometr do sklepu rowerowego. Kupuje nową oponę, dętki i łatki. Opona okazała się tak badziewna, że ledwo szło ją napompować. Jak by tego było mało gdy już byłem kilka kilometrów dalej okazało się, że zostawiłem pod sklepem dopiero co zakupiony zestaw łatek.

- Jak pech to pech...

"Zamek" w Pniewach © sq3mka


Kolejne kilometry pokonuje całkiem spokojne. Po dotarciu do Kwilcza skręcam na piękną drogę wojewódzką w stronę Sierakowa.

Pałac w Kwilczu © sq3mka


Tamtejsze tereny są świetne do jazdy na rowerze...piękne widoki, równy asfalt, mały ruch, cisza i spokój...czego chcieć więcej.

Jezioro Sierakowskie © sq3mka



W Sierakowie robię małą przerwę na zakupy po czym wjeżdżam na najdziwniejszą drogę wojewódzką jaką jechałem, ponieważ wyglądała tak...

Gruntowa droga wojewódzka © sq3mka



Przez 2 godziny jazdy przez Puszczę Notecką nie mija mnie żaden samochód, a leśne ostępy sprzyjają wyciszeniu i delektowaniu się pięknem natury.

Leśne Ostępy © sq3mka


Sierakowski Park Krajobrazowy © sq3mka


Którą drogę wybrać © sq3mka


Gdy docieram do Wielenia przekraczam Noteć i mijam bardzo ładny pałacyk.

Pałacyk w Wieleniu © sq3mka


Kierując się na północ mijam jedną z najbardziej Polskich wsi przez jakie jechałem, gdyż nazywała się Dzierżążno...ciekawe jak by wymówił tą nazwę jakiś turysta z zagranicy.

Miejscowość Dzierżążno © sq3mka


Polska wieś © sq3mka


Powoli zbliża się noc, słońce jest coraz bliżej horyzontu, a otaczający świat przyjmuje piękne ciepłe barwy:

O zachodzie słońca © sq3mka


Moczary © sq3mka


Już na ostatnich dzisiejszych kilometrach przekraczam granicę województw.

Kellys na granicy województw © sq3mka


Na zakończenie jeszcze dojazd do Człopy, kilkukilometrowy wyjazd za miasto i czas rozbicia namiotu. Z znalezieniem odpowiedniego miejsca nie miałem większych problemów, ponieważ trafiłem na "miejsce postojowe" z którego małą ścieżką udałem się kawałek w głąb lasu. Jeszcze przed rozbiciem namiotu ktoś podjechał na owo "miejsce postojowe" i prowadził dość długo raczej intensywną rozmowę. Całe szczęście udało mnie się uniknąć wykrycia. Po małej kolacji, błyskawicznie rozbijam namiot, pakuje wszystko do środka i usiłuje zasnąć...

Miejsce noclegowe © sq3mka


...szczegóły w następnym wpisie.

Trasa:



Dzień następny =>

W czy szosy

Poniedziałek, 25 lipca 2011 · Komentarze(0)
Byłem umówiony z Mateuszem na szose. Okazało się, że dołączy do nas jeszcze Tomek, więc szybka zmiana planów i ruszam na spotkanie z Chłopakami do Łęczycy.

Dalej już w trzech mkniemy do Kórnika. W domu Tomek robi szybką zmianę roweru; wsiada na szosę, więc i tempo jeszcze bardziej wzrasta.

Do Śremu ciśniemy ostro. Jednak podczas przerwy doszliśmy do wniosku, że trochę za ostro. Mateusza coś brało przeziębienie, więc i sił brakowało. Reszta trasy raczej spokojnie. Kilka zmian, trochę gadania...całkiem przyjemnie.

Dzięki!

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 16

Wtorek, 12 lipca 2011 · Komentarze(7)
Ledwo wyjechaliśmy z naszego miejsca noclegu a już minął nas wojskowy jeep. Ogólnie to mieliśmy szczęście z noclegiem, ponieważ dalej jest następna baza wojskowa, potem Bańska Bystrzyca i zaczyna się Park Narodowy Niskie Tatry.

Jak można się domyślić z profilu dzisiejszej trasy początek dnia był dla nas dosyć ciężki. Wjechanie na szczyt tego wzniesienia zabrało nam chyba z 3,5h...ale potem mieliśmy dłuuugi zjazd, więc siły i chęci do jazdy wróciły.

Zaczynamy zjazd © sq3mka


Nasze krążowniki podczas przerwy © sq3mka


Już po południu kilka kilometrów za Rużomberokiem łapie swojego pierwszego "laczka" na tej wyprawie. Wyglądało na to, że w oponę wbił mi się zszywacz. Po ściągnięciu całego bagażu, wymiana dętek...pompowanie...zakładanie bagażu i po małej przerwie technicznej ruszamy dalej...ku następnemu dosyć sporemu podjazdu. Nasze zdobywanie tego wzniesienia to istna parodia...robiliśmy przerwę co jakieś 200m nie mogąc wytrzymać ze śmiechu z bliżej nieznanego powodu...

...ale kiedy już w końcu wtargaliśmy się na szczyt nasze wysiłki zostały zrekompensowane:

Słowackie Góry © sq3mka


Właściwie mieliśmy już kończyć dzisiejszą jazdę ale tak jakoś wyszło, że nie mogliśmy znaleźć dogodnego miejsca na nocleg...

