Wpisy archiwalne w kategorii

Powyżej 50km

Dystans całkowity:8059.61 km (w terenie 908.70 km; 11.27%)
Czas w ruchu:465:30
Średnia prędkość:17.19 km/h
Maksymalna prędkość:70.29 km/h
Suma podjazdów:30397 m
Liczba aktywności:117
Średnio na aktywność:68.89 km i 4h 00m
Więcej statystyk

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 8

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · Komentarze(0)
Mieliśmy dzisiaj wstać już o 6, jednak widok z namiotu, jak i temperatura skutecznie nas od tego pomysłu odwiodły. Ostatecznie ruszyliśmy dopiero o 10. Już po kilku kilometrach poczuliśmy, że jest jednak trochę lepiej niż wczoraj, a na pewno zdecydowanie mniej wietrznie.

Słoneczniki - Austria © sq3mka


Dzisiejszy dzień potraktowaliśmy bardzo ulgowo, gdyż chcieliśmy dojechać tylko do rogatek Wiednia, czyli około 40 kilometrów, dlatego już po pierwszych 10 zrobiliśmy sobie chyba z 1,5h przerwę śniadaniową. Odrobiliśmy na niej wczorajsze zaległości z kolacji podczas, której cierpieliśmy na niezbyt duży zapas wody i skutki braku odpowiednich zapasów.


...i tak kręcąc powoli już po następnych dwóch kilometrach kolejna przerwa...(sielanka normalnie)


Przerwa i rower wyprawowy © sq3mka



Po południu trafiamy na oznaczenia NadDunajskiej ścieżki rowerowej i to właśnie nią postanawiamy dotrzeć do Wiednia, zaliczając przy okazji trochę terenu.

Nagle po jednym z zakrętów naszym oczom ukazał się potężny, majestatyczny Dunaj.

Dunaj © sq3mka


Jadąc wzdłuż tej pięknej rzeki zatrzymujemy się przy jednej z ławek aby zjeść obiadokolacje delektując się pięknym widokiem.

Dunaj © sq3mka




Kiedy już mieliśmy znalezione miejsce na nocleg...nagle zadzwoniła do Pawła jego ciocia z wspaniałą informacją, że już dzisiaj możemy spać u niej w domu.

Wiedeń i Dunaj © sq3mka


Tama na Dunaju © sq3mka


Uradowani tą informacją pokonujemy jeszcze 19km do samego Wiednia, w którym udaje się nam trafić w umówione miejsce dzięki pomocy przechodniów zarówno po Niemiecku (uczyłem się tego języka przez 6 lat i poza kilkoma słowami i zwrotami nie potrafię za dużo powiedzieć) jak i Angielsku oraz małej pomocy telefonicznej.

Wieczór to istny luksus, muzyka, kąpiel, kolacja, a jutrzejszy dzień zapowiada się niemniej wspaniale.




<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 5

Piątek, 1 lipca 2011 · Komentarze(0)
Ze względu na to, że spaliśmy przy drodze rowerowej, dzisiaj wczesna pobudka o 6. Rano strasznie zimno; aż widać było parę z ust. Zanim się ostatecznie ruszyliśmy i spakowaliśmy wszystko, zeszło nam 1,5h.

Początek dzisiejszego dnia nie napawał optymizmem ponieważ, już po jakiś 600m Paweł łapie gumę - dopiero co założył bagaż już trzeba było go ściągać i łatać. Na łatanie i spakowanie wszystkiego z powrotem tracimy następne 1,5h.

Kolejne kilometry całe szczęście już spokojnie, i około 10 wjeżdżamy do PRAGI!

Praga © sq3mka


Już na samych przedmieściach znajdujemy sklep rowerowy.

- uff opona kupiona.
- Pozostaje mieć nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze...

Pokonując rozległe obrzeża Pragi zatrzymujemy się w jednym z parków na zmianę opony; stara uroczyście kończy swój żywot w Praskim śmietniku.

Praga - skrzyżowanie © sq3mka

Następnie kręcimy się po zatłoczonych ulicach centrum. Jedziemy wzdłuż Wełtawy...

Wełtawa i Hradczany © sq3mka


Hradczany - tu zatrzymał się czas © sq3mka




...a następnie odwiedzamy zabytkowe Hradczany, czyli tzw królewską dzielnicę, do której wejść strzegą gwardziści:

Gwardzista na Hradczanach © sq3mka


Zwiedzanie z rowerami jest trochę utrudnione ale udało mnie się wejść do pięknej katedry św. Wita:

Katedra św. Wita - Praga © sq3mka


Witraż w katedrze św. Wita © sq3mka


Przed opuszczeniem królewskiej dzielnicy trafiamy jeszcze na wspaniały punkt widokowy, z którego można podziwiać całą piękną Pragę:

Panorama Pragi © sq3mka


Nasze rumaki i Praga w tle © sq3mka



Trafiamy nawet na bardzo ciekawą reklamę:

Weekoffreedom w Pradze © sq3mka


Powoli czas opuszczać Pragę ale że nie mieliśmy dokładnego planu miasta nie było to takie łatwe. O drogę pytaliśmy nawet strażników miejskich, na szczęście z pomocą przyszedł nam Pan z pewnej terenówki...


Całkiem przypadkiem do niego podjechałem, a okazało się, że jedzie on właśnie do Polski. Chciał nas nawet podrzucić, jednak grzecznie podziękowaliśmy i zbombardowaliśmy go pytaniami o drogę. Sam dokładnie nie wiedział jak najlepiej jechać, ponieważ droga faktycznie nie była za prosta...lecz Pan miał na to radę, dzięki, której wskoczył na miejsce numer jeden listy zaskoczeń podczas pytania o drogę. Otóż to owy Pan wysiadł z samochodu, otworzył bagażnik z którego wyciągnął 15 calowy tablet, włączył dokładną mapę, pozycjonowanie GPS i trasa od razu była możliwa do pokonania.

Całe szczęście, że spotkaliśmy tego jegomościa, bo nie wiem jak długo jeszcze błądzilibyśmy po olbrzymich przedmieściach Pragi.


Nasze zadowolenie z znalezienia właściwej drogi nie trwało długo...

...Paweł znowu złapał laczka.

Nasze morale gwałtownie spadło...całe szczęście wyglądało na to, że Paweł wkładając dętkę skręcił ją i pod wpływem wyższego ciśnienia po prostu pękła sama z siebie...

Ostatnie kilometry pokonujemy już w słonecznej pogodzie zwiastującej piękny następny dzień.

Czeskie drogi © sq3mka


Rozbijamy się dopiero o 21 kilka kilometrów za Benesov-em, w którym zrobiliśmy kolacyjne zakupy.



<= Dzień poprzedni / Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 4

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(0)
W nocy zrobiło się zimno, wiało, a o poranku naszym oczom ukazał się taki widok:

Namiot o poranku © sq3mka


Po trzech dniach ciepła taka zmiana była dla nas małym szokiem, wstawać się nie chciało, wygrzebaliśmy się dopiero o 10:30. Po kilku kilometrach docieramy do bardzo zaniedbanej miejscowości Straz Pod Ralskiem, znajdującej się w bliskim sąsiedztwie fabryki uranu. Takie zestawienie plus pogoda dawało raczej przygnębiający obraz.

Jechać trzeba, więc i o drogę trzeba się jakoś dowiedzieć. Na nasze szczęście Czeski jest dosyć podobny do Polskiego, więc wystarczy się wsłuchać i prawie wszystko idzie zrozumieć.

Co mnie zaskoczyło w tamtym regionie to spora ilość elektrowni słonecznych, właściwie chyba pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego:

Elektrownia słoneczna w Czechach © sq3mka


...i tak upływają kolejne kilometry, pogoda się poprawia, a jazda Czeskimi asfaltami to prawdziwa przyjemność:

Czeska panorama © sq3mka

Piękne widoki w Chechach © sq3mka



Nigdy nie może być za dobrze, więc jak już poprawiła się pogoda to z kolei Paweł złapał kolejnego laczka. Opona jest w opłakanym stanie.

- Musimy znaleźć jakiś sklep rowerowy, najlepiej jeszcze dzisiaj.
- Stara Boleslava, może tam...

Tak więc najkrótszą drogą, do najbliższej większej miejscowości. Późnym popołudniem znowu się chmurzy, wygląda na to, że będzie burza.

Zbliża się burza? © sq3mka


Między czasie jadąc przez środek lasu nagle słyszymy "Cześć Wam!!!" od dziewczyny łapiącej chyba stopa...od razu lepiej się jedzie, a problem opony odchodzi jakby na bok.

Niestety w Stara Boleslava, nie ma sklepu rowerowego. Za to rozmawialiśmy z sympatycznym Panem, pracownikiem serwisu motorowego, chyba yamahy, który interesuje się żużlem. Mówił coś, że jeździł do Bydgoszczy na jakieś wyścigi.

Paweł wpadł na pomysł kupienia opony w tesco, jednak jedna jedyna która była, okazała się nie mieć kodu kreskowego, a w rezultacie kupienie dzisiaj opony było niemożliwe. Co zrobić powoli robi się późno, więc trzeba się rozbić.

Ciężkie ciemne chmury © sq3mka


Wybór pada na kawałek trawy między polem, a ścieżką rowerową.
Żeby było ciekawiej, kiedy mieliśmy rozbity namiot a sakwy leżały jeszcze na ścieżce, przejechał tamtędy samochód, chyba z właścicielami tych pól, gdyż przed wjazdem na ścieżkę rowerową była barierka na kłódkę. Całe szczęście popatrzyli tylko pobieżnie i tyle ich widzieliśmy. Czekaliśmy potem jeszcze z 30 min czy będą wracać ale tak się nie stało, więc położyliśmy się spać z nadzieję na jutrzejsze zażegnanie problemów z dętką oraz lepszą pogodę.

Nocleg przy ścieżce rowerowej © sq3mka




<= Dzień poprzedni
/ Dzień następny =>

Trójkąt Wyszehradzki 2011 Dzień 1

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Wreszcie po wielu godzinach spędzonych na planowaniu trasy, zbieraniu ekwipunku i szykowaniu roweru w poniedziałek 27 czerwca o godzinie 9:20 rozpoczynam swoją podróż. Początkowe kilometry z sakwami na przód i tył są bardzo niepewne, towarzyszy mi wrażenie, że rower jest strasznie toporny.

Po około 30 min jazdy docieram do Pawła...
jeszcze chwilę rozmawiamy, mój towarzysz dopina ostatnie szczegóły ekwipunku i kilkanaście minut po 10 ruszamy już we dwóch ku przygodzie i nieznanemu.

Początek krajową 5 © sq3mka


Jedziemy drogą krajową numer 5. Niestety już po kilkudziesięciu kilometrach Paweł łapie gumę.

Oby tym razem tak szybko nie złapać gumy... © sq3mka


I tak co najmniej trzy razy dzisiaj. W końcu owinęliśmy starą dętką nową i na jakiś czas mogliśmy odetchnąć.

Późnym popołudniem, gdy pożegnaliśmy się z ciągłym hałasem samochodów na rzecz mniej ruchliwych i cichszych ulic zagadnął nas na trasie Pan na składaku z całkiem niezłą łydką:) , który jak się okazało na co dzień jeździ szosówką, a ostatnio brał udział w pobliskim Leszczyńskim maratonie szosowym - olbrzymi szacunek dla Niego.

Piękne Wielkopolskie wsie © sq3mka

Po dotarciu do Wschowy udajemy się do centrum tego miasteczka na małe przedkolacyjne zakupy.

Centrum Wschowy © sq3mka


Jeżeli chodzi o nocleg to zupełnie na spokojnie, dzięki uprzejmości Pawła kuzyna na przydomowym trawniku.

Pierwszy dzień za nami. Pogoda super, ostatnie kilka dni było kiepskich ale dzisiaj się wypogodziło. Wiatr nie dokuczał. Ogólnie bardzo przyjemny dzień. Jedynie te problemy Pawła z dętką trochę nas niepokoiły.




Dzień następny =>

Spotkanie młodych - Lednica

Sobota, 4 czerwca 2011 · Komentarze(2)
O 9 przyjeżdża po mnie Paweł z Arturem.
Wspólnie ruszamy przez miasto w kierunku krajowej 5. Po 30 minutach przejeżdżania przez miasto w końcu wyjeżdżamy na prostą. Obejmuje prowadzenia jako, że jechałem na szosie i tak umiarkowanym tempem jedziemy mijając tradycyjne wielkopolskie widoki...pola, lasy, pola, co jakiś czas miasteczko.

Około 12 docieramy do Lednicy. W oczy od razu rzuca się wręcz niewyobrażalna liczba autokarów i ludzi. Podobno było ich ponad 60 000...Ścisk niesamowity.

Generalnie zostawiamy Pawła i ruszamy z Arturem do Lednogóry posiedzieć godzinkę nad jeziorem.

Wiatraki przy j. Lednickim © sq3mka



W drogę powrotną ruszamy po 14...zatrzymując się jeszcze przy kilku wiatrakach, a przy okazji musiałem trochę pomęczyć szosę w terenie...

Wiatrak na szlaku pierwszych Piastów © sq3mka


[url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,185997,wejscia-do-wiatraka.html]
Wejścia do wiatraka © sq3mka
[/url]

Reszta trasy lajtowym tempem, trochę gadania...zleciało bardzo szybko.

Pętla z Gumisiem

Piątek, 3 czerwca 2011 · Komentarze(2)
Od dawien dawna nie jeździłem razem z Pawłem. Dzisiaj przyjechał po mnie na szosie. Chwilę pogadaliśmy i ruszyliśmy.

Najpierw przez miasto w kierunku Suchego Lasu. Jest to najgorszy fragment całej trasy ze względu na spore dziury i duży ruch.

W Suchym Lesie odbijamy na zdecydowanie lepsze drogi...na początek podjeździk na Morasku, następnie już raczej płasko do Biedruska.

Tam krótka przerwa pod sklepem i wjeżdżamy na teren poligonu. Przed wjazdem tablica "ostre strzelanie" ale barierki otwarte, nie ma żadnego wojskowego, więc wjeżdżamy. Ruch praktycznie zerowy.

Trochę zwolniliśmy z tempa, pogadaliśmy trochę i tak w mgnieniu oka znaleźliśmy się w Złotnikach.

Kilka kilometrów wśród pól do Kiekrza, a na zakończenie Przeźmierowo i Wysogotowo i Skórzewo z jak zwykle zakorkowanymi drogami.

Dzięki za wspólny wypad od długiego czasu:)

Filmik z Kłomina i szosowy trójkąt

Czwartek, 19 maja 2011 · Komentarze(2)
O 15:30 przyjechał po mnie Jarzyna i wspólnie pojechaliśmy trasą mojego standardu przez Fabianowo po Mateusza do Głuchowa. Tam spędziliśmy dosłownie pół godziny czekając na naszego trzeciego kamrata.

W końcu udało się, Mateusz wreszcie wyszedł i pierwszy raz w trzyosobowym składzie jechaliśmy na szosach.

Nie kręciło się najlepiej, wiatr ciągle utrudniał, w dodatku zbierały się ciężkie chmury.

Mimo to w miarę żwawym tempem docieramy do Stęszewa, dalej wjeżdżamy na wojewódzką 306 w kierunku Buku. Tą drogę odradzam, generalnie sporo dziur i łat na drodze, a w dodatku duży ruch i to nie tylko aut osobowych ale i autokarów...a my mieliśmy jeszcze pod wiatr.

W Buku robimy przerwę przed Netto (dzięki za banana :)) i ruszamy w drogę powrotną wojewódzką 307. Po drodze mijamy jeszcze korek spowodowany wypadkiem.

W Więckowicach wjeżdżamy już na mniej uczęszczane drogi jadąc przez Dopiewo, Konarzewo, Chomęcice, Głuchowo (żegnamy się z młodym), Komorniki (tam rozstaje się z jarzyną).

...a na zakończenie samotnie przez Plewiska i Junikowo


I jeszcze filmik z ostatniego wypadu z Piotrem:


P.S Dzięki za wspólny wyjazd, mam nadzieję, że nie będzie to tylko pojedynczy wypad ale częściej uda się razem wyrwać na rower...

Miasto Duchów Kłomino + Brzeźnica i Borne Sulinowo

Czwartek, 12 maja 2011 · Komentarze(8)
Dzisiejszy wyjazd planowany w zasadzie od dawna...w końcu trochę zaplanowany, trochę spontaniczny termin i ruszamy...

O godzinie 8 przyjechał po mnie Piotr swoim wypucowanym Fiatem 126p. Szybko mocujemy rowry, zdejmujemy koła...bo maluch za wąski i ruszamy na przedwyjazdowe zakupy...

Fiat 126p © sq3mka


O 9:30 opuszczamy granice Poznania jadąc krają 11 w kierunku Obornik...dalej Trzcianka, Wałcz i w końcu Szwecja w której zostawiamy nasz niezawodny samochód.

Po 12 już kręcimy opustoszałymi drogami w kierunku Brzeźnicy w pobliżu której znajduje się silos rakiet atomowych.

Silos rakiet atomowych © sq3mka


Wnętrze silosu rakietowego... © sq3mka


Dla niezorientowanych w temacie:
"Tajemniczy obszar znajduje się w głębi lasu, ok. 30 km od Bornego Sulinowa. Mini-miasteczko było samowystarczalne. Znajdowało się tam wszystko, co
było potrzebne do normalnego funkcjonowania: budynek dowodzenia, koszarowce, garaże, hydrofornia, sklepy, kino i bloki mieszkalne.
Dzieci dowożono codziennie do szkoły w Bornem Sulinowie. W tej elitarnej jednostce stacjonowało około 300 żołnierzy oraz oficerowie z rodzinami.

Budowę obiektów w "środku lasu" rozpoczęto w 1972 r. Prace trwały bez przerwy przez sześć lat. Teren otoczono wysokim potrójnym płotem
i zasiekami z drutu kolczastego pod napięciem. Obszar patrolowali uzbrojeni żołnierze. Nikt nie mógł zbliżyć się do ściśle tajnej bazy. Jak się okazało po wyjeździe wojsk rosyjskich - bazy rakietowej,
gdzie oprócz typowych zabudowań, pozostały także silosy po ruchomych wyrzutniach rakiet dalekiego zasięgu z głowicami atomowymi."

Następnie podeszliśmy kawałek do jednego z magazynów głowic atomowych.

Magazyn głowic atomowych © sq3mka


Wnętrze Bunkra © sq3mka


Wnętrze magazynu głowic © sq3mka


Z chęcią pokręcilibyśmy się tam jeszcze, ale nie chcieliśmy aby gdzieś na poligonie złapał nas zmrok, więc ruszyliśmy do samego polskiego miasta widmo - Kłomina:

Stary magazyn niedaleko Kłomina © sq3mka


Wnętrze maazynu © sq3mka


Jeden z bloków w Kłomino © sq3mka


Udało nam się nawet znaleźć tzw. gazetownie...czyli mieszkanie w którym pokoje są wytapetowany rosyjskimi gazetami:

tzw Gazetownia © sq3mka


Rosyjska gazeta © sq3mka


Korytarz w jednym z mieszkań © sq3mka


Pozostałości w jednym z mieszkań © sq3mka


Tablica w Kłominie © sq3mka


Kidy mieliśmy już wyjeżdżać spotkaliśmy Panią Zofię która w Kłominie jak to sama mówi pełni role stróża...wyprowadziła nas do cywilizacji, wymieniliśmy kilka słów...wypytaliśmy
się trochę o okoliczne budynki. W ogóle wydawała się zdziwiona, gdy dowiedziała się, że przyjechaliśmy tam z Poznania...bardzo sympatyczna kobieta, a jednocześnie taka specyficzna...


Wyprowadzeni do asfaltu przez Panią Zofię kierujemy się do Bornego Sulinowa robiąc krótką przerwę na pojezierzu Nadrzyckim.

Jezioro Bagno nad zalewem © sq3mka


W Bornym Sulinowe dojeżdżamy do j. Pile i robimy przerwę obiadową przed jednym ze sklepów...

Magazyny w Bornym Sulinowie © sq3mka




Zbliża się 17...czas ruszać w drogę powrotną. Przy wyjeździe z Bornego Sulinowa odwiedzamy cmentarz radziecki...

Grób radziecki w Bornym Sulinowie © sq3mka


Dary na cmentarzu radzieckim © sq3mka


Grób na cmentarzu radzieckim © sq3mka



...a następnie ruszamy przez teren poligonu, na którym znajduje się jedno z największych w Europie wrzosowisk.

Rezerwat Przyrody Diabelskie Pustacie niedaleko Bornego Sulinowa © sq3mka


Wrzosowiska Kłomińskie © sq3mka


Wrzosowiska niedaleko Kłomina © sq3mka


Droga na wrzosowiskach © sq3mka



Na zakończenie kilkanaście kilometrów opustoszałą szosą do Szwecji w której pakujemy się do maluszka.



W drodze powrotnej w pobliżu Trzcianki zajeżdżamy jeszcze na stację pasującą do klimatu dzisiejszego wyjazdu.

Maluch na stacji © sq3mka


Dystrybutor na opuszczonej stacji © sq3mka


Stary kompresor © sq3mka


W domu byłem chwilę przed 23

Zapraszam do obejrzenia zeszłorocznego filmiku z tamtych rejonów ( w ciągu dwóch tygodni powinien zrobić nowy):

Spontaniczny szosowy wypad / 2k km w "11

Wtorek, 10 maja 2011 · Komentarze(6)
Po praktykach zjadłem obiad i o 17:15 przyjechał po mnie Mateusz.

Początkowo mieliśmy robić jego standard...ale gdy jechaliśmy przez Skórzewo zgadaliśmy się z Tomkiem i Pawłem. Szybka zmiana kierunku i ciśniemy na Osową górę - miejsce spotkania.
Robimy z Jarzyną jeden podjazd...i wyrównałem rekord 3:03.... Podczas gdy my odpoczywaliśmy na szczycie rekord pobił Tomek robiąc 2:59. Już po minucie nadjeżdża Paweł.

Po krótkiej pogawędce zjeżdżamy do sklepu. Paweł z Tomkiem torem DH a my z Mateuszem szosą. Przy okazji udało mi się pobić rekord prędkości...więcej nie ma co tam wykręcać bo ledwo wyhamowałem przed krawężnikiem...musiałem tak ostro hamować, że zblokowały mi się koła, a wiadomo jak to w szosie...i tak poślizgałem się (Jarzyna nie był gorszy), zatrzymując rower dosłownie 5 centymetrów przed krawężnikiem - nigdy więcej takich zjazdów na tym odcinku.

Przed sklepem uzupełniamy bidony i ruszamy w dalszą trasę do Puszczykowa gdzie odłącza się Mateusz. Jadąc dalej w trzech mijamy Jacka JP. Tomek zawraca, a ja z Pawłem kontynuuję jazdę w kierunku Poznania przez Wiry. W Komornikach rozdzielamy się, a ja pokonuje ostatnie kilometry przez Plewiska i Junikowo.

Osowa Góra na szosie

Sobota, 7 maja 2011 · Komentarze(4)
Pogoda piękna, słonecznie i dosyć ciepło. Jakiś czas temu zainspirowany czasami Tomka odnośnie podjazdu na Osową Górę postanowiłem zobaczyć jak to wygląda na szosie.

Tak więc myk meridą przez Luboń, Żabikowo, Wiry, Puszczykowo do Mosiny.

Pierwszy podjazd z marszu czas 3:03

A tak wygląda profil Osowej:


Potem przerwa śniadaniowa, zjazd i zaraz potem podjazd, czas podaj 3:25

Podczas zjazdu dzisiejszy max prędkości...lekko można by dobić do 70 ale na końcu zjazdu jest ostry wiraż i trzeba hamować prawie do zera.

Ostatni podjazd w granicach 3:30

Fajnie można tam sprawdzić formę. Ciekawe jaki czas uda się wyciągnąć pod koniec sezonu...zobaczymy.

Ale nic trzeba powoli wracać do domu...więc robiąc pętlę jadąc wojewódzką 306-tką do Stęszewa mijając po drodze j. Dymaczewskie:

Jezioro Dymaczewskie © sq3mka


Ze Stęszewa krajową 5 aż do Komornik...a na zakończenie Plewiska i Junikowo