Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 100km

Dystans całkowity:6090.30 km (w terenie 240.00 km; 3.94%)
Czas w ruchu:282:51
Średnia prędkość:21.14 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:10193 m
Liczba aktywności:51
Średnio na aktywność:119.42 km i 5h 39m
Więcej statystyk

Szosą do Budziszewic

Niedziela, 10 października 2010 · Komentarze(0)
Początkowo plan był taki, że jedziemy rekordową 3 osobową ekipą, jednak jak to w życiu bywa...odpadł jarzyna.

O 8:15 spotykam się z Mateuszem na Kordeckiego. Temperatura bliska zeru, trawniki oszronione.

Generalnie w stronę Budziszewic raczej pod wiatr...z małą przerwą śniadaniową w Skokach.

Powrót już zdecydowanie przyjemniejszy około 11:30. Słońce świeci, wiatr z boku lub w plecy, dlatego trasa zlatuje zdecydowanie szybciej.

W Poznaniu wszędzie pełno policji ze względu na maraton biegowy...

Wschód 2010 - dzień 5

Piątek, 23 lipca 2010 · Komentarze(3)
Mamy luksusowe miejsce na nocleg, więc śpimy długo…wstajemy leniwie koło 8…robimy śniadanie, jemy prawie jak w restauracji przy stole. Z naszej rezydencji wyjeżdżamy dopiero w okolicach 10. Dziękujemy jeszcze raz Pani Gospodyni za nocleg!!!
Nasz nocleg w Grabarce © sq3mka


A więc ruszamy…najpierw podjeżdżamy kawałek na samą górę krzyży:
Grabarka - góra krzyży © sq3mka


Dalej już bez większych przerw jedziemy w kierunku Siemiatycz. Dzisiejszy dzień jest dosyć wietrzy…i jest gorąco (co mi akurat nie przeszkadzało).
Z Siemiatycz ruszamy już do głównego punktu dzisiejszego dnia, czyli Polsko-Białoruskiego przejścia granicznego w Terespolu.
Międzyczasie przekraczamy Bug, oraz mijamy granicę województwa Mazowieckiego…a za kilkanaście kilometrów województwa Lubelskiego.
Most nad Bugiem © sq3mka

Granica województw © sq3mka

Do Terespola docieramy wczesnym popołudniem. Od razu udajemy się do przejścia granicznego oraz przydrożnej restauracji na obiad…dzisiaj królowały cheeseburgery….
Przejście graniczne Terespol © sq3mka

Po około 2h spędzonych na odpoczynku w restauracji ruszamy dalej na południe wzdłuż granicy Białoruskiej. Droga jest piękna…słońce świeci…tylko tyłek straszni boli. Po drodze mijamy kolejne przejście graniczne w Sławatyczach.
Przejście graniczne Sławatycze © sq3mka

Granica UE © sq3mka


Miejsca na nocleg szukamy niewiele dalej. W miejscowości Hanna. Tym razem ja pytałem o możliwość noclegu…pierwsza próba…niestety nieudana, Pani chciała wysłać nas gdzieś na pole namiotowe..druga próba już udana. Nocleg znaleźliśmy u Pana Edka…który opócz noclegu zaszczycił nas rozmową oraz postawił nam „Perłę”.

Szef kuchni przygotował na dziś Kus-kus, niestety trochę źle obliczył ilość i wyszło nie tak jak bym chciał.

Wschód 2010 - dzień 4

Czwartek, 22 lipca 2010 · Komentarze(2)
Czwarty dzień wyprawy mimo nocnej burzy przywitał nas pięknym błękitnym niebem. Wstajemy około 7. Leniwie przygotowując śniadanie, a później pakując się. Ruszamy około 9, dalej w kierunku Hajnówki, a docelowo Białowieży.

Aż do samej puszczy trasa upłynęła nam błyskawicznie na podziwianiu okolicznych terenów oraz architektury w tym cerkwi.
Krzyż © sq3mka

W samej puszczy udajemy się do obowiązkowego punktu wyjazdu, czyli rezerwatu żubrów:

Żuybry © sq3mka

Żubr w trawie puszczy © sq3mka

Łoś © sq3mka

Dzik © sq3mka

Po ok. godzinie spędzonej na oglądaniu zwierząt jedziemy do samej Białowieży na „obiad” - patrz: kebab.


Najedzeni ruszamy w drogę powrotną do Hajnówki, w której robimy zakupy na kolację, oglądamy resztki nieistniejącego już pub-u oraz cerkiew.
Cerkiew w Hajnówce © sq3mka

Pub u Włodzi © sq3mka

Z Hajnówki ruszamy do Grabarki, gdzie znajduje się góra krzyży. Początkowo planowaliśmy znaleźć nocleg na dziko gdzieś po drodze, jednak wszędzie gdzie wjechaliśmy było pełno komarów, albo jeszcze większych im podobnych owadów. Tak więc ostatecznie wylądowaliśmy w samej Grabarce, gdzie udało nam się znaleźć nocleg u bardzo miłej starszej pani. Tego wieczoru mieliśmy pełen luksus… stół, krzesła, bieżąca woda i prawie całkowity brak komarów.

Wschód 2010 - dzień 3

Środa, 21 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kolejny, trzeci dzień naszej wyprawy zaczynamy o 6. Jednak tym razem jemy śniadanie przy namiotach i ruszamy w trasę około 8.

Od razu kierujemy się do Augustowa zaliczając po drodze ponad godzinną jazdę po Wigierskim Parku Narodowym.
Wigierski Park Narodowy © sq3mka


W Augustowie robimy przerwę na posiłek oraz w ekspresowym tempie oglądamy kanał aby przekraczając go jeszcze kilkukrotnie jadąc super drogami wśród pól, lasów jadąc asfaltem, szutrem i brukami dotrzeć do Białegostoku.
Kanał Augustowski © sq3mka

Kanał Augustowski © sq3mka

Od razu po wjechaniu do Białegostoku kierujemy się pod katedrę oraz cerkiew.
Katedra w Białymstoku © sq3mka

Cerkiew w Białymstoku © sq3mka

Po krótkim odpoczynku i foceniu udajemy się na „kolacyjne” zakupy.

Około 19 ruszamy w dalszą trasę w kierunku Hajnówki. Zaczynało się powoli ściemniać, więc kilka kilometrów za Zabłudowem rozbijamy namioty.

Po kilkunastu minutach zaczyna mocno grzmieć…a był to tylko wstęp…burza nadchodziła z dwóch stron. Na szczęście zdążyliśmy przykryć rowery i namioty folią malarską, ponieważ już po kilku minutach zaczęło padać. Jedna za drugą błyskawice rozświetlały namiot, zerwał się wiatr…a dalej nie pamiętam…zasnąłem (tylko grzmoty trochę przeszkadzały w zaśnięciu).

Wschód 2010 - dzień 2

Wtorek, 20 lipca 2010 · Komentarze(3)
Dzień drugi naszej wyprawy rozpoczynamy już o godzinie 5:30. Szybko pakujemy manatki i ruszamy na trasę, ponieważ komarów mieliśmy już po dziurki w nosie.

Na początku postanowiliśmy zrealizować nasz wczorajszy cel…tzn. j.Śniadrwy, dlatego jedziemy do miejscowości Suchy Róg z której roztacza się wspaniała panorama na największe polskie jezioro.
Jezioro Śniadrwy © sq3mka

Po krótkiej przerwie zaczynamy myśleć o śniadaniu. Niestety…w mijanych wsiach albo wcale nie ma sklepu, albo jest zamknięty….i tak ostatecznie na posiłek zatrzymujemy się dopiero jakieś 20km przed Giżyckiem.

Do Giżycka docieramy malowniczo ułożoną drogą wzdłuż j.Jagodne i Niegocin. Od razu po wjechaniu do miasta udajemy się pod twierdze Boyen oraz na jeden z kilku w europie most obrotowy który akurat był zamknięty dla ruchu samochodowego…
Twierdza Boyen © sq3mka

Twierdza Boyen © sq3mka

Bramy twierdzy Boyen © sq3mka

Most obrotowy © sq3mka


Przed wyjazdem z miasta zatrzymaliśmy się jeszcze na chwile aby uwiecznić wieżę ciśnień:

Wieża ciśnień © sq3mka

Podczas podziwiania płynących jachtów zagadał do nas Morten, kolarz z Dani, który jechał z Berlina do Rygi. Akurat tak się złożyło, że i on i my jechaliśmy do Suwałk, tyle że innymi drogami, jednak Morten postanowił nam zaufać i ruszyliśmy razem naszą trasą bocznymi drogami...wiodącymi między innymi przez puszczę Borecką.

Do Suwałk docieramy dopiero około koło 19…więc robimy szybkie wspólne foto, zakupy w biedronce po których żegnamy i rozstajemy się z Mortenem po około 80 wspólnych kilometrach.
Suwałki z Mortenem © sq3mka

Powoli zapada zmrok, więc czym prędzej wyjeżdżamy z miasta w poszukiwaniu dogodnego miejsca na nocleg. Miejsce to znaleźliśmy około 10km za Suwałkami na niewielkiej polanie osłoniętej od leśnej dróżki krzakami.

Miejsce było o tyle dobre, że komarów było zdecydowanie mniej, więc mogliśmy ze spokojem zjeść kolacje…hmm i co tam dzisiaj szef kuchni przygotował…aaa niezbyt wyszukane zupki oraz bardziej wyszukaną kaszkę „mleczny start”…

Dzisiejszy dzień był bardzo długi…główną przygodą i nijako atrakcją było spotkanie i jazda z Mortenem, natomiast wadą była ciągła pogoń z czasem i z terminarzem wyjazdu…który był lekko mówiąc dziurawy.

Wschód 2010 - dzień 1

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · Komentarze(0)
Ściana wschodnia, czyli „Wschód 2010” to moja pierwsza wyprawa. Jej celem było poznanie i zwiedzenie wschodniej części Polski. Pomysł zrodził się już dosyć dawno temu... chcieliśmy najpierw poznać Polskę, a dopiero potem myśleć o innych miejscach, tym bardziej, że najdalej na wschód byłem w Warszawie. Chętnych na wyjazd było bardzo wielu, każdy chciał, lecz coś nie pasowało, nie odpowiadało, dlatego ostatecznie ruszyliśmy w składzie: Paweł, Mateusz i Ja.

Nasza przygoda rozpoczyna się wraz z odjazdem pociągu o 6:23 z Poznania do Olsztyna. Kierownictwo pociągu bardzo w porządku. Pozwolili nam siedzieć w wagonie służbowym, dzięki czemu mogliśmy oglądać jazdę z perspektywy maszynisty. W pewnym momencie jeden z konduktorów zagadnął nas nawet gdzie w Poznaniu i jaki rower można kupić.

Do Olsztyna docieramy krótko przed 11 i od razu ruszamy na trasę. Pierwszym łupem naszych obiektywów staje się 380m maszt radiowo telewizyjny (jak mądrze podaje wikipedia jest on najwyższym istniejącym obiektem budowlanym w Polsce).
Wieża telewizyjna w Olsztynie © sq3mka

Z Olsztyna wyjeżdżamy drogą krajową na której samochody wyprzedzają nas o centymetry nic sobie nie robiąc z ciągłych linii na jezdni. Jednak już po kilku kilometrach zjeżdżamy na wspaniałe boczne drogi.

…i tak jedziemy mijając kolejne wsie, łąki, pola i lasy. Momentami zaliczając nawet trochę terenu.
Mazurska Panorama © sq3mka

Do Mikołajek docieramy chwilę przed 18. Oglądamy zatokę, żaglówki, a następnie udajemy się do marketu na małe kolacyjne zakupy.

Dalej trochę błądząc próbujemy odnaleźć jakąś plażę z widokiem na j.Śniadrwy..niestety jedyne co udaje nam się znaleźć to chmara końskich much.

Około 20:30 ze względu na zbliżający się zmrok jesteśmy zmuszeniu rozbić namioty w środku lasu pełnego komarów. Tylu to ich w życiu nie widziałem. Na zewnątrz namiotu słychać było jedno wielkie brzęczenie…po prostu coś strasznego. Jednak szef kuchni nie zawiódł i przygotował kaszę Kus-kus z ciemnym sosem.

Podsumowując dzisiejszy dzień…na pochwałę zasługuje PKP, które zapewniło nam stosunkowo szybki i przyjemny transport:) Na uwagę zasługują również pierwsze wrażenia z jazdy z sakwami i mapnikiem – ogólnie to rzucało trochę na boki, a i kierownica jakoś tak ciężko chodziła, na podjazdach również ciężko (w końcu rower z 20kg cięższy). Miejscówka na nocleg lekko mówiąc kiepska...ale na następne dni będziemy lepiej planować miejsce na nocleg.

Poznańska Masa Krytyczna

Piątek, 25 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Kolejny długi dzień przede mną. Pierwszy etap dzisiejszej jazdy to Poznańska Masa Krytyczna. Chwilę przed 18 przyjechał po mnie Maciej, Mateusz, Jarzyna i Tomek. Wspólnie udajemy się na Górczyn gdzie dołączą do nas Paweł. Na Stary Rynek dojeżdżamy idealnie o 18:30. Przed rozpoczęciem masy przywitanie z resztą znajomków: Robert, Grzegorz, Mateusz oraz Remik i Szymon z dwoma kolegami. Podczas trasy dołącza do nas również Młody.

TRASA: Stary Rynek – Wodna – Garbary – Kazimierza Wielkiego – Mostowa – Kórnicka – Serafitek – Św. Rocha – Jana Pawła II – Rondo Rataje (2 okrążenia) – Jana Pawła II – Kaliska – Nowowołkowyska – Katowicka – Abp. Baraniaka – Chartowo – Piasnicka – Kurlandzka – Wiatraczna - Żegrze – Bobrzańska – Kurlandzka – Inflancka – Pawia – Orła – Krucza – Zamenhofa – Rondo Starołęka (3 okrążenia) – Zamenhofa – Piłsudskiego – Inflancka – Piaśnicka – Chartowo – Abp. Baraniaka.

Po masie robimy małe wyścigi. Chłopaki pospieszyli się ze startem i jeszcze nie zdążyłem ruszyć, a już miałem 10m straty, ale co tam…pierwszy etap to ogólne przepychanki i ciągłe zmiany pozycji. Nagle zauważyłem, że Mateusz z Maciejem nieźle poszli do przodu. Jakoś zabrakło mi powera aby atakować, więc stałym tempem doszedłem Macieja, a gdy już byłem pewny drugiego miejsca wyprzedził mnie Tomek. Niestety zabrakło czasu na kontratak i tak skończyłem wyścig na 3 miejscu.

Podczas dalszej już równej jazdy po Malcie Szymon zaliczył glebę, ponieważ zahaczył o koło kompana i rower wyśliznął mu się spod tyłka.

Kolejne kilometry to stopniowe rozstania. Z Starołęki ruszamy już ostatecznym składem: Paweł z bratem, Mateusz i Ja, a jedziemy z Tomkiem do niego na kolacyjkę do Kórnika.

Trasa standardowa przez Wiórek, Rogalinek, Rogalin aż do samego Kórnika.
Najedzeni do syta (dzięki za kolację!) po 23:30 ruszamy do domów. Trasa również już tradycyjna, tzn Radzewo, Radzewice, Rogalin, Rogalinek, Puszczykowo…chwila przerwy i wjeżdżamy na graiserówkę. Tym razem obyło się bez żadnych specjalnych przygód. W Komornikach rozstaje się z Jarzyną, a kawałek dalej z Pawłem i Mateuszem.
Końcówka to tradycyjna samotna jazda do domu. Poszedłem spać koło 3 i znowu nie pośpię – trzeba wstawać do roboty.

Noc Świętojańska

Czwartek, 24 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Dzisiaj obchodzimy noc świętojańską, dlatego postanowiliśmy uczcić ją kręceniem od zachodu do wschodu słońca. O godzinie 20:50 przyjechał po mnie Mateusz z Grzegorzem.
Ruszyliśmy trasą, którą bardzo często jeżdżę na szosie tzn. Junikowo, Skórzewo, Wysogotowo, Więckowicie. Miałem nadzieję na sfotografowanie zachodu słońca…niestety, do dobrego miejsca dojechaliśmy spóźnieni jakieś 10min. Do Więckowic ciśniemy niezłym tempem – średnia oscyluje w granicach 28-28,5km/h. Następnie skręcamy na Dopiewo. Odpuszczamy mocne tempo i zaczynamy spokojniejszą jazdę, gaworząc przy okazji o różnych nie rowerowych sprawach. Robi się coraz ciemniej, a my mijamy najpierw Dopiewo dalej Konarzewo, Chomęcice aż dojeżdżamy do Głuchowa, gdzie robimy przerwę poczekalniowo-techniczną. Paweł z młodym zaczynają ostatnie przygotowania do wyjazdu, a przy okazji czekamy na naszego „Karpaczowego” kolegę Mateusza.
księżyc © sq3mka

W końcu, przed 23 zaczynamy na dobre nasz nocny wypad. Punkt numer jeden dzisiejszej trasy…przejazd Grajzerówką. Najpierw kawałek terenem w Szreniawie, następnie już po Grajzerówkowych płytach. Pierwszą przerwę robimy przed dawnym pałacem Greisera, a dzisiejszym muzeum oraz siedzibą władz parku. Niestety Pawłowi co chwilę schodzi powietrze z koła, a przez brak drugiego „czegoś” służącego jako łyżka do opon nie udało nam się jej ściągnąć, dlatego Paweł z Mateuszem rezygnują z dalszej trasy – telefon do taty i w samochodzie do domu.
Muzeum przyrodnicze w WPN © sq3mka

Kolejne kilometry kręcimy w trzech: Grzegorz, Mateusz i Ja. Postanowiliśmy zjechać nad j.Góreckie w celu sfotografowania księżyca. Niestety przy pierwszym zejściu nad sam brzeg jezioro siedzieli jacyś ludzie, którzy byli chyba bardziej wystraszeni naszych lampek niż my zdziwieni ich obecnością. Jednak nie ma co kusić losu, dlatego wycofujemy się z powrotem na Graiserówkę.

Żeby było ciekawiej po drodze biegła koło nas rodzina dzików…początkowo jak zobaczyłem dwa małe warchlaki biegnące koło mnie myślałem, że są to zające, ale jak usłyszałem mocniejsze trzaski gałęzi jakieś 1,5m od mnie zrozumiałem, że to muszą być dziki – nawet cała rodzinka. Nie chcąc konfrontacji z zdenerwowanymi rodzicami maluchów ruszamy trochę szybciej, dzięki czemu już po kilkunastu metrach znowu zostajemy sami ciasno otoczeni przez ciemność nocy.

Około 1 wyjeżdżamy z WPN, kierując się przez Łęczycę i Luboń do Poznania.

Naszym pierwszym Poznańskim celem jest Malta.
Malta © sq3mka

Dalej Katedra oraz widok na Wartę.
Katedra Poznańska © sq3mka

Bloki nad Wartą © sq3mka

Warta i poznańskie mosty © sq3mka

Podjechaliśmy również pod targi, niestety dzisiaj nieoświetlone. Na zakończenie dzisiejszego wyjazdu około 3:30 ruszamy Grunwaldzką przez Plewiska do Głuchowa, ponieważ musiałem odprowadzić chłopaków. W drogę powrotną ruszam samotnie. Słońce wstaje, lampki przestają być potrzebne, a na termometrze zaledwie 9 stopnie wiec cholernie zimno jak na lato. Do domu docieram chwilę przed 5.

Później Herbatka, szybki prysznic i spać, a pobudka już o 8:45.

Karpacz 2010 2/3

Piątek, 11 czerwca 2010 · Komentarze(2)
Kolejny dzień pobytu w górach przed nami. Pobudka o 7:30. Szybkie szykowanie. Śniadanie o 8, później szykowania ciąg dalszy i o 9 wyjazd do Harrachova.

Jazdę rozpoczynamy od krótkiego zjazdu ulicą Kościuszki, dalej drogą wojewódzką numer 366 przez Miłków, Podgórzyn. Po drodze mijamy tamę na jeziorze Sosnówka. Po kilku następnych kilometrach docieramy do drogi krajowej nr 3, która zaprowadzi nas do samego Harrachova. Droga ta obfituje w liczne zakręty, piękne widoki oraz wiedzie pod górę aż do Jakuszyc(między czasie jakiś debil wyprzedzał ciężarówkę na ostrym zakręcie z podwójną ciągłą, oczywiście nie zauważył nas i gdybyśmy nie "przykleili" się do krawężnika pewnie zabrał by nas ze sobą). Po drodze robimy przerwę na zakupy i odpoczynek w Szklarskiej Porębie.

Po jakiś 30 min spędzonych na wylegiwaniu się w parku ruszamy dalej.

Góry z krajowej 3 © sq3mka

Zjazd w Jakuszycach © sq3mka

W Jakuszycach kończy się nasz podjazd i jak to zwykle bywa rozpoczyna się zjazd…i to jaki! Długa prosta, idealny asfalt, duże pobocze – coś pięknego. Szkoda tylko, że przełożeń brakuje.
Droga w Czechach © sq3mka

Harrachov- cel naszego dzisiejszego wyjazdu zdobyty.

Harrahov © sq3mka


Od razu ruszamy pod mamucią skocznie na małą sesję zdjęciową w barwach ZSE i nie tylko oraz odpoczynek.
ZSE pod skoczniami w Harrahovie © sq3mka

Nie wiem ile czasu spędziliśmy pod skoczniami ale w końcu było trzeba się ruszyć. Powrót częściowo tą samą drogą. Najpierw podjazd do Jakuszyc, później bardzo długi zjazd przez Szkalrską Porębę (przerwa na lody) , dalej zjeżdżamy z krajowej 3 do miejscowości Podgórzyn, gdzie rozpoczynamy piękny podjazd aż do samego Karpacza, mijając anomalię grawitacyjną, świątynie Wang, a na zakończenie zjeżdżając Orlinkiem.


Po pysznej obiado-kolacji postanowiliśmy z Pawłem zdobyć znany z mety TdP Orlinek. Po około kilometrze od pensjonatu rozpoczynamy podjazd. Było ciężko tym bardziej, że moim najniższym przełożeniem było 2x6. Jednak udało się – przekroczyliśmy wielokrotną metę TdP. Na górze po raz kolejny spotkaliśmy kolaży CCC oraz pogadaliśmy z tamtejszymi kolażami. Był podjazd, musi byćzjazd… i tak zjechaliśmy aż do samego Miłkowa.

Czasy:
-Podjazd: 5.14km Czas: 00:18:19
-Zjazd: 6.74km Czas 00:09:39
Na zakończenie podjazd ul. Kościuszki, szybki prysznic, wizyta w sklepie i małe posiedzenie. Nooo a w nocy …nazwijmy to cierpiący na bezsenność rozentuzjazmowani studenci.
Trasa:

Mój pierwszy raz Meridą

Niedziela, 18 kwietnia 2010 · Komentarze(3)
Wreszcie nadszedł ten dzień, tak długo oczekiwany. Pogoda idealna, ciepło, niebo bezchmurne, wiatr umiarkowany i merida w gotowości.

Wyjazd o godzinie 9. Pierwsze kilometry dosyć męczące, ponieważ musiałem wyczuć swoje tempo i rower.

Do Kórnika docieram z jedną przerwą na telefon do Tomka i obfotagrafowanie roweru.
Merida 903 © sq3mka

U Tomka jestem około 10:20. Wypiliśmy herbatę, pogadaliśmy, pomajsterkowaliśmy przy rowerze gospodarza (znaczy on majsterkował a ja próbowałem doradzać)

W drogę powrotną ruszamy razem. Robiąc przerwę nad rozlewiskiem Warty.
Rozlewisko Warty © sq3mka


Jakieś 5km przed Śremem rozdzielamy się. Tomek po Pawła, a ja już samotnie z dwoma przerwami do domu.