Zamek © sq3mka


Słońce zachodzi © sq3mka


Kiedy w końcu się udało nasze miejsce było po prostu wymarzone...noo może w razie burzy było by nieciekawie ale pod resztą względów wspaniale. Osłonięci od drogi, z pięknym widokiem i przyciętą trawką. Lepszego ostatniego noclegu nie mogliśmy mieć.

Ostatni nocleg na Słowacji © sq3mka


Nocleg na Słowacji © sq3mka




<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 15

Poniedziałek, 11 lipca 2011 · Komentarze(0)
Zmęczeni po wczorajszym dniu, pełni obaw przed wjazdem na Słowację śpimy do 9.

Przed zwinięciem namiotu miła nas starsza para w Ładzie. Gdy jechali w jedną stronę mimo, że przejeżdżali obok naszego namiotu, nawet ich nie zauważyłem. Pamiętam jak wielkie było moje zdziwienie, jak Paweł oznajmił mi ten fakt. Po około 30 min jechali w drugą stronę. Starszy Pan spojrzał na mnie, na namiot, uśmiechnął się i machnął nam ręką na przywitanie; mamy szczęście do spotykanych ludzi.

Po standardowym pakowaniu ruszamy...na samym początku podjazd, a następnie zjazd prawie do samej Słowackiej granicy.

Granica Słowacka © sq3mka


Aby odpocząć od natłoku samochodów zjeżdżamy z głównej drogi jadąc piękną doliną przez Velke Turovce i Rykyncice.

Kościół w Słowackiej dolinie © sq3mka


Już od samego początku zauważamy, że drogi na Słowacji są zdecydowanie gorsze niż Czeskie. Czasami miałem wrażenie, że są nawet gorsze niż Polskie, jednak te widoki, rekompensują trudności. Ostatnie kilometry jazdy boczną drogą upływają pod znakiem sporego, stromego podjazdu...

Koniec podjazdu © sq3mka


Panorama Słowacji © sq3mka


Dalszą część dzisiejszej trasy pokonujemy drogą numer 66. Mimo, że dosyć ruchliwa, to z dobrym asfaltem, wyważonymi podjazdami i oczywiście pięknymi widokami. Zobaczcie sami:

Droga 66 © sq3mka


Droga 66 © sq3mka


Pociąg z drewnem © sq3mka


Na zakończenie, zakupy w Zvolen, następnie jeszcze kilka kilometrów za miasto i rozbijamy się niedaleko lotniska wojskowego. Generalnie w nocy gdy wyszedłem z namiotu to widziałem latarnie pasa startowego. Mimo to, uważam, że byliśmy schowani całkiem dobrze i jedynie radary mogły nas namierzyć...

...oczywiście nie można tu jeszcze zapominać jaki widok towarzyszył nam przy kolacji.

Podczas zachodu słońca © sq3mka







<= Dzień poprzedni
/ Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 13

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(0)
Przed 8 mieliśmy opuścić pole namiotowe tak więc budzimy się już o 6:30.

Nasz nocleg nad Balatonem © sq3mka


Balaton o poranku © sq3mka



Zaraz po opuszczeniu naszego miejsca noclegowego robimy śniadaniowe zakupy, jemy co mamy i ruszamy dalej szlakiem wzdłuż Balatonu. Jak widać na fotografii, niektóre nazwy miejscowości są bardzo pokrętne.

Szlak rowerowy wzdłuż Balatonu © sq3mka


Upał się nasila, a my mijamy kolejne miejscowości. Między czasie trafiamy na punkt widokowy z chyba najpiękniejszym krajobrazem jaki w życiu widziałem.
Coś wspaniałego. Fotografia niestety nie oddaje w pełni tego uczucia, kiedy tam staliśmy i patrzyliśmy...upał, delikatny wiaterek i ten kolor wody.

Panorama Balatonu © sq3mka


Łódki na Balatonie © sq3mka


Zapatrzeni w Balaton zajechaliśmy trochę za daleko i musieliśmy lekko skorygować trasę...dalej jedziemy drogą nr 7. Upał dosyć mocno daje się we znaki. Jest ponad 40 stopni. Na nasze szczęście jest piątek i większość samochodów jedzie w przeciwnym kierunku nad Balaton.

Między czasie spotkaliśmy też na drodze taką oto jaszczurkę, która była nieświadoma zagrożenia.

Jaszczurka © sq3mka


Po dotarciu do Szekesfehervaru robimy zakupy na kolację, chwila przerwy i ruszamy dalej, jadąc wzdłuż jeziora Velencei-to, w którym przy okazji Paweł zażywa kąpieli.

Ostatni etap dzisiejszej trasy to dalszy ciąg jazdy drogą nr 7, którą ze względu na brak miejsca noclegowego docieramy do samych granic Budapesztu. Jako, że zrobiła się już 20 mieliśmy małe obawy co robić dalej. Na szczęście pojechaliśmy przejechać się po jednym z osiedli domków jednorodzinnych za którym znaleźliśmy odpowiednią polankę.

Nasze bagaże © sq3mka


Wiem, że wygląda to na totalny chaos, ale mimo wszystko udało nam się nic nie zgubić, więc musiała być w tym jakaś metoda...



<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